Maciej Strzembosz: Zmęczona wspólnota. Trzeba planu minimum, by się nie rozpadła

Potrzebny jest obywatel świadomie wybierający dla dobra Polski, a nie plemienny wyznawca wodza.

Publikacja: 21.02.2024 03:00

Potrzebujemy obywatelskiego planu minimum

Potrzebujemy obywatelskiego planu minimum

Foto: Adobe Stock

Fundacja „More in Common” ogłosiła badania pt. Zmęczona wspólnota, z których ma wynikać, że wojną polsko-polską zainteresowany jest mały margines obywateli, a znakomitą większość stanowią zmęczeni tą wojną Polacy, którym zależy na wspólnocie. Gdyby tak było, to wyborów w Polsce nie wygrywałyby od 20 lat partie, które zagospodarowują te wojownicze grupki na marginesach, a partie środka. Tymczasem wraz z lewicową ewolucją Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska, centrum kurczy się coraz bardziej. Czemu zatem tak się dzieje?

Czytaj więcej

Sondaż CBOS. Jak się zmienia poparcie dla partii politycznych? KO wyraźnie przed PiS

Sądzę, że przyczyn należy szukać w dwóch obszarach. Po pierwsze od dawna wiadomo, że jedną z podstawowych cech zachowań wyborczych jest dbanie o interes grupy, z którą się identyfikujemy i że błędne jest zakładanie, że zachowaniami politycznymi rządzą przede wszystkim powody egoistyczne. Człowiek jest zwierzęciem społecznym i interes grupowy czy też stadny utożsamia z swoim bezpieczeństwem i powodzeniem, a najlepszą formą zadbania o ten interes grupowy jest polityka. To dlatego po uformowaniu się w Polsce podstawowych grup interesów politycznych tak niewiele jest przepływów między tymi grupami, zwłaszcza że wiążą się one z osobistym dyskomfortem (por. Jonathan Haidt „Prawy umysł”).

Polak-katolik kontra Europejczyk-liberał: gdzie przebiega granica?

W Polsce ten podstawowy podział przebiega między schematem Polak-katolik i Europejczyk-liberał. Co więcej – i to jest powód drugi podziału większego niż wychodzi z wspomnianych wyżej badań - na ten podział nakładają się dwie diametralnie inne narracje na temat bezpieczeństwa kraju. Według pierwszej naszą gwarancją bezpieczeństwa jest sojusz z USA oraz budowanie siły Polski jako przyszłego hegemona Europy Środkowo-Wschodniej.

Najważniejsze jest zatem ściąganie do Polski jak najwięcej amerykańskich inwestycji i jak najwięcej amerykańskich żołnierzy, tak aby na wypadek wojny interesy polskie pokrywały się z interesami amerykańskimi. Według drugiej narracji należy dążyć do jak najszybszej integracji europejskiej, zarówno gospodarczej, jak i politycznej, w wersji ekstremalnej wręcz do zatarcia granic, by atak na Polskę była atakiem na całą Europę.

Najważniejsze jest ściąganie do Polski jak najwięcej amerykańskich inwestycji i jak najwięcej amerykańskich żołnierzy

W pierwszym scenariuszu z sąsiadami konkurujemy, w drugim się z nimi integrujemy. W pierwszym przypadku staramy się być reprezentantem interesów świata anglosaskiego w Unii Europejskiej, w drugim – szykujemy się do nieuniknionego starcia geostrategicznego między USA a Chinami, tak aby w tym konflikcie stać z boku dbając jedynie o wzmocnienie pozycji zjednoczonej Europy.

Oba te pomysły na bezpieczeństwo mają jednak swoje słabe strony, które w niekorzystnym rozwoju wypadków uczynią z nich groźne iluzje. W wypadku pierwszej narracji owa groźba, to ponowny wybór Trumpa i jego dążenie do ustanowienia nowego koncertu mocarstw i próba rozmontowania demokracji amerykańskiej na rzecz rządów bardziej przypominających rządy jego idoli – Putina i Xi.

Czytaj więcej

Witold M. Orłowski: Donald Trump i bezpieczeństwo Polski

Taka polityka prowadziłaby do trwałego osłabienia USA, a w najbardziej pesymistycznym wariancie do ich rozpadu. Natomiast w krótszym okresie dawałaby Putinowi wolną rękę w odbudowie dawnego imperium. Polska zaś w wypadku zagrożenia nie otrzymała by ani realnej pomocy amerykańskiej, ani europejskiej, bo Europa jeszcze przez wiele lat nie będzie zdolna do samodzielnej obrony czy też choćby koordynowania wysiłku zbrojnego.

Gwałtowny wzrost poparcia dla prorosyjskich populistów

W drugim przypadku poważnym kłopotem jest gwałtowny wzrost poparcia dla prorosyjskich populistów w najważniejszych państwach UE. Rosnące wpływy AfD i Sojuszu Sahry Wegenknecht w Niemczech i potencjalne zwycięstwo Marie LePen we Francji mogą sprawić, że nie będzie to Europa, z którą chcieliby się integrować demokratyczni liberałowie.

Potrzebna jest więc nowa doktryna bezpieczeństwa, idąca w poprzek dotychczasowego podziału politycznego, wzmacniająca prorozwojowe centrum, która z jednej strony niekoniecznie utożsamia patriotyzm wyłącznie z wiarą katolicką, a przyszłość polityczną bezwarunkowo oddaje w ręce Stanów Zjednoczonych, a z drugiej strony nie dąży do bezwarunkowej integracji politycznej w ramach UE i szanuje religijne wybory Polaków.

Potrzebna jest nowa doktryna bezpieczeństwa, idąca w poprzek dotychczasowego podziału politycznego.

Potrzebna nam opowieść, która nie przejmuje się banialukami, że integracja z Unią Europejską oznacza utratę tożsamości. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że Niemcy, Francuzi czy Włosi tracą tożsamość z racji pobytu w Unii, więc takie stanowisko w gruncie rzeczy oznacza przekonanie o naszej immanentnej słabości i niewiarę w siłę polskiej tożsamości. A z drugiej strony musi być to opowieść, która nie udaje, że nie ma konfliktu interesów między Polską a Niemcami, w sytuacji, gdy chcemy być liderem regionu, który Niemcy uważają za swoją domenę.

Czytaj więcej

Anna Słojewska: Trójkąt Weimarski to jeden z wielu fortepianów, na których Polska powinna grać w UE

Nie możemy więc skazywać się na samotność, równocześnie grając twardo o swoje interesy, bo nikt inny o nie nie zadba. Traktować rolę lidera regionu, jako kogoś kto służy jego interesom, a nie przypisuje sobie roli hegemona, kto korzysta z rozwoju całego regionu, a nie rozwija się jego kosztem. Wreszcie – w dobie kryzysu demokracji powinniśmy zdefiniować, co w niej jest dla nas najważniejsze i szukać sojuszników do takiego modelu wspólnoty, który będzie nie tylko wspólnotą interesów, ale też wartości.

Potrzebujemy obywatelskiego planu minimum

Polak-katolik i Europejczyk-liberał są już zajęte. Więc może – Patriota i Demokrata? Ktoś, kto nikogo nie wyrzuca poza wspólnotę, szanuje inicjatywę społeczną i samorządność i na równi jako najważniejsze traktuje bezpieczeństwo państwa, jak i prawo obywateli do tego, by się różnić. Jednym słowem obywatel świadomie dokonujący wyborów dla dobra Polski i wspólnoty, a nie plemienny wyznawca wodza, którzy gotowi są walczyć za każdą bzdurę płynącą z jego ust.

Zanim jednak ta lub inna nowa narracja się pojawi, skazani jesteśmy na starą identyfikację i stare waśnie. Potrzeba więc obywatelskiego planu minimum, by zmęczona wspólnota nie rozpadła się ostatecznie. Ten plan minimum to lubmy siebie i przeciwników trochę bardziej i nikomu z góry nie imputujmy złej woli. Zwłaszcza zaś grupom obywateli, którzy z własnej inicjatywy podejmują wysiłek naprawy czy rozwoju jakiegoś kawałka naszej rzeczywistości.

Jest wyjątkowym nieszczęściem postawa obu liderów największych partii, że wszystko co nie dzieje się z ich inicjatywy i za ich przyzwoleniem sposób przez nich kontrolowany, jest podejrzane, błędne i zapewne przez kogoś opłacone

Jest bowiem wyjątkowym nieszczęściem postawa obu liderów największych partii, że wszystko co nie dzieje się z ich inicjatywy i za ich przyzwoleniem sposób przez nich kontrolowany, jest podejrzane, błędne i zapewne przez kogoś opłacone. Odbieranie obywatelom wolnego państwa prawa do własnej inicjatywy, jest równoznaczne z jego osłabianiem i ze zniechęcaniem do udziału w życiu publicznym. Dzień, w którym wszelkie obszary społeczne zostaną upartyjnione, będzie dniem, w którym spełni się ponura przepowiednia rosyjskiego szpiega z XIX wieku, że najlepszą strategią pokonania Polski jest podsycanie sporów wewnętrznych.

Maciej Strzembosz

Autor jest producentem filmowym i scenarzystą

Fundacja „More in Common” ogłosiła badania pt. Zmęczona wspólnota, z których ma wynikać, że wojną polsko-polską zainteresowany jest mały margines obywateli, a znakomitą większość stanowią zmęczeni tą wojną Polacy, którym zależy na wspólnocie. Gdyby tak było, to wyborów w Polsce nie wygrywałyby od 20 lat partie, które zagospodarowują te wojownicze grupki na marginesach, a partie środka. Tymczasem wraz z lewicową ewolucją Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska, centrum kurczy się coraz bardziej. Czemu zatem tak się dzieje?

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej