Marek Oramus: Zemsta wyrąbanych drzew na PiS

Prawo i Sprawiedliwość straciło władzę przez zupełne ignorowanie kwestii ekologicznych. Czy się to komu podoba czy nie, kwestie ekologiczne będą zajmowały coraz więcej miejsca w debacie wyborczej. Ugrupowania, które nie poświęcą im uwagi, będą musiały żegnać się z władzą. Albo z mrzonką o niej.

Publikacja: 01.12.2023 03:00

Marek Oramus: Zemsta wyrąbanych drzew na PiS

Foto: Adobe stock

Przez kraj przewaliła się fala dociekań, dlaczego PiS przegrał wybory, mając tyle atutów. Najprościej byłoby odpowiedzieć tak: przegrał z głupoty i arogancji. Przysłużyli się klęsce frontmani tej miary co Kaczyński, Sasin, Suski. Wszystko to być może, ale nawet jeśli to prawda, to nie cała.

Wielkie wycinanie drzew, jakie rozpoczęło się w Polsce parę lat temu, musiało się skończyć w ten sposób, bo była to zbrodnia wołająca o pomstę do nieba. Z dnia na dzień karczowano, co się dało. Wizg pił przewiercał Polskę na wylot, a kiedy ucichł, można było podziwiać dorodne sztuki powalonych drzew. Niektóre leżały tak po kilka miesięcy, póki nie zostały w końcu zwiezione albo rozkradzione. Obserwuję ten proceder pod Warszawą. Jednego dnia znika rząd drzew przydrożnych, drugiego przetrzebiony zostaje przydrożny zagajnik, gdzie jeszcze rok wcześniej buszowali grzybiarze. Obok naszego letniska właściciel pozbył się lasku złożonego ze stuletnich sosen, wszystko wśród utyskiwań, jak urzędowe zakazy utrudniają tę działalność cywilizacyjną.

Czytaj więcej

Greenpeace prześwietla programy partyjne. Co wynika z analizy?

Jaki to ma związek z wyborami? Taki, że oprócz mnie gehennie drzew przyglądały się tysiące młodych ludzi, przeczulonych na punkcie ekologii. Ludzie ci zdali sobie sprawę, że dalsze życie upłynie im w zrujnowanym świecie, w którym każdy kolejny rok będzie gorętszy od poprzedniego. W którym deszcze zdarzać się będą od wielkiego dzwonu, a susze staną normą. W którym gigapożary lasów z Hiszpanii, Francji czy Kalifornii przeniosą się w końcu i do nas. W którym nie usłyszy się już kumkania żywej żaby, bo płazy znikają, jakby kto się na nie zawziął. W tym świecie głód, i dziś będący stałym doświadczeniem milionów, obejmie szerokie warstwy społeczne pod każdą szerokością geograficzną.

Otóż ci młodzi wzięli karty do głosowania i nawet może nie artykułując sobie tego wszystkiego, o czym napisałem, zagłosowali. Niektórzy wiedzieli tylko tyle, że ze światem dzieje się coś złego, a władza jeszcze ten proces przyspiesza swoimi kaprawymi decyzjami.

Czy się to komu podoba czy nie, kwestie ekologiczne będą zajmowały coraz więcej miejsca w debacie. Ugrupowania, które nie poświęcą im uwagi, będą musiały żegnać się z władzą. Przy czym nie chodzi o pseudoekologiczne zadymy w rodzaju akcji forsowanych przez UE, a polegających na oralnym zwalczaniu gazów cieplarnianych i handlowaniu przydzielonymi kwotami tychże. Najpierw trzeba przestać niepotrzebnie wycinać drzewa, które jak mało kto radzą sobie z dwutlenkiem węgla. Nie ma co też mącić ludziom w głowach, jakim to dobrodziejstwem są pojazdy elektryczne, bo nie produkują gazów cieplarnianych. Prąd do nich też musi wyprodukować elektrownia, która swoje zapaskudzi.

Czytaj więcej

Marek Józefiak: Nowy rząd musi być zielony, albo wróci PiS

Dopiero mając tego świadomość, można usiąść na pniaku po ściętym drzewie, by zastanowić się, dlaczego mimo zachęt w postaci 500+ młodzi ludzie nie chcą mieć dzieci, a Polska się wyludnia. A nie chcą, bo czując rozpacz, a może odrazę do takiego świata, wolą nie skazywać na egzystencję w nim własnego potomstwa. Następne wybory pokażą to jeszcze wyraźniej.

Marek Oramus (ur. 1952 r.) jest autorem licznych książek fantastycznych, a także krytykiem i publicystą m.in. „Plusa Minusa”

Przez kraj przewaliła się fala dociekań, dlaczego PiS przegrał wybory, mając tyle atutów. Najprościej byłoby odpowiedzieć tak: przegrał z głupoty i arogancji. Przysłużyli się klęsce frontmani tej miary co Kaczyński, Sasin, Suski. Wszystko to być może, ale nawet jeśli to prawda, to nie cała.

Wielkie wycinanie drzew, jakie rozpoczęło się w Polsce parę lat temu, musiało się skończyć w ten sposób, bo była to zbrodnia wołająca o pomstę do nieba. Z dnia na dzień karczowano, co się dało. Wizg pił przewiercał Polskę na wylot, a kiedy ucichł, można było podziwiać dorodne sztuki powalonych drzew. Niektóre leżały tak po kilka miesięcy, póki nie zostały w końcu zwiezione albo rozkradzione. Obserwuję ten proceder pod Warszawą. Jednego dnia znika rząd drzew przydrożnych, drugiego przetrzebiony zostaje przydrożny zagajnik, gdzie jeszcze rok wcześniej buszowali grzybiarze. Obok naszego letniska właściciel pozbył się lasku złożonego ze stuletnich sosen, wszystko wśród utyskiwań, jak urzędowe zakazy utrudniają tę działalność cywilizacyjną.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Magdalena Louis: W otchłań afery wizowej nie powinno się wrzucać całego szkolnictwa wyższego
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Niemiecka bezczelność nie zna granic
Opinie polityczno - społeczne
Mirosław Żukowski: Nie spodziewajmy się, że igrzyska olimpijskie cokolwiek zmienią
Opinie polityczno - społeczne
Michał Urbańczyk: Kamala Harris wie, jak postępować z takim typem człowieka jak Trump
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Opinie polityczno - społeczne
Michał Wojciechowski: Drogi do sprawnego państwa