W tym tygodniu z udziału w konkursie na reporterską książkę roku zrezygnowali autorzy dwóch najgłośniejszych książek non-fiction ostatnich miesięcy: Joanna Kuciel-Frydryszak (bestsellerowe „Chłopki”) i Grzegorz Piątek („Gdynia obiecana” – NIKE czytelników). Nieco wcześniej swój reportaż „Wszyscy tak jeżdżą” wycofał z rywalizacji Bartosz Józefiak. Ponieważ do finału weszło pięć książek, z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Podobnie jak na pozew od Andrzeja Skworza, którym groził mi jego prawnik po opublikowaniu pierwszego felietonu na temat afery w „Pressie”. Byłby to zaiste pierwszy przypadek w historii polskiej prasy, kiedy jeden publicysta pozywa innego za wyrażenie opinii. Przypomnę, że w reportażu w „Dużym Formacie”, od którego wszystko się zaczęło, Katarzyna Włodkowska rozmawiała z byłymi pracownikami magazynu „Press” skarżącymi się na niewłaściwe zachowania redaktora naczelnego. A kwestia mobbingu pojawia się, mniej lub bardziej otwarcie, w wypowiedziach autorów, którzy zrezygnowali z udziału w konkursie.

Czytaj więcej

Mariusz Cieślik: Dziennikarze na służbie polityków

Za to wyjaśnienia organizatorów są coraz bardziej kuriozalne. Oto Weronika Mirowska, prezeska organizującej konkurs Fundacji Grand Press, powiedziała „Gazecie Wyborczej”, że „»Press« i Andrzej Skworz nie mają już z tym konkursem nic wspólnego”. Prawda, że ciekawe? Może należałoby jednak dodać, że nie mają nic wspólnego poza nazwą i wieloletnią historią. Albo napisać na stronie internetowej całą prawdę zamiast półprawdy?

Czytamy mianowicie o jury, które z 99 książek wybrało „do finału trzynaście z nich [książek – przyp. M.C.]. 29 listopada br. podczas drugiego posiedzenia jury wyłoniono najlepszą piątkę”. Prawda jest natomiast taka, że wybrano spośród dziesięciu, bo troje finalistów zrezygnowało. Pani Mirowska stwierdziła jeszcze w „Wyborczej”, że „do jury konkursu na Książkę Reporterską Roku docierają informacje o atmosferze nacisku na osoby nominowane, by wycofywały się z konkursu. Niektórzy tym naciskom ulegają”. Jak już się mówi o naciskach, to może by warto napisać, kto je organizuje? I znowu ciekawa analogia. W przypadku Opola 2017 w TVP też mówiono o tajemniczych naciskach.

Zaczynam już żałować, że nie będę na wręczeniu nagród Grand Press. Opole po bojkocie jednak obejrzałem. I było to ciekawe widowisko, choć niekoniecznie z powodów artystycznych.