Nadprogramowy urlop latem i wsparcie partyjnych koleżanek i kolegów postawiło prezesa PiS na nogi. Jeździ na spotkania w całym kraju i prowadzi kampanię, wykorzystując wizerunek swojego kota i próbując punktować opozycję. Po spocie PiS, w którym nie odbiera na wszelki wypadek telefonów z Niemiec, Kaczyński odniósł się do internetowych żartów i memów, w których bezskutecznie próbowali się do niego dodzwaniać politycy opozycji, a nawet Lionel Richie.

Jarosław Kaczyński bez telefonu

– Ja, co prawda, nie mam przy sobie tego swojego telefonu, bo wypycha kieszenie (...). Ale tak mi mówią. A z drugiej strony, proszę państwa, od ośmiu lat krzyczą o dyktaturze, a teraz ciągle do mnie. Zupełnie ich nie rozumiem, ale trudno ich zrozumieć – mówił podczas konwencji.

Rafał Trzaskowski skrajnym lewakiem?

Fakt, do dyktatora nie ma co dzwonić, zwłaszcza że nie odbiera w obawie przed wygnieceniem garnituru. Być może jednak nie jest to słuszna strategia, bo jak się nie rozmawia z nikim oprócz wyznawców, to wiele ważnych informacji może umknąć. Na przykład taka, że Rafał Trzaskowski ma tyle wspólnego z byciem „skrajnym lewakiem”, o co oskarża go prezes, co Joachim Brudziński z baletem. Wyłączony telefon nie pozwoli też odebrać połączenia z byłym wiceministrem Piotrem Wawrzykiem, który być może chciałby wytłumaczyć prezesowi, kto i kiedy sprzedawał polskie wizy niebezpiecznym migrantom z państw muzułmańskich. Oczywiście, gdyby sam Wawrzyk miał własny aparat, bo ten podobno odebrał mu minister Zbigniew Rau, może właśnie przestraszony perspektywą kontaktu zdymisjonowanego ministra z prezesem.

Czytaj więcej

Za co Wawrzyk stracił stanowisko wiceszefa MSZ? W tle fałszywi filmowcy z Indii

Generalnie jednak w obecnych czasach telefon się przydaje, bo dostarcza ważnych informacji. Chyba że prezes wie, że i tak już nikt nie próbuje się z nim połączyć.