Michał Kolanko: Dlaczego Tusk szuka polaryzacji z Morawieckim

W ostatnich dniach dyskusja w polskiej polityce skupiała się między innymi na tym, że Donald Tusk - lider PO - nazwał premiera Morawieckiego „bambikiem”. Ale ciekawsze od samego faktu jest pytanie, dlaczego to zrobił.

Publikacja: 23.05.2023 18:58

Michał Kolanko: Dlaczego Tusk szuka polaryzacji z Morawieckim

Foto: PAP/Tomasz Waszczuk

Dzięki Donaldowi Tuskowi słowo „bambik” - zaczerpnięte ze slangu sieciowych gier komputerowych stosowanego przez młodych ludzi - zrobiło w ostatnich dniach oszałamiającą karierę. I trudno nie przyznać racji - co pisał już na łamach „Rzeczpospolitej” Artur Bartkiewicz - że Tusk w umiejętny sposób nie tylko zmienił nieco tory dyskusji politycznej, ale też puścił oko do młodych ludzi unikając poczucia jednocześnie żenady. Tusk zresztą w trakcie swojej politycznej kariery wielokrotnie już wcześniej pokazywał, że potrafi krótkim bon motem ustawić debatą na jakiś czas. A czasami, jak przy okazji słów „ciepłej wody w kranie” zdefiniować w lapidarny sposób klimat epoki.   

Ale ciekawsze od tego co Tusk mówi o premierze Morawieckim jest to, że mówi tak intensywnie właśnie o nim, a nie prezesie PiS Jarosławie Kaczyńskim. W końcu Tusk w ostatnich latach proponował np. debatę z liderem PiS, a nie debatę z premierem Morawieckim. Wtedy to było jasne - polaryzacja była budowana na osiach właśnie z Kaczyńskim, jako liderem PiS i historycznie głównym rywalem Tuska. Teraz wydaje się, że lider Platformy próbuje nowej polaryzacji - właśnie z premierem. Wykorzystując też ostatnią bardziej "gorącą" fazę wojny między Suwerenną Polską a premierem Morawieckim. 

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: Bambik Tuska czyli jak puścić oko do młodych i uniknąć krindżu

Wydaje się, że Tusk chce wykorzystać wszystkie możliwości politycznej polaryzacji. Bo dla niego liczy się nie tylko zwycięstwo nad PiS, ale też utrzymanie zarówno przed, jak i po wyborach dominującej pozycji Platformy jako największej partii po stronie demokratycznej opozycji w Sejmie, która rozdaje karty i wyznacza ton. W pewnym sensie nazwanie Mateusza Morawieckiego „bambikiem” mieści się w tej samej kategorii politycznych ruchów co organizacja marszu 4 czerwca, na który PO nie szczędzi sił i środków. W języku mniej elokwentnym można nazwać to „projekcją” siły - zarówno pod względem symbolicznym, jak i logistycznym czy finansowym. Bo Donald Tusk jako wytrawny polityk musi obstawiać różne scenariusze na przyszłość. Zarówno ten, w którym PO tworzy z innymi partiami na obecnej opozycji nowy rząd po wyborach, jak i ten, w którym PiS utrzymuje władzę. W obu scenariuszach liczy się to, by rozdawać karty - by być największą i najsilniejszą partią. Albo rządzącą po 15 październiku, albo opozycyjną.  Do tego służy polaryzacja. Nawet tak kontrintuicyjne politycznie jak starcie z premierem Mateuszem Morawieckim, a nie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. 

Zresztą jedno nie wyklucza drugiego. Za chwilę w centrum tej polaryzacji może być ponownie Kaczyński, a nie szef rządu. Jest jeszcze jeden aspekt - Trzecia Droga i Lewica. Tusk musi pilnować, by kampania wyborcza w ramach opozycji nie zmieniła się w wyścig, w którym dochodzi do polaryzacji nie na linii PiS-PO, ale też na linii PiS-Trzecia Droga (sojusz PSL i Hołowni) - Lewica-PO. Bo to rozbijałoby całą koncepcję polaryzacji, na której opierała się i opiera PO. 

A co na to PiS? Dla PiS polaryzacja z PO, a z Tuskiem w szczególności do najlepszy możliwy scenariusz. Tylko we wtorek pojawił się nowy spot wyborczy PiS, który jako pierwszy opublikował serwis 300polityka.pl, a w którym kwestionowana jest wiarygodność Tuska i jego obietnic. „Tusk się nie zmienił” - to hasło spotu.

I nie ma wątpliwości, że Tusk będzie się w tym kontekście pojawiał w komunikacji PiS aż do października. Bo politycy PiS w kuluarach powtarzają, że nie ma dla nich ważniejszej sprawy w polityce, niż wiarygodność lub jej brak. 

Dzięki Donaldowi Tuskowi słowo „bambik” - zaczerpnięte ze slangu sieciowych gier komputerowych stosowanego przez młodych ludzi - zrobiło w ostatnich dniach oszałamiającą karierę. I trudno nie przyznać racji - co pisał już na łamach „Rzeczpospolitej” Artur Bartkiewicz - że Tusk w umiejętny sposób nie tylko zmienił nieco tory dyskusji politycznej, ale też puścił oko do młodych ludzi unikając poczucia jednocześnie żenady. Tusk zresztą w trakcie swojej politycznej kariery wielokrotnie już wcześniej pokazywał, że potrafi krótkim bon motem ustawić debatą na jakiś czas. A czasami, jak przy okazji słów „ciepłej wody w kranie” zdefiniować w lapidarny sposób klimat epoki.   

Pozostało 83% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: Donald Tusk musi w końcu wziąć się za odbudowę demokracji