Prosta jak konstrukcja cepa maksyma Goebbelsa przynosiła skutki w ustrojach sankcjonujących użycie cepa albo przynajmniej pałki dla zastraszenia publiki, a dziś jest skuteczna w Korei Północnej, Chinach, w dużym stopniu w Rosji. Zawodzi jednak tam, gdzie kaganiec nałożony poddanym nie jest dość szczelny, aby stłumić dopływ świeżego powietrza, dlatego współczesna metodologia kłamstwa wymaga tęższych głów albo chociażby sztucznej inteligencji w ich zastępstwie.

Przykład pierwszy z brzegu: „Niemcy wraz z Brukselą oskarżają Polskę o łamanie trójpodziału władzy, a w Niemczech sami politycy wybierają sędziów i nikt im nie stawia zarzutów” – słyszy się z kręgów pisowskich. „Jeśli chodzi o Polskę, politycy niemieccy będą bez zastanowienia wspierać stowarzyszenia sędziowskie broniące przywilejów, których sędziowie nie mają i nie mogą mieć w ich kraju, a nagradzać każdego, kto wystąpi przeciw pisowskiej władzy” – grzmi europoseł Zdzisław Krasnodębski. Nie jest to żaden cep, bo rzeczywiście w Niemczech sędziów kreują politycy, a w Polsce Krajowa Rada Sądownictwa, gdzie sędziowie mają większość; czyżby więc pisowska Polska była lepsza i bardziej demokratyczna od zachodniego sąsiada?

Czytaj więcej

Sąd: Żurek ma pracować tam, gdzie przeniosła go Pawełczyk-Woicka

Na tym kończą się pozory prawdy. Nasza KRS jest wybierana przez Sejm większością trzech piątych głosów, ale jeśli się nie uda, wystarczy większość zwykła. W Niemczech sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybiera bezpośrednio parlament, lecz koniecznie większością dwóch trzecich głosów, co wymaga szerokiego porozumienia albo powoływania osób trzymających się z dala od polityki. Pozostałych sędziów wybiera komisja złożona z 16 ministrów sprawiedliwości poszczególnych landów oraz tyluż osobistości wybranych przez Bundestag, ale musi ona odzwierciedlać polityczny skład parlamentu. Zauważmy, że rządy landów pochodzą z innych wyborów niż parlamentarne, tak jak i u nas w sejmikach nieraz rządzi inna partia. Co więcej, kandydat musi uzyskać pozytywną opinię prezydium sądu, gdzie będzie orzekał, co w Polsce nie ma miejsca.

Owszem, system to nie bez wad, ale jakoś zrównoważony. Tymczasem w Polsce dzisiejszy „neosędzia” powoływany jest przez gremium uzależnione od pisowskiej większości sprowadzającej się nieraz do jednego (może nawet dokupionego?) głosu.