Jacek Nizinkiewicz: Nie jest bezpiecznie za rządów PiS

Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak tłumaczy, że nie wiedział, że rosyjska rakieta spadła pod Bydgoszczą. Wiedzy nie miał też zwierzchnik sił zbrojnych Andrzej Duda. Po śmierci dwóch Polaków w Przewodowie władza nie wyciągnęła żadnych wniosków.

Publikacja: 13.05.2023 06:00

Wicepremier, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak (PiS)

Wicepremier, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak (PiS)

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

"Wojsko Polskie nigdy nie było tak silne jak dziś"- mówił 3 stycznia Mariusz Błaszczak. "Jesteśmy wiarygodni i dbamy o bezpieczeństwo Polaków"- przekonywał premier Mateusz Morawiecki 2 maja. "Jeszcze nigdy polskie niebo nie było tak dobrze chronione jak obecnie" zapewniał 6 października Michał Jach, poseł PiS oraz szef sejmowej komisji obrony. Podobnych wypowiedzi było więcej, również ze strony Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy.

Wszyscy chcieliśmy wierzyć polskim władzom, że w obliczu agresji Rosji na Ukrainie my, jako najbliżsi sąsiedzi napadniętego państwa - jesteśmy bezpieczni. Wierzyła również opozycja, która częściej chwaliła niż ganiła rząd. Nawet jeśli zakupy rządu bez przetargów czy też uzupełnianie sprzętu bez namysłu były krytykowane, to jednak była to krytyka pełna umiaru. W sprawach bezpieczeństwa było porozumienie ponad podziałami między rządem i opozycją. I dobrze, bo tego wymaga chwila i racja stanu, nawet jeśli rządzący wojnę wykorzystywali politycznie.

Mariusz Błaszczak zbudował się politycznie jako szef MON, a wojna ukonstytuowała prezydenturę Andrzeja Dudy. Wszyscy chcieliśmy czuć się bezpieczni. I wciąż chcemy. Pytanie, czy możemy? Pierwsza czerwona lampka zapaliła się już w listopadzie zeszłego roku.

Czytaj więcej

Marek Kozubal: Poważny kryzys, gdy wojna u sąsiada

Gdy Radio ZET podało, że pod Przewodowem spadł pocisk, rząd PiS, który przez lata zapewniał, że Polska nigdy nie była tak bezpieczna, zapadł się pod ziemię. Władza przez lokalne media, na które ma wpływ próbowała zatuszować sprawę, grając na czas. Gdy to się nie udawało, politycy PiS zaczęli atakować dziennikarzy, którzy ujawnili tragedię, w której zginęło dwóch Polaków. Teraz sytuacja się powtarza.

Niezależne i wolne od politycznych nacisków media poinformowały, że pod Bydgoszczą znaleziono rosyjską rakietę. Władze milczały, mimo że rakieta w lesie leżała od listopada i aż do maja nie zabierały głosu.

Nie jest normalną sytuacja, gdy rządzący, którzy mają stać na czele bezpieczeństwa narodowego tłumaczą, że oni nie wiedzieli, bo im generał nie powiedział, a takie było tłumaczenie Mariusza Błaszczaka. Tłumaczenie dyskwalifikujące szefa MON! Tym bardziej, że generał podawał wcześniej, że informował przełożonych. Słowo przeciwko słowu. Albo szef MON kłamie, albo nie panuje nad podwładnymi. Oba warianty dyskwalifikują Błaszczaka.

Mariusz Błaszczak nie jest specjalistą od wojskowości. Nie jest ekspertem, który znałby się na armii. Jest szefem MON z przypadku, czyli z nominacji Jarosława Kaczyńskiego, który na obronności zna się jak na balecie. Największym jego atutem jest dostęp do ucha prezesa Kaczyńskiego, ale nie jest to argument przemawiający na korzyść Błaszczaka jako specjalisty od obronności.

Błaszczak stał się tak popularny w czasie wojny, że mówiło się o nim jako przyszłym premierze, gdyby PiS wygrało wybory jesienią. Pozycja szefa MON była na tyle mocna, że był również wymieniany jako kandydat PiS w przyszłych wyborach prezydenckich. Tym bardziej, że w sondażach zaufania cieszył się największym zaufaniem społecznym, obok Andrzeja Dudy, a z polityka trzeciego formatu, który wypowiadał się medialnie jak robot, stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci, również dzięki pracą nad sobą. Błaszczak miał przyszłość. Czy ma ją nadal? Uderza w niego sam prezydent.

Oczywiście Mariuszowi Błaszczakowi włos z głowy nie spadnie, nie dlatego, że jest kompetentnym szefem MON i nie popełnił błędów, ale dlatego, że jest pupilem prezesa PiS. Polityka wypiera bezpieczeństwo, to pierwsza konkluzja. Druga to taka, że w wojsku za Antoniego Macierewicza doszło do wymiany kadr i znaczna część doświadczonych dowódców, o silnym kręgosłupie moralnym, straciło stanowisko. Misiewiczyzacja wojska postępowała, czego dowodem były dymisje i silna pozycja Bartłomieja Misiewicza, podwładnego szefa MON Macierewicza.  Ale są też kolejne wnioski.

Czytaj więcej

BBN: Prezydent dowiedział się o rakiecie 26 kwietnia

Minister Błaszczak podkreślał, że nasz kraj zbudował już „wielowarstwowy system obrony powietrznej”. Gdyby system działał, dwie rakiety wroga naszych przyjaciół nie spadłyby na Polskę.

O ilu innych rakietach, które spadły na Polskę jeszcze nie wiemy? Czy rakieta pod Bydgoszczą była uzbrojona i na ile była niebezpieczna leżąc w lesie? Dlaczego nie szukano rakiety, skoro Rosja i Białoruś wiedziały, że pocisk spadł w Polsce i mogły wykorzystać sprawę propagandowo? A może rakieta nie została znaleziona przypadkiem i Rosjanie wiedzieli, gdzie ona spadła? Czy polski wymiar sprawiedliwości, na czele którego stoi Zbigniew Ziobro miał też wiedzę na temat znaleziska, i gra sprawą przed układaniem list wyborczych PiS i Suwerennej Polski? Pytań jest więcej, odpowiadających brak. 

PiS zrobi wszystko, żeby temat wyciszyć, bo jeśli do Polaków dojdzie świadomość, że rządzą nimi osoby niekompetentne i narażające na niebezpieczeństwo, a swoje wpadki tuszują, to wtedy to co było siłą partii Kaczyńskiego, czyli kwestie bezpieczeństwa, może się stać kulą u nogi, nie tylko ministra Błaszczaka.

Bo jeśli władze pozwoliły, żeby dwie rakiety spadły na Polskę, to dlaczego trzecia, czwarta i kolejne miałby nie spaść na nasze domy? Rząd się do tego nie przyzna, a usłużne media będą tuszować zagrożenie, tym bardziej przed wyborami. Przypadek reakcji na rakietę pod Bydgoszczą jasno pokazuje, że nie jest bezpiecznie za rządów PiS, i nie chodzi tylko o brak kompetencji i zdolności honorowych ministra Błaszczaka.

"Wojsko Polskie nigdy nie było tak silne jak dziś"- mówił 3 stycznia Mariusz Błaszczak. "Jesteśmy wiarygodni i dbamy o bezpieczeństwo Polaków"- przekonywał premier Mateusz Morawiecki 2 maja. "Jeszcze nigdy polskie niebo nie było tak dobrze chronione jak obecnie" zapewniał 6 października Michał Jach, poseł PiS oraz szef sejmowej komisji obrony. Podobnych wypowiedzi było więcej, również ze strony Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy.

Wszyscy chcieliśmy wierzyć polskim władzom, że w obliczu agresji Rosji na Ukrainie my, jako najbliżsi sąsiedzi napadniętego państwa - jesteśmy bezpieczni. Wierzyła również opozycja, która częściej chwaliła niż ganiła rząd. Nawet jeśli zakupy rządu bez przetargów czy też uzupełnianie sprzętu bez namysłu były krytykowane, to jednak była to krytyka pełna umiaru. W sprawach bezpieczeństwa było porozumienie ponad podziałami między rządem i opozycją. I dobrze, bo tego wymaga chwila i racja stanu, nawet jeśli rządzący wojnę wykorzystywali politycznie.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika