Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) zawsze lubiła pochwalić się sukcesami na polu walki z zagranicznymi szpiegami czy międzynarodowym terroryzmem. To drugie budzi jednak największy niepokój i przyciąga szczególną uwagę Rosjan. Zwłaszcza biorąc pod uwagę liczbę udaremnionych w ostatnim czasie zamachów.
W środę FSB poinformowała o zatrzymaniu w Moskwie grupy osób pochodzących z byłych republik radzieckich Azji Środkowej. Według lokalnych mediów zatrzymano co najmniej 12 podejrzanych. Mieli przygotowywać zamachy na terenie stolicy podczas obchodzonego w Rosji 9 maja Dnia Zwycięstwa. FSB twierdzi, że wykonywali oni zlecenie międzynarodowych organizacji terrorystycznych działających na terenie Syrii i Turcji. Przybysze w trakcie zatrzymania mieli przy sobie karabiny Kałasznikowa oraz dużą ilość materiałów wybuchowych.
Rosyjskie media podają, że podejrzani planowali strzelać do tłumu podczas organizowanego przez władze marszu „Nieśmiertelny pułk". W zeszłym roku na czele kilkusettysięcznego tłumu z portretem swojego ojca, uczestnika II wojny światowej, szedł osobiście Władimir Putin.
Sprawa zwróciła uwagę na politykę imigracyjną w Rosji. Jeszcze do niedawna oficjalne dane statystyczne na jej temat podawała Federalna Służba Migracyjna (FMS).
Ale w kwietniu została zlikwidowana przez Putina, a jej obowiązki przekazano MSW Rosji. Do tego zwolniono jedną trzecią wszystkich pracowników służby migracyjnej. Jednym z powodów takiej decyzji rosyjskiego prezydenta mogło być to, że jeszcze w 2014 roku tylko na terenie Moskwy znajdowało się ponad milion nielegalnych imigrantów. Zdecydowana większość z nich pochodzi właśnie z krajów Azji Środkowej.