Coraz częściej w mediach pojawiają się głosy, by obecnie – w obliczu wojny na Ukrainie – nie tylko porzucić nasze wewnątrzpolskie spory, ale nawet przestać je analizować i rozważać wpływ konfliktu za naszą wschodnią granicą na rodzimą scenę partyjną. Celują w tych apelach wieloletni propagandyści PiS, którzy – jak widać – nadal ochoczo spełniają oczekiwania władzy. Wszak taka rezygnacja nie tylko z uprawiania polityki wewnętrznej, ale nawet z jej opisywania, byłaby na rękę obecnie rządzącym.
Odrzucając jednak ich marzenia, warto zastanowić się nad tym, jak agresja rosyjska wpłynie na naszą politykę. Pierwszym wnioskiem – dość zresztą banalnym – jest wzrost popularności Zjednoczonej Prawicy. Pisałem o tym przed dwoma tygodniami na łamach „Rzeczpospolitej” i przewidywałem, że tak właśnie się stanie. Kilka sondaży opublikowanych w ostatnich dniach pokazało, że to łatwe do przewidzenia zjawisko rzeczywiście miało miejsce. We wspomnianym artykule tłumaczyłem powodujące to mechanizmy społeczne i psychologiczne, ale każdy może sobie wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje i dlaczego w obliczu zewnętrznego zagrożenia społeczeństwa skupiają się przy przywódcach.
Sondaże po nowemu
Dziś warto pokusić się o inną prognozę – jak będzie wyglądać rywalizacja polityczna (oraz ostatecznie kampania wyborcza) w najbliższych miesiącach. I pierwszym wnioskiem, jaki się nasuwa jest ten, że im dłużej będzie trwała wojna na Wschodzie, tym bardziej wpływać ona będzie na naszą politykę i słupki poparcia dla partii. Drugim, że może to skłonić obóz władzy do rozpisania przedterminowych wyborów, by to „polityczne złoto” (mówiąc językiem Mateusza Morawieckiego) przetopić na kolejne procenty poparcia społecznego. Trzecim, że kwestie bezpieczeństwa, zwłaszcza w kontekście dotychczasowej polityki zagranicznej wobec Rosji oraz Zachodu, mogą stać się kluczowym podziałem i głównym polem starcia.
Pierwszy wniosek wydaje się oczywisty i nawet nie ma sensu go uzasadniać. Jeśli dotychczasowy konflikt prawie całkowicie zdominował debatę publiczną, spowodował praktycznie zniknięcie innych tematów (z Covid-19, inflacją, drożyzną oraz łamaniem przez ZP zasady praworządności), to gdy zaostrzy się on oraz będzie pochłaniał jeszcze więcej ofiar, to jeszcze bardziej obecny będzie w świadomości Polek i Polaków. I choć pewnie nastąpi pewien efekt znużenia i przyzwyczajenia, to jednak trwanie wojny u naszych granic na pewno znacząco będzie oddziaływać na nasze postawy polityczne.
Drugi wniosek jest mniej oczywisty – bo to, czy Jarosław Kaczyński zdecyduje się na ryzyko przedterminowej elekcji parlamentarnej nie jest jasne. Zyski są oczywiste, ale przeprowadzenie całej operacji – zwłaszcza w obliczu wojny na Wschodzie – może nie być łatwe. Ale to, że prezes PiS o tym myśli, jest oczywiste (może nie dla wspomnianych na wstępie prorządowych propagandystów, którzy nie dopuszczają pewnie do siebie, że ich idol może tak cynicznie traktować tragedię Ukrainy).