Białoruski dyktator w przeszłości nie raz fałszował wybory, nie raz wsadzał przeciwników do więzień. Na długie miesiące zamarzały jego relacje z Zachodem, ale z wiosną zawsze przychodziła odwilż i jego łodzi udawało się złapać wiatr w żagle. Nieśmiało, ale mógł manewrować. W wielu europejskich stolicach (a przede wszystkim w Warszawie i Wilnie) zdawano sobie sprawę z tego, że definitywne zerwanie relacji z Aleksandrem Łukaszenką skazuje zarządzaną przez niego Białoruś na imperialną Rosję. Wprowadzano sankcje, krytykowano, wspierano białoruską opozycję i media, ale nigdy nie decydowano się na kroki, które mogłyby osłabić białoruską suwerenność i niezależność.

Czytaj więcej

NATO: Rosja rozmieści na Białorusi 30 tys. żołnierzy. Biorą udział w ćwiczeniach

Zerwanie przez litewskie koleje współpracy z białoruskim producentem nawozów potasowych Biełaruśkalij dla Mińska może mieć nieodwracalne skutki. To jeden z trzonów białoruskiej gospodarki, jedno z kluczowych źródeł dochodu. Jedyna droga do rynków zbytu prowadzi teraz przez rosyjskie porty. A tam, za pośrednictwem mediów, już sugerują, że wszystko ma swoją cenę. Na rosyjskim podwórku karty rozdaje Uralkali, więc znajdujący się w podbramkowej sytuacji białoruski gigant potasowy może łatwo zostać filią rosyjskiego. Pod dużym znakiem zapytania pozostaje też los białoruskich rafinerii w Mozyrzu i Nowopołocku. Lwią część wytwarzanych tam produktów ropopochodnych eksportuje się na nad Dniepr. Ukraina dotychczas była drugim największym partnerem handlowym Białorusi po Rosji. Dla Łukaszenki to jedyna jeszcze otwarta brama na Zachód. Niedługo może się zamknąć. Za sprawą dziesiątek tysięcy rosyjskich żołnierzy, których sprowadzono na Białoruś przed nadchodzącymi największymi od czasów zimnej wojny manewrami. Tylko dlatego Putinowi opłaca się podnieść ciśnienie na granicy białorusko-ukraińskiej, by władze w Kijowie pod presją opinii publicznej zerwały relacje gospodarcze z Mińskiem. W Radzie Najwyższej już dawno powstała cała grupa parlamentarna, która zarzuca rządzącym handel z dyktatorem, że kupują od niego energię elektryczną, ciężarówki i autobusy.

Łukaszenko na własne życzenie wycofał się z Partnerstwa Wschodniego i odciął się od unijnych instytucji finansowych. Nie przyjdzie do niego już żaden poważny zachodni inwestor, a wielu zapewne ucieknie. Zachodni ambasadorzy nie wręczają mu listów uwierzytelniających, a funkcje białoruskiej dyplomacji coraz jawniej przejmuje już rosyjski MSZ. Z Mińska na Zachód latają już tylko ptaki, bo Białorusini docierają do europejskich stolic poprzez Domodiedowo i Szeremietiewo. Europa nie ma pomysłu na Białoruś, Łukaszenko nie ma oferty dla Europy. Zdaje się, że już nie panuje nad własną łodzią, porwały ją wschodnie wiatry, a wraz z nią, niestety, i całą 9-mln Białoruś.