Michał Kuź: Zdecydowanie w amorach

„Władza to największy afrodyzjak" – stwierdził Henry Kissinger.

Aktualizacja: 02.03.2017 23:20 Publikacja: 02.03.2017 19:56

Michał Kuź: Zdecydowanie w amorach

Foto: Materiały prasowe

Tak jest w istocie. Ten, kto ma władzę (i zdobył ją nie przypadkiem, lecz dzięki usilnym zabiegom), staje się atrakcyjny, nawet jeśli jego inne przymioty temu nie sprzyjają. Machiavelli porównywał zdobywanie władzy do brutalnych zalotów i podkreślał, że kluczowe jest tu okazanie woli i zdecydowania. Popędliwością i ekspresywnością nie sposób bowiem zastąpić pewności siebie. Dotyczy to wszystkich, którzy zajmują się polityką, bez względu na płeć i wiek. Wystarczy przypomnieć sobie angielską żelazną damę Margaret Thatcher z jej dumą i zimną determinacją.

Donald Trump też chyba już to zrozumiał. Po jego pierwszej przemowie do Kongresu otoczył go bowiem wianuszek gratulujących mu polityków. Czy radykalnie zmienił swój program? Bynajmniej. Po prostu, ku zaskoczeniu komentatorów, mówił jak mąż stanu, a nie wkurzony macho. Nie bał się też wyciągać ręki do oponentów. Kamera uchwyciła przez moment Berniego Sandersa, który bił brawo, zwłaszcza kiedy mowa była o tworzeniu miejsc pracy i planach socjalnych, takich jak niższe ceny leków.

To jasne, że pewność siebie i determinacja silnych graczy potrafią przyciągać polityków słabszych. Na przykład niedawno z Klubu Kukiza odeszły dwie młode posłanki. Wiele wskazuje na to, że zmierzają w stronę Nowogrodzkiej, nie wiemy tylko, co od nich dostanie kot prezesa. Doświadczeni przedstawiciele płci brzydkiej są jednak tak samo uwodzeni.

Jacek Saryusz-Wolski, wytrawny dyplomata i doświadczony polityk, także zaczął się umawiać na „randki" ze znanym europejskim uwodzicielem z polskiej partii rządzącej.

Cóż wobec tego wszystkiego ma uczynić opozycja, która afrodyzjaku, czyli władzy, nie ma? Chyba to samo co osoba pewna siebie i dojrzała, acz niemająca chwilowo powodzenia w amorach. Zachowywać spokój i udawać, że powodzenie jednak ma, aż w końcu samo przyjdzie. Zaś nerwowe tweetowanie o „zdradzie", wypowiedzi o „broni", którą ktoś do kogoś „strzela", przypominają histerię porzuconej przez chłopaka nastolatki. I zmniejszają polityczną atrakcyjność.

Autor jest politologiem z Uczelni Łazarskiego

Tak jest w istocie. Ten, kto ma władzę (i zdobył ją nie przypadkiem, lecz dzięki usilnym zabiegom), staje się atrakcyjny, nawet jeśli jego inne przymioty temu nie sprzyjają. Machiavelli porównywał zdobywanie władzy do brutalnych zalotów i podkreślał, że kluczowe jest tu okazanie woli i zdecydowania. Popędliwością i ekspresywnością nie sposób bowiem zastąpić pewności siebie. Dotyczy to wszystkich, którzy zajmują się polityką, bez względu na płeć i wiek. Wystarczy przypomnieć sobie angielską żelazną damę Margaret Thatcher z jej dumą i zimną determinacją.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Każdy może być Marcinem Kierwińskim. Tak zmieniła się debata
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Emmanuel Macron w swych deklaracjach jawi się jako wizjonerski lider Europy
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię