26 października 2001 roku ze swego domu w Drobinie został uprowadzony Krzysztof Olewnik. W związku z rocznicą tragedii przypominamy tekst, który ukazał się w "Rzeczpospolitej" w 2009 roku.
Po ogłoszeniu wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie dotyczącego zwolnienia z aresztu Jacka Krupińskiego, podejrzanego przez prokuraturę w Gdańsku, która prowadzi śledztwo w sprawie porwania i śmierci Krzysztofa Olewnika, ojciec ofiary powiedział, że „jest zdruzgotany”, a poza tym czuje się wypalony, gdyż – jak określił to jego pełnomocnik – „została zgaszona nadzieja na zrobienie postępu w śledztwie”.
Kim byli dowódcy
Cała ta zagadkowa sprawa przypomina scenariusz mrocznego filmu kryminalnego z tajemnicą w tle – polskie „Miasteczko Twin Peaks” albo „Tajemnice Los Angeles”.
Porwanie młodego biznesmena spod Płocka, jego los, udręka jego rodziny, intryga brutalnych porywaczy prowadząca do jego zabójstwa i otrzymania 300 tysięcy euro okupu, nieudolność i celowe zaniechanie działań przez policję, bałagan i niezborność prokuratury, niedorzeczne orzeczenia polskich sądów, krętactwo zamieszanych w sprawę polityków, okrutne milczenie i bezczynność kolejnych ministrów i wiceministrów sprawiedliwości (z Ryszardem Kaliszem na czele). Wreszcie seria czterech rzekomych „samobójstw” w więzieniach, gdy trzech skazanych za zabójstwo Olewnika i jeden strażnik więzienny powiesili się „załamani psychicznie” – wszystko to jest niesłychanym wydarzeniem społeczno-politycznym, które od ośmiu lat rozgrywa się na oczach zdumionej opinii publicznej.
Stan aparatu sprawiedliwości w Polsce, brak etyki i profesjonalizmu jego członków przerażają. A niemożność dotarcia do prawdy związana jest z wszechobecnym krętactwem i zmową klik. Czegoś takiego nie wymyśliłby żaden autor powieści sensacyjnych, nie odnotowały tego żadne kroniki kryminalne. To wygląda jak film i oczywiście powstanie zapewne niejeden obraz na ten temat. Można tylko mieć nadzieję, w odróżnieniu od wielu, że z czasem jakiś prokurator ustali, kim byli dowódcy tych kilku rzezimieszków w rodzaju skazanych Wojciecha Franiewskiego i Roberta Pazika. Być może pomoże mu w tym następna samobójcza śmierć.