Sprawa Olewnika, czyli polskie „Miasteczko Twin Peaks”

Niemożność dotarcia do prawdy w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika związana jest z wszechobecnym krętactwem i zmową klik. Czegoś takiego nie wymyśliłby żaden autor powieści sensacyjnych – pisze reżyser i scenarzysta

Aktualizacja: 26.10.2017 10:34 Publikacja: 26.10.2017 01:01

Ojciec i siostra zamordowanego Krzysztofa Olewnika

Ojciec i siostra zamordowanego Krzysztofa Olewnika

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

26 października 2001 roku ze swego domu w Drobinie został uprowadzony Krzysztof Olewnik. W związku z rocznicą tragedii przypominamy tekst, który ukazał się w "Rzeczpospolitej" w 2009 roku. 

Po ogłoszeniu wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie dotyczącego zwolnienia z aresztu Jacka Krupińskiego, podejrzanego przez prokuraturę w Gdańsku, która prowadzi śledztwo w sprawie porwania i śmierci Krzysztofa Olewnika, ojciec ofiary powiedział, że „jest zdruzgotany”, a poza tym czuje się wypalony, gdyż – jak określił to jego pełnomocnik – „została zgaszona nadzieja na zrobienie postępu w śledztwie”.

Kim byli dowódcy

Cała ta zagadkowa sprawa przypomina scenariusz mrocznego filmu kryminalnego z tajemnicą w tle – polskie „Miasteczko Twin Peaks” albo „Tajemnice Los Angeles”.

Porwanie młodego biznesmena spod Płocka, jego los, udręka jego rodziny, intryga brutalnych porywaczy prowadząca do jego zabójstwa i otrzymania 300 tysięcy euro okupu, nieudolność i celowe zaniechanie działań przez policję, bałagan i niezborność prokuratury, niedorzeczne orzeczenia polskich sądów, krętactwo zamieszanych w sprawę polityków, okrutne milczenie i bezczynność kolejnych ministrów i wiceministrów sprawiedliwości (z Ryszardem Kaliszem na czele). Wreszcie seria czterech rzekomych „samobójstw” w więzieniach, gdy trzech skazanych za zabójstwo Olewnika i jeden strażnik więzienny powiesili się „załamani psychicznie” – wszystko to jest niesłychanym wydarzeniem społeczno-politycznym, które od ośmiu lat rozgrywa się na oczach zdumionej opinii publicznej.

Stan aparatu sprawiedliwości w Polsce, brak etyki i profesjonalizmu jego członków przerażają. A niemożność dotarcia do prawdy związana jest z wszechobecnym krętactwem i zmową klik. Czegoś takiego nie wymyśliłby żaden autor powieści sensacyjnych, nie odnotowały tego żadne kroniki kryminalne. To wygląda jak film i oczywiście powstanie zapewne niejeden obraz na ten temat. Można tylko mieć nadzieję, w odróżnieniu od wielu, że z czasem jakiś prokurator ustali, kim byli dowódcy tych kilku rzezimieszków w rodzaju skazanych Wojciecha Franiewskiego i Roberta Pazika. Być może pomoże mu w tym następna samobójcza śmierć.

Sąd potrzebował newsów

Paradoksalnie, widząc w telewizji podejrzanego Jacka Krupińskiego wychodzącego z aresztu w Sztumie z kartonowym pudełkiem w rękach, poczułem niepokój o tego młodego człowieka, który w tej chwili przestał być bezpieczny. Bo ci, którzy zorganizowali porwanie, wiedzą, że on wie, i chociaż niczego nie zdradził w śledztwie, to może powie coś później, zacznie sypać, gdy zacznie się proces? Zwłaszcza że prokurator Niemczyk powiedział przecież, iż nie zrezygnuje z oskarżenia Krupińskiego.

Nie tylko Włodzimierz Olewnik uznał ten zdumiewający wyrok za tendencyjny i oddalający możliwość dalszego działania prokuratury. Także były minister spraw wewnętrznych Marek Biernacki, przewodniczący sejmowej komisji śledczej, powiedział, że jest przekonany o determinacji prokuratury w doprowadzeniu śledztwa do końca.

Przypomnijmy, że prokuratura w Gdańsku jest kolejną, która decyzjami ministrów sprawiedliwości w rządach SLD, PiS i PO prowadziła dochodzenia w tej głośnej sprawie. Niestety, były to dochodzenia kompromitujące – pełne zaniedbań, bałaganu, zaginięć akt i dowodów, zaginięć zeznań ważnych świadków, zaniechań kontynuowania wątków śledztwa, pomijania celowo niektórych osób podejrzanych (m.in. właśnie Jacka Krupińskiego).

Niezborna argumentacja sędzi sądu apelacyjnego Małgorzaty Mojkowskiej, że podejrzany Jacek Krupiński nie musi przebywać w areszcie, bo prokuratura nie przedstawiła „nic nowego”, byłaby śmieszna w komedii z okresu PRL, ale nie jest śmieszna, gdy może się okazać, że jest on współuczestnikiem porwania Olewnika i ważnym świadkiem skandalicznie prowadzonego wcześniej śledztwa. To ta prokuratura przecież naprawia błędy i zaniechania poprzedników.

Po co aresztuje się na dłużej niż na trzy dni podejrzanych? Po to, by ewentualnie wydobyć z nich jakieś zeznania, gdy zmiękną w areszcie, i po to, by odizolować ich od kontaktów i mataczenia z innymi sprawcami czynu kryminalnego lub przestępczego. Rozumowanie pani sędzi Mojkowskiej, że w przeszłości Jacek Krupiński wyjeżdżał za granicę i z niej wracał (więc nie ucieknie), jest bez sensu.

Otóż Jacek Krupiński w ciągu ośmiu lat nigdy wcześniej oficjalnie nie był oskarżony ani przez policję, ani prokuraturę o współudział w porwaniu swego przyjaciela Olewnika, wspólnika w firmie Krup-stal. Całe lata czuł się bezpiecznie, bo po złożeniu zeznań w pierwszym okresie śledztwa nikt go o nic nie podejrzewał ani go nie śledził. Mógł robić, co chciał, nie postawiono mu zarzutów.

Dziś jest inaczej, zarzuty stawia mu prokurator z Gdańska, poszlak jest wiele, np. billingi świadczące o kontaktach z porywaczami, kontakty z gangsterami. Są zeznania świadka, który widział Krupińskiego z jednym z porywaczy kłócącego się o pieniądze na Dworcu Zachodnim w Warszawie. Więc wcześniejsza sytuacja Krupińskiego i wiedza o jego uwikłaniu w tę sprawę była inna i dzisiaj sąd powinien raczej pomóc prokuraturze doprowadzić śledztwo do końca, niż je osłabiać, zwalniając z aresztu mocno podejrzanego Krupińskiego.

Uczynił to sąd apelacyjny w sytuacji, gdy w dużo mniej istotnych sprawach gospodarczych inne sądy trzymają w Polsce podejrzanych w aresztach po trzy lata! Tak stało się przecież w sprawie Marka Dochnala czy posła Andrzeja Pęczaka.

Teorie spiskowe

Co to wszystko znaczy dla opinii publicznej? Otóż znaczy bardzo wiele i wygląda źle. Uwolnienie z aresztu Krupińskiego wzmocni nie aparat sprawiedliwości, a środowisko przestępcze, które stoi za zleceniem porwania Olewnika. Wzmocni tzw. teorię spiskową, którą w Polsce tłumaczy się wiele wydarzeń, afer gospodarczych i politycznych, np. sprawę Rywina, a teraz także pozornie oczywistą zbrodnię kryminalną. Będą plotki i doprawdy niekorzystne komentarze na temat sądów.

Pierwsze skojarzenie – nazwisko sędzi Małgorzaty Mojkowskiej wielu osobom brzmi znajomo. To ona sądziła w procesie lustracyjnym byłą wicepremier Zytę Gilowską i uwolniła ją od zarzutu współpracy z SB na KUL w Lublinie. Właśnie ta pani sędzia otrzymała kolejną obarczoną podejrzeniami sprawę. Bo co się stanie, jeśli seria tajemniczych i podejrzanych „samobójstw” oraz śmierci w gronie sprawców porwania się nie skończy?

Ciekaw jestem miny i argumentacji sędzi Mojkowskiej, gdy zdarzy się coś innego – np. Jacek Krupiński wyjedzie za granicę i zniknie z oczu na zawsze. Albo gdy wyłowią jego ciało z Morza Śródziemnego koło Cypru? Albo gdy będzie miał tragiczny wypadek samochodowy... W tej sprawie nie można tego wykluczyć. Obserwujemy nagromadzenie „nieszczęśliwych wypadków” lub „samobójstw”, które dotąd znaliśmy tylko z kronik kryminalnych opisujących przestępstwa mafii włoskiej lub skrytobójstwa polityczne dokonywane w ZSRR i we współczesnej Rosji. Teraz nagle mamy także tajemnicze zabójstwa w demokratycznej Polsce. Dlatego ta sprawa jest tak ważna, a jej rozwiązanie zaświadczy, czy żyjemy w bezpiecznym państwie prawa. Wtyki są wszędzie

W społeczeństwie panuje dość powszechne przekonanie, że wtyki z dawnych służb specjalnych PRL są wszędzie. – Nie zrobiliście lustracji – no to macie! – powiedział mi znajomy Polak od 30 lat mieszkający w Niemczech i będący dziś obywatelem Niemiec. To samo powiedzieli przyjaciele z Czech, gdzie lustrację w sprawie ubrudzenia społeczeństwa współpracą z tajnymi służbami policji i wywiadu przeprowadzono zaraz po przemianie komunizmu w ustrój demokratyczny. W Niemczech i Czechach odsunięto poza tym pracowników Stasi i czeskiego SB od urzędów państwowych.

W Polsce przeprowadzono tylko „weryfikację” i budowę nowej policji, tajnych służb i wywiadu państwowego oraz wojskowego oparto na doświadczonych „towarzyszach” z PRL. Taka była ugoda Okrągłego Stołu i tak generał Czesław Kiszczak, szef MSW, został „człowiekiem honoru”, a generał Wojciech Jaruzelski aniołem stróżem pokojowej transformacji. Za te decyzje i poczynania płacimy dziś i długo jeszcze będziemy płacić.

Sprawa nieudolnego śledztwa, które przez osiem lat nie doprowadziło do znalezienia prawdziwych mocodawców porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, jest kompromitacją polskiego wymiaru sprawiedliwości. Były naczelnik policji Remigiusz Minda, któremu Włodzimierz Olewnik wręczył anonimowy list wskazujący miejsce przetrzymywania jego syna, wyparł się tego. A wezwany przed sejmową komisję śledczą odmówił złożenia zeznań. Teraz się odgraża, że zaskarży prokuraturę i prasę za rozpowszechnianie szkalujących go opinii lub podejrzeń.

Nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności za zgubienie (sfingowana kradzież auta policji) 13 tomów akt w czasie transportu przez dwóch nierozgarniętych policjantów, którzy jedli podobno obiad w restauracji i kradzieży auta nie widzieli. Ktoś „pomógł” w tym, aby akta zginęły. Swoją drogą, czy Sejm i MSWiA nie mają możliwości, aby przywołać ważnego świadka lub winnych zaniedbań służbowych do porządku?

Kto chce, niech wierzy

W niedawno opublikowanych badaniach opinii publicznej sądownictwo i sędziowie otrzymali drastycznie niskie oceny. Ponad 50 procent badanych jest przekonanych, że za wydawanymi wyrokami kryją się albo łapówki, albo układy. Sprawa porwania Olewnika czeka jeszcze na główną rozprawę sądową. Sejmową komisję śledczą powołano po to, aby dotrzeć do tajemniczych mocodawców porywaczy.

Ale wyrok sądu apelacyjnego nie pomoże prokuraturze w dalszym dochodzeniu. Sędziowie z Płocka i Warszawy, uwalniając Krupińskiego z aresztu, domagali się żelaznych dowodów, choć przedstawiono im znaczące poszlaki. Zapomnieli, że nie sądzili o winie lub niewinności podejrzanego.

W ubiegłym roku inna sędzia wydała zgodę na przeniesienie porywacza Pazika z najlepiej strzeżonego więzienia w Sztumie do więzienia w Płocku, gdzie wkrótce jako trzeci z zabójców Olewnika rzekomo powiesił się w celi. A potem jako czwarty powiesił się strażnik więzienny z Płocka, który pilnował herszta grupy porywaczy Franiewskiego. Ministerstwo Sprawiedliwości wydało oświadczenie, że te samobójstwa nie mają ze sobą nic wspólnego.

Kto chce, niech wierzy. Nie wierzą w to na pewno rodzice Krzysztofa Olewnika i jego siostra Danuta, która wykrzyczała prosto do kamery: „Nie wierzę w żadną Polskę, nie wierzę w polską sprawiedliwość!”. Sprawa Olewnika, jego porwania i zabójstwa, walka jego rodziny z aparatem sprawiedliwości to gotowy materiał na film nie tylko fabularny, ale i długometrażowy film dokumentalny, aby cała prawda mogła zostać ujawniona.

Autor jest producentem telewizyjnym, reżyserem i scenarzystą filmowym. Przygotowuje scenariusz filmu fabularnego o porwaniu Krzysztofa Olewnika.

Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?