W Europie rodzi się gniew

Europejczycy nie potrafili zjednoczyć się w imię solidarności, by razem stawić czoła kryzysowi, ale zjednoczą się w imię wściekłości, by pogrzebać zjednoczoną Europę – pisze szef Instytutu Obywatelskiego

Publikacja: 07.01.2013 18:39

Jarosław Makowski

Jarosław Makowski

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik PG Piotr Guzik

Dobrze już było. Teraz będzie tylko gorzej. Strach w Europie wydaje się dziś powszechny, dotyka i młodych, i starych, wchodzących w nowy, 2013 rok. Strach przed tym, co przyniesie przyszłość nadchodzących miesięcy, daje się posłyszeć na ulicach i placach miast Starego Kontynentu: od Warszawy po Lizbonę, od Aten po Berlin. I nie trzeba czytać analiz ośrodków europejskich badających społeczne nastroje, by wszędzie w tych miastach, jeśli tylko dobrze ucho przyłożyć, posłyszeć: „lękam się o jutro".

Rynek wszechmocny

Uczucie lęku nie jest tylko wiernym towarzyszem zwykłych zjadaczy chleba. Dziś jest on również wiernym kompanem europejskich polityków – Merkel, Hollande'a, Camerona, Montiego czy Tuska. Już dawno wszyscy nie czuli się tak bezsilni, gdy są pozbawiani mocy wobec otaczającej rzeczywistości. Od dawna politycy nie mieli tak znikomego poczucia, że przyszłość kraju czy pomyślność współobywateli w jakimkolwiek stopniu zależą od ich zdolności: inteligencji i politycznej wyobraźni.

Politycy, którzy wczoraj mając do dyspozycji państwo i związane z tym wszystkie narzędzia posiadające moc, by kolonizować naszą niepewną rzeczywistość, systematycznie się ich pozbywali, zostawiając całe życie społeczne, od edukacji poprzez służbę zdrowia na pastwę mechanizmów rynkowych. Te jednak, jak doskonale wiemy, są nieznośne i kapryśne. Działają tylko tam, gdzie ich mocodawcy osiągają zyski. Kiedy zysków brak, w mgnieniu oka przenoszą się w inne, jeszcze dziewicze dla rynkowych łowów terytoria. To nie Bóg, jak sądzą ludzie religijni, jest wszechmocny. Dziś wszechmocny jest rynek.

Przebiegłość tej nowej wszechmocnej siły, w wyniku której to rynek stanowi o naszym być albo nie być, jak odnotował amerykański konserwatywny filozof z Harvardu Michael Sandel, polega na tym, że „nawet nie zauważyliśmy, kiedy z gospodarki rynkowej przeistoczyliśmy się w społeczeństwo rynkowe". Inaczej: już dawno przestaliśmy być społeczeństwem obywatelskim, gdzie zbiorowym wysiłkiem realizujemy dobro wspólne. Staliśmy się natomiast społeczeństwem rynkowym, w którym liczy się tylko pieniądz i indywidualne zadowolenie.

Deficyt nadziei

Lecz mimo to rynek nie uchronił nas przed kryzysem. Przeciwnie: rynek w doskonały sposób potrafi stwarzać problemy, ale za żadne skarby nie wie, jak je rozwiązać. To dlatego, jak Unia Europejska długa i szeroka, słowo kryzys należy do jednego z najważniejszych pojęć używanych przez polityków, ekonomistów, badaczy społecznych, a nawet duchownych.

Mówić, że Europa jest w kryzysie, to głosić, że śnieg jest biały. Dojmująca jest jednak skala tego kryzysu: jesteśmy pogrążeni w kryzysie ekonomicznym, kryzysie gospodarczym, kryzysie politycznym, kryzysie społecznym, kryzysie wiary w Boga... Gdzie się nie obejrzysz, z każdej strony atakuje jakiś kryzys.

A jednak to nie wszechobecny kryzys jest największą bolączką współczesnej Europy. Tym, co nadciąga wielkimi krokami i co najpewniej wybuchnie ze zdwojoną siłą w 2013 roku, jest wściekłość. Ta buzuje niczym zagotowana woda pod pokrywką czajnika w europejskim ludzie. Dziki gniew, który zobaczymy na ulicach i placach naszych miast wiosną. Ludzka wściekłość i gniew, które zapewne przeobrażą się w formy drastycznych protestów. I znów: od Aten, przez Rzym, po Warszawę, na ulicę wylegną masy oburzonych.

Ale jak rodzi się wściekłość? Jest ona owocem deficytu nadziei. Jeśli nie ma nadziei, nie ma jutra. Jeśli nie ma jutra, nie ma przyszłości. Co zatem jest? Tylko dziś. Tu i teraz. Europę nie tyle pogrąży kryzys ekonomiczny, ile pogrąży ją dojmujące poczucie beznadziei. Kiedy europejscy liderzy będą organizować kolejne „szczyty ostatniej szansy", na europejskich ulicach będą wznoszone barykady. Kiedy politycy będą się spierać o nowy budżet unijny, ludzie będą już sobie skakać do gardeł. I będzie to chichot historii, że Europejczycy nie potrafili zjednoczyć się w imię solidarności, by razem stawić czoła kryzysowi, ale zjednoczą się w imię wściekłości, by definitywnie pogrzebać projekt zjednoczonej Europy, który z takim trudem budowali nasi dziadkowie, babcie, matki i ojcowie.

Nadzieja, odwaga, determinacja

Czy można przeciwstawić się narastającej w ludziach wściekłości? Jeden ze świadków XX wieku, bojownik francuskiego Ruchu Oporu i pisarz Stephane Hessel notuje w swoistym testamencie „Czas oburzenia!": „Wściekłość (...) jest zrozumiała, powiedziałbym nawet, że jest naturalna, a mimo to nie jest możliwa do zaakceptowania, ponieważ nie pozwala przynieść rezultatów, które zapewne może przynieść nadzieja".

Tyle że dziś tkwimy w swoistym paraliżu, niemocy, niewierze w to, że nasze działania mogą przynieść realne i dobre zmiany. Nasz stan to oczekiwanie: że zdarzy się coś lub przyjdzie ktoś, kto odmieni negatywny bieg historii. Że jakaś siła z zewnątrz zdejmie z nas odpowiedzialność za świat, który został nam powierzony. Ale cuda się nie zdarzają, jeśli my – kobiety i mężczyźni – dobrowolnie rezygnujemy z zaangażowania. Odmawiamy partycypacji w „naprawie świata". Dlaczego? Bo żądamy instrukcji „obsługi naprawy świata", tak jak dostajemy instrukcję obsługi nowego smartfona. Sorry, ale nie istnieje instrukcja naprawy świata.

Czujecie się rozczarowani? I słusznie! Byłby to przejaw z mojej strony szarlatanerii, gdybym powiedział, jak „naprawić świat". Przyznaję: nie wiem! Daleki jestem również od tego, by „brać historię szturmem" – to zawsze kończy się tym, że ulice spływają krwią. Nie znaczy to, że nic się nie da zrobić. Przeciwnie, „zbawienia" nie zaczyna się od tego, że chce się zbawić cały świat, ale od tego, że chce się ocalić swoją ulicę, potem dzielnicę, miasto, wreszcie: kraj... Tylko ten, kto potrafi zbawić (ocalić) swoją ulicę, będzie w stanie zbawić (ocalić) cały świat. Tylko ten, kto potrafi być wierny w małych rzeczach, będzie wierny i w rzeczach wielkich.

By jednak móc zbawiać świat, potrzebujemy – jak podpowiedział mi w rozmowie Zygmunt Bauman – praktykowania, użyję tu staroświeckiego pojęcia, trzech cnót: nadziei, odwagi, determinacji. Nadziei, gdyż – jak się już rzekło – bez niej nie można w ogóle myśleć o przyszłości. Odwagi, gdyż zawsze pojawią się przeciwności, które trzeba nam będzie pokonać. Determinacji, gdyż „naprawianie świata" nie jest jednorazowym aktem, ale codzienną harówką. Czy wiecie, kto praktykował wszystkie te trzy cnoty? Otóż praktykował je nasz, Polaków, wielki przyjaciel, Vaclav Havel. I właśnie dlatego napisał esej pod znamiennym tytułem: „Siła bezsilnych"! Św. Paweł w I Liście do Koryntian powiada: „A teraz trwają nadzieja, wiara i miłość. A największa z nich jest miłość". Parafrazując św. Pawła powiedziałbym tak: „A teraz trwają nadzieja, odwaga i determinacja. A największa jest nadzieja". Jeśli chcemy naprawiać Europę, musimy ponownie rozbudzić w sobie cnotę nadziei. I każdego dnia praktykować odwagę i determinację. Tylko wtedy, choć nie daję żadnych gwarancji, być może uda nam się zbudować „inną, lepszą Europę"!

Autor jest filozofem, redaktorem naczelnym kwartalnika „Instytut Idei" i szefem Instytutu Obywatelskiego, think-tanku Platformy Obywatelskiej

Dobrze już było. Teraz będzie tylko gorzej. Strach w Europie wydaje się dziś powszechny, dotyka i młodych, i starych, wchodzących w nowy, 2013 rok. Strach przed tym, co przyniesie przyszłość nadchodzących miesięcy, daje się posłyszeć na ulicach i placach miast Starego Kontynentu: od Warszawy po Lizbonę, od Aten po Berlin. I nie trzeba czytać analiz ośrodków europejskich badających społeczne nastroje, by wszędzie w tych miastach, jeśli tylko dobrze ucho przyłożyć, posłyszeć: „lękam się o jutro".

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę