Niechęć „Dziennika” (spadek sprzedaży w ostatnim roku o 18,8 proc.) do „Rzeczpospolitej” (wzrost o 3,1 proc.) jest sprawą dobrze znaną. Koronnym tego przykładem był neurotyczny i kuriozalny atak Cezarego Michalskiego na redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” w obszernym wywodzie „Męczeństwo Pawła Lisickiego na pluszowym krzyżu” („Dz”, 8.06.2007). Państwo pamiętają ten stek absurdalnych epitetów, które autor pracowicie nagromadził w jednym miejscu. Nie będę już więc nawiązywał do tamtej sprawy. Ostatnio mamy bowiem do czynienia z nową napaścią „Dziennika” na „Rzeczpospolitą”.
Najnowszym przejawem resentymentów „Dziennika” jest materiał zamieszczony na drugiej stronie gazety z 10 marca pod szyderczym tytułem „Jak »Rzeczpospolita« walczy z aborcją”. Przytacza się tutaj najpierw fragment artykułu Tomasza Terlikowskiego („Banalizacja aborcji”, „Rz” z 26 października 2007) wygrzebany z archiwum i nagle użyty jako przykład hipokryzji oraz cynizmu autora, który pisze sobie swoje teksty, rzeczywistość zaś ośmiesza jego pisaninę.
Przytoczę tylko dwa wyimki z cytowanego przez „Dz” tekstu Terlikowskiego: „Kliniki aborcyjne w supermarketach, pigułki wczesnoporonne na każde żądanie, także dla nastolatek, czy najnowsza propozycja polityków brytyjskich, by zabiegi przerywania ciąży mogły być wykonywane w domach zainteresowanych tą »usługą« kobiet – to już nie szokująca wizja z gatunku science fiction, ale w niektórych krajach codzienność. (...) Dziś w napędzanym konsumpcją społeczeństwie możliwość przerywania ciąży staje się jedną z wielu łatwo dostępnych usług (...)”.
Pod tekstem Terlikowskiego „Dziennik” przywołuje ogłoszenia z „Życia Warszawy” (nowy dodatek do „Rzeczpospolitej”), gdzie – w lekko tylko zawoalowany sposób – zamieszcza się oferty usług opisywanych przez Terlikowskiego, np.: „Ginekolog, farmakologiczne wywoływanie miesiączki, tel. xxx xxx xxx; Ginekolog – dyskretnie, tel. xxx xxx xxx; itp.”.
Zatem „Dziennikowi” i jego naczelnemu należą się podziękowania, że gazeta zwraca uwagę na istnienie podobnych procederów prasowych u innych. Ale o co tak naprawdę chodzi w tej publikacji? Co to ma wspólnego z Terlikowskim?