Niespełna rok temu Rafał Ziemkiewicz założył Klub Ronina. „Rzeczpospolita” pisała wtedy o tej inicjatywie: „Jego nazwa oznacza w tradycji japońskiej rycerza słusznej sprawy nieznajdującego żadnego wodza, któremu warto byłoby służyć. Ziemkiewicz dodaje: – W IV RP to los szczególnie bliski patriotom i konserwatystom. Trafna diagnoza: konserwatyści nie mają dzisiaj w Polsce swojej partii. Są roninami.
Wprawdzie PO i PiS, ugrupowania dominujące na scenie politycznej, mają w warstwie retorycznej wiele elementów konserwatywnych, lecz są to tylko pojedyncze, głównie właśnie retoryczne akcenty, niebudujące tożsamości.
Zdefiniujmy konserwatyzm jako niechęć do gwałtownych przemian i szczególną troskę o nieniszczenie tego, co dobrze działa; sprzeciw wobec tworzenia sztucznych, narzucanych ogółowi rozwiązań w imię ideologii; szacunek dla instytucji i wszelkich trwałych rozwiązań; niezgodę na zasadę cel uświęca środki, zwłaszcza w polityce wewnętrznej; upodobanie do zmian ograniczonych i niewielkich, za to stabilnych i skutecznych.
Twórcy Polski XXI na własne życzenie – albo z własnej niemocy – znaleźli się na dalekim aucie i stamtąd próbują dyktować reguły gry na boisku
Przyłóżmy tę uproszczoną definicję do obu partii, a zobaczymy, że żadna z nich konserwatywna nie jest. Prawo i Sprawiedliwość w sferze gospodarczej oscyluje wokół etatyzmu i socjalizmu. W sferze politycznej można je nazwać ugrupowaniem narodowo-ludowo-rewolucyjnym, z kultem skuteczności za wszelką cenę, pogardą dla instytucji, wiarą w zaufanych, choćby i prymitywnych umysłowo ludzi, a nie w trwałe rozwiązania, zdolnością do rozmontowywania, ale już nie budowania.