Ponad trzy czwarte Polaków twierdzi, że nie lubi oglądać reklam. Połowa, widząc reklamę, zmienia kanał telewizyjny. Największe zużycie wody w łazienkach odnotowuje się w trakcie przerw reklamowych. Analogicznie jest w przypadku wystąpień polityków, tylko dane są jeszcze bardziej druzgocące. A skoro przeciętni Kowalscy nie chcą oglądać polityków, to trzeba ich zmanipulować, aby im się wydawało, że nie trafia do nich komunikat polityczny. Trafnie ten problem rozwiązała Platforma Obywatelska, stosując marketing trojański.
Ów trik polega na mamieniu ludzi formą, opakowaniem, stylem, tak, aby nie zauważyli, kiedy ktoś wpływa na ich postawy. Jest to strategia skuteczna, zgodna z obecnym duchem czasów. W dobie bombardowania ludzi milionami komunikatów, człowiek coraz bardziej działa w sposób automatyczny, bez refleksji. Kieruje się sloganami, ogólnym wrażeniem, emocjami. Platforma unika więc dyskusji o meritum, obiecuje zaś apolityczny cud drugiej Irlandii, spokój i normalność.
Premier niczym superbohater udał się łodzią do Juraty, gdzie przy winie przekonał zalęknionego prezydenta, by ten podpisał traktat lizboński i uratował Polskę przed hańbą
Ciekawie została też przez PO rozegrana niedawna wojna o traktat. Zgodnie z relacjami niektórych mediów, ulegających nimbowi PR-owców Tuska, pan premier niczym superbohater łodzią udał się do Juraty, gdzie przy winie przekonał zalęknionego prezydenta, aby ten podpisał traktat lizboński i uratował przed hańbą polski naród, a przy okazji ustrzegł przed śmiercią partię swojego brata potwora.
To marketingowe opakowanie służyło nie tylko osiągnięciu celu, jakim było podpisanie traktatu, ale również realizacji drugiego triku, jakim jest strategia segmentacji. Jej mechanizm działania to podział wyborców na mniejsze grupy i kierowanie do tych grup specyficznego programu politycznego. Sztuką tej strategii nie jest jednak sam wybór grup, ale stworzenie emocjonalnej więzi z wybranym elektoratem oraz wyrugowanie konkurencji do wyborczych nisz.