Bertrand Russel uważał, że ludzkość rozwijała się zbyt szybko intelektualnie i zbyt wolno moralnie. Dlatego jesteśmy nadto sprytni, ale moralnie niedojrzali. Karl Popper sądził, że jest akurat odwrotnie – ludzie są zbyt poczciwi i zanadto głupi, dlatego bardzo łatwo ulegają argumentom apelującym nie tylko do ich interesu, ale i do poczucia moralnego, nie będąc w stanie dokonać ich krytycznej oceny.
W naszym życiu publicznym mamy do czynienia z wypadkami i zjawiskami potwierdzającymi obie te diagnozy. Fakt, że rządy, w znaczeniu także symbolicznym, duchowym, sprawują amoralni cwaniacy, a szantażowi moralnemu ulegają znacznie liczniejsi poczciwcy i frajerzy, jest raczej przygnębiający.
Psychologiczną osobliwością jest trudność, jaką sprawia przeciętnemu człowiekowi akceptacja faktu, że ktoś może być w jakiejś dziedzinie wielce utalentowany, a jednocześnie ograniczony umysłowo i niewrażliwy moralnie. Podziw dla wyjątkowych umiejętności uniemożliwia praktycznie sprawiedliwą ocenę postępowania.
Świństwa życiowe pisarza łatwiej usprawiedliwiamy i wybaczamy niż łajdactwa stróża nocnego. Im bardziej odległa od naszych życiowych horyzontów jest umiejętność i dziedzina sprawności, tym większa staje się nasza tolerancja. Im większy szacunek dla rzemiosła, tym niższe kryteria moralne.
Znakomity fizyk jądrowy może liczyć na większe pobłażanie niż linoskoczek, choć dla nas równie niemożliwe jak zrozumienie teorii czasu i przestrzeni jest przejście po linie przez Wielki Kanion Kolorado.