[b][link=http://blog.rp.pl/rybinski/2008/10/12/krauzego-lekcewazyc-nie-mozna/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Jestem człowiekiem bardzo ufnym. Każdemu wierzę jak bratu. A już zwłaszcza politykom, ze szczególnym uwzględnieniem ludzi sprawujących władzę.
Jak to mówiono o przywódcach w świetlanych czasach Józefa Wissarionowicza: im widnieje.
Oni wiedzą lepiej. Od tego są. Mają informację, opłacają niezależnych ekspertów i specjalistów sporządzających uczciwe raporty, w których przedstawiają to, co jest naprawdę, a nie to, co ktoś chciałby usłyszeć. Politycy dźwigają z wysiłkiem odpowiedzialność, więc nie mogą się ani mylić, ani już zwłaszcza kłamać.
Zresztą po co mieliby kłamać? Kłamstwo ma krótkie nogi, tak jak korupcja ma długie ręce. Oczywiście wyobraźnia ludowa pokazuje polityka jako kalekę, wybryk natury na małych nóżkach, takich do kolan, z długimi rękoma ciągnącymi się po ziemi. Tymczasem zdrowy, czerstwy polityk nogi ma jak słupy Herkulesa, ręce krótkie trzyma we własnych kieszeniach, i to zaszytych, a wzrokiem bystrym świat przewierca od krańca do krańca, czuwając nad dobrem wspólnym i pomyślnością kraju.