Blady strach, jaki wywołała zapaść amerykańskiego systemu bankowego, padł nie tylko na Stany Zjednoczone. Także Europa zaczyna odczuwać konsekwencje amerykańskich zawirowań. Oczywiste jest, że w globalnym świecie, który przypomina naczynia połączone, gdy Ameryka kichnie, reszta świata może się spodziewać kataru.
Czy jednak dziś naszym największym zmartwieniem powinny być stan globalnych finansów i kondycja kapitalizmu?
Na pierwszy rzut oka nie ma co do tego wątpliwości. Widzimy, jak w pył obracają się fundamenty gospodarcze supermocarstwa. Jeśli pada „Rzym XXI wieku”, to kryzys może dopaść każde państwo. Zarazem obserwujemy, jak bardzo amerykański rząd i tamtejsze elity polityczne są na ten kryzys nieprzygotowane.
[srodtytul]Logika optymizmu [/srodtytul]
Sęk w tym, że uwaga, jaką poświęcamy kryzysowi finansowemu, przysłania polityczne i społeczne powody, dla których coraz więcej krajów dobija do gospodarczej ściany. Kluczowe pytanie brzmi zatem: jak amerykańscy politycy w ogóle do owej katastrofy ekonomicznej mogli dopuścić? Jak sztaby doradców i ekonomistów mogły nie przewidzieć tak potężnego tąpnięcia? Innymi słowy: jaka jest rzeczywista natura kryzysów, na które nie jest przygotowany ani świat politycznych elit, ani tym bardziej zwykli obywatele?