Polityk prymitywista

Mam przechlapane. Platforma Obywatelska będzie rządzić wiecznie, stworzy tysiącletnią Rzeczpospolitą, a Stefan Niesiołowski, siedząc po prawicy Bronisława Komorowskiego, sądzić będzie żywych i umarłych – pisze felietonista

Aktualizacja: 30.11.2008 21:22 Publikacja: 30.11.2008 21:10

Maciej Rybiński

Maciej Rybiński

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

[b][link=http://blog.rp.pl/rybinski/2008/11/30/polityk-prymitywista/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Początkowo miałem zamiar nazwać pana wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego Władysławem Machejkiem III Rzeczypospolitej. Taki mam odruch. Kiedy słyszę albo czytam określenie "mocodawcy", od razu kojarzy mi się z Machejkiem.

Machejek, pisarz partyjny i redaktor naczelny krakowskiego "Życia Literackiego", miał taki światopogląd – każdy, kto odchylał się od jedynie słusznej linii i miał odmienne poglądy, szedł na pasku swoich mocodawców. Kiedyś nawet napisałem do niego w tej sprawie list, zwracając mu uwagę, że do jego artykułu zakradł się przykry błąd korektorski. W zdaniu "a potem Światło uciekł do swoich mocodawców" powinno być napisane "od swoich mocodawców". Nie poprawił.

Ale porównanie, przy całym podobieństwie także stylistyki, byłoby krzywdzące. Dla Machejka, który miał dziwne przebłyski przytomności. Jak wtedy, kiedy złożył w imieniu ZLP kwiaty w Katyniu, a potem rugany przez Gomułkę zapytał z głupia frant: "Towarzyszu Wiesławie, to nie Niemcy?". Albo kiedy na pytanie reżysera w czasie premiery jakiegoś sowieckiego produkcyjniaka w Teatrze im. Słowackiego, jak mu się podoba sztuka, odparł: "No, świetna, znakomita, tylko jakaś taka, wiecie, ch...".

[srodtytul]W polskiej pustyni i w puszczy[/srodtytul]

Myślę, że nominacja Stefana Niesiołowskiego na Teofila Ociepkę III RP będzie w pełni sprawiedliwa. Ociepka to był malarz prymitywista, amator, taki polski Celnik Rousseau, który malował nieistniejący świat swoich fantazji, jakieś jaskrawokolorowe prehistoryczne puszcze zaludnione przez potwory. To samo mniej więcej robi Niesiołowski słowami.

Najjaskrawszymi epitetami kreśli obraz nieistniejącego świata, zamieszkanego przez czające się, krwawe i potworne pałuby czyhające na barwne, niewinne motylki, które Niesiołowski akurat pasie w swoim stadzie, a nie nabija na szpilki. Prostota tej wizji, jej dualizm, gminny i naiwny manicheizm całkowicie usprawiedliwiają nadanie Niesiołowskiemu honorowego tytułu wiecowego polityka prymitywisty.

Kolejny obraz prymitywisty z cyklu "W polskiej pustyni i w puszczy" wydrukowała w ostatnią środę "Gazeta Wyborcza". Przeczytałem to na żądanie moich mocodawców, inaczej by mi się nie chciało. Główne zdanie tego dzieła, zatytułowanego "PiS-ie, dość tego", brzmi: "Wyeliminowanie PiS-u jako partii mogącej dorwać się do władzy jest patriotycznym obowiązkiem PO". Piękne zdanie. Trzeba by je wyryć w marmurze jako hasło prawdziwych demokratów.

[srodtytul]Kaczyńscy do Wronek[/srodtytul]

Czołowy polityk partii rządzącej ogłasza, że jej celem jest pozbycie się z życia publicznego największego ugrupowania opozycyjnego. Po prostu pozbycie się konkurencji. Od dawna miałem podejrzenia, że niektórzy członkowie opozycji antykomunistycznej wcale nie należeli do opozycji demokratycznej. Zwalczali monopol PZPR nie po to, aby na to miejsce wprowadzić pluralizm demokratyczny, tylko inny monopol. Własny.

Stefan Niesiołowski właśnie to potwierdził. Co gorsza, obserwacja wszystkiego, co się wyrabia w polskiej polityce, wskazuje, że ta szlachetna idea jest realizowana. I że do jej spełnienia używa się całego aparatu państwa ze służbami specjalnymi na czele. Przy aplauzie części mediów, z doskonale zorganizowaną klaką.

Niesiołowskiemu to jednak nie wystarcza. Dla niego każdy, kto w tym nie uczestniczy, każdy, kto ma własne zdanie, własne poglądy i własną hierarchię wartości i w dodatku ośmiela się tego nie ukrywać, jest zdrajcą, odszczepieńcem, parrycydą i łajdakiem.

"Zdumiewające – pisze Niesiołowski – jak wielu dziennikarzy gotowych było kiedyś i jest obecnie służyć złej sprawie. PiS nie może narzekać (...) na brak usłużnych dziennikarzy gotowych uzasadnić wszystko, byle tylko przypodobać się PiS-owskim mocodawcom, wyładować własną frustrację, odreagować beztalencie. Czytając między innymi Rybińskiego czy Ziemkiewicza, bardziej rozumiem, jak było możliwe to, co wypisywali np. marcowi publicyści".

Rewelacja. Genialne. Facet, który domaga się wyeliminowania raz na zawsze z życia publicznego całej formacji, zarzuca ludziom, którzy w tym nie uczestniczą, jakieś marcowe paralele. A przecież sam jest na najlepszej drodze do tego, aby rzucić hasło "Rybiński na Madagaskar". PiS na Syberię. Kaczyńscy do Wronek

[srodtytul]Umysłowość marszałka[/srodtytul]

Trochę mnie przeraża atmosfera, w jakiej musi żyć i działać wicemarszałek Sejmu, skoro nie przychodzi mu do głowy – może zresztą ma za daleko – żadne inne wyjaśnienie odmienności cudzych poglądów od jego własnych, i to aktualnych, jak tylko wysługiwanie się, wykonywanie poleceń mocodawców i parcie do przypodobania się. Kto i o jakim formacie umysłowym i moralnym otacza wicemarszałka, kto się plącze wokół Platformy, że Niesiołowskiemu wyhodował się taki pogląd na ludzi i ich motywacje? Wbrew intencjom Stefan Niesiołowski okazał tutaj pogardę nie mnie i nie Rafałowi Ziemkiewiczowi, tylko własnym akolitom. Oczywiście, gdybym był redaktorem "Gazety Wyborczej", pozwałbym Niesiołowskiego do sądu i kazał mu udowodnić, że mam mocodawców, których zalecenia wypełniam. Ale na włóczenie się po sądach z Niesiołowskim mam za duże poczucie i humoru, i honoru.

Dlatego pytam tylko: po co miałbym to robić? Dla jakich korzyści? Nie ubiegam się o państwową posadę ani członkostwo w radzie nadzorczej. Nie mam zamiaru kandydować do Sejmu ani Parlamentu Europejskiego i wobec tego nie muszę merdać ogonkiem, aby uzyskać lepsze miejsce na listach. Nie mam też ambicji bycia wicemarszałkiem Sejmu ani w jakikolwiek inny sposób żyć z budżetu, czyli pieniędzy podatników. Żyję sobie osobno i na własny rachunek. Nie liczę nawet na honory. Kiedy na 40-lecie kabaretu Pod Egidą chciano nam dać jakieś medale, odmówiłem, bo rzeczą satyryka i felietonisty jest dostawać cięgi, a nie odznaczenia. To samo zrobił Rafał Ziemkiewicz.

Wiem, że trudno to zrozumieć komuś z taką umysłowością. Po prostu w pale się nie mieści politykowi, który w czasach, gdy był członkiem ZChN, bił na alarm (na łamach "Nowej Europy"), że wraz z przystąpieniem do Unii Europejskiej Polska stanie się państwem ideologicznym, prowadzącym politykę dechrystianizacji i degradującym katolików, iż można żyć i myśleć wbrew koniunkturze.

[srodtytul]Mam przechlapane[/srodtytul]

Wbrew diagnozie Niesiołowskiego nie jestem frustratem, bo niby czym miałbym się frustrować. Jego opiniami? Za mojego życia przetrwałem wielu Niesiołowskich różnej rangi, o których nikt dziś nie pamięta, więc żaden to powód do frustracji. Co do beztalencia, proszę się nie martwić, też jakoś sobie radzę, już od 40 lat, nie tylko w Polsce. Jak będę potrzebował protezy, jak wielu innych, to na pewno nie wesprę się na Niesiołowskim, bo prędzej czy później upadłbym na mordę.

Mimo wszystko wiem, że mam przechlapane. Platforma Obywatelska będzie rządzić wiecznie, stworzy tysiącletnią Rzeczpospolitą, a Stefan Niesiołowski, siedząc po prawicy Bronisława Komorowskiego, sądzić będzie żywych i umarłych. Życzliwi, tryskający talentem, publicyści mili sercu wicemarszałka spoczną w Alei Zasłużonych, a mnie się pochowa pod płotem, między samobójcami.

Co gorsza, kiedy stanę przed obliczem Pana, Bóg zapyta mnie stentorowym głosem: "Czemuś się opierał konieczności dziejowej, łajdaku, czemuś nie śpiewał w chórze z cnotliwymi, czemuś nie chylił czoła przed Niesiołem i nie całował jego ręki?". I co ja wtedy odpowiem? Przecież nie ze strachu, tylko z kindersztuby i dobrego wychowania nie powiem, gdzie mnie pan wicemarszałek może pocałować.

[i]Autor jest publicystą i felietonistą dziennika "Fakt"[/i]

[b][link=http://blog.rp.pl/rybinski/2008/11/30/polityk-prymitywista/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Początkowo miałem zamiar nazwać pana wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego Władysławem Machejkiem III Rzeczypospolitej. Taki mam odruch. Kiedy słyszę albo czytam określenie "mocodawcy", od razu kojarzy mi się z Machejkiem.

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Waluś nie jest bohaterem walki z komunizmem
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: W sprawie immunitetu Kaczyńskiego rację ma Hołownia, a nie Tusk