W interesującym artykule Tomasza Wróblewskiego („Kryzys bez lewicy”, „Rzeczpospolita” 16.02) znajdujemy wiele trafnych obserwacji dotyczących kondycji polskiej i światowej lewicy, a także charakteru obecnego kryzysu gospodarczego. Zarazem jednak Wróblewski zawarł w swym tekście sporą ilość tez – moim zdaniem – przynajmniej częściowo fałszywych.
Tez charakterystycznych dla zjawiska, które określam mianem współczesnego polskiego mesjanizmu. Jak każdy mesjanizm – szkodliwego. Bo wiodącego na intelektualne manowce i skłaniającego do poświęcania energii działaniom w najlepszym razie zbędnym, a często szkodliwym.
[srodtytul]Jesteśmy mądrzejsi[/srodtytul]
Współczesny polski mesjanizm opiera się na milczącym przeświadczeniu o wyjątkowości Polaków. Wyjątkowości opartej na przeżytym doświadczeniu komunistycznym i wynikającej stąd rzekomo wyjątkowej wiedzy o złowrogim wpływie lewicowości na… w zasadzie wszystko, a przede wszystkim na gospodarkę.
W sposób wręcz szokujący uwidacznia to polska reakcja na obecny kryzys. Gdy w jego obliczu niemal cały świat przypomina sobie recepty keynesowskie, gdy prawo obywatelstwa w wielkim stylu odzyskują wyklęte na salonach idee walki z kryzysem poprzez wydatki publiczne (niedawno ciekawie pisał o tym w „Rzeczpospolitej” Sławomir Sierakowski), w Polsce mało kto to dostrzega. Tu nadal króluje neoliberalna mantra.