Oddajmy Europę jej mieszkańcom

Bruksela rządzi dziś za pomocą dyktatorskich dekretów. Może tak się zachowywać z powodu obojętności i braku zainteresowania wyborców. Dlatego trzeba zachęcać ludzi do aktywności – pisze lider ruchu Libertas

Publikacja: 30.04.2009 02:33

Declan Ganley na spotkaniu inaugurującym powstanie polskiego oddziału partii Libertas, Warszawa, 1 l

Declan Ganley na spotkaniu inaugurującym powstanie polskiego oddziału partii Libertas, Warszawa, 1 lutego 2009 r.

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

Pięć lat po akcesji Polski do Unii Europejskiej głosy Polaków liczą się bardziej niż kiedykolwiek. Coś nowego dzieje się bowiem na naszym kontynencie. Coraz silniejsze są ruchy, których celem jest przywrócenie Europy jej mieszkańcom. [wyimek]Polacy lepiej niż ktokolwiek rozumieją, jak ważna jest odpowiedzialność polityków przed ich narodami. Bo to wy przewodziliście walce o demokrację 20 lat temu[/wyimek]

Wielu ludzi widzi Unię Europejską jako wielką dobroduszną instytucję, nad której kształtem nie warto się zastanawiać. To wygodne podejście. Ale błędne. Bo po 52 latach od powołania do życia Unia i jej system rządów wymagają dziś więcej uwagi niż kiedykolwiek. Władze Unii przed nikim nie są odpowiedzialne i nikt ich nie rozlicza z efektów działania. To kosztowny system – zarówno z punku widzenia demokracji, jak i finansów.

Unia Europejska w pierwszych latach swojego istnienia była latarnią w mroku zarówno dla swoich mieszkańców, jak i dla tych, którzy pozostali poza nią – a byli wśród nich i Polacy, i Irlandczycy. Nowa organizacja miała dwa podstawowe cele. Zapewnić trwały pokój i rosnący dobrobyt obywatelom państw europejskich. Dziś możemy stwierdzić, że oba te cele zakończyły się oszałamiającym sukcesem. Ale też warto dodać, że dziś świat jest już inny, a Europa musi się zreformować, jeśli ma przetrwać jako pozytywna siła w życiu Europejczyków.

[srodtytul]Obrastają w tłuszcz[/srodtytul]

Stoimy wobec bezprecedensowego kryzysu gospodarczego i ogromnej rywalizacji ze strony Chin, Indii oraz reszty świata. Recesja wymaga szybkiego i skutecznego działania na szczeblu unijnym. Bruksela nie potrafi jednak skutecznie zareagować na te, a także inne wielkie wyzwania – takie jak zmiana klimatu, terroryzm i imigracja. To skutek przede wszystkim braku odpowiedzialności władz Unii przed obywatelami państw europejskich.

Obecny Parlament Europejski jest potwornie rozdęty i rozbity na frakcje. Ponad 190 partii walczy w nim o swoje wąskie, partykularne interesy, a ich europosłowie obrastają w tłuszcz, pobierając wysokie diety i bez niczyjej kontroli refundując sobie wszelkie wydatki. Są przy tym pozbawieni realnego wpływu na władzę, bo to nie oni, ale 27 komisarzy – poza kontrolą obywateli Europy – ustanawia ponad 80 procent prawa, które nas wszystkich obowiązuje.

Polacy lepiej niż ktokolwiek rozumieją, jak ważna jest odpowiedzialność polityków przed ich narodami. To wy przewodziliście walce o demokrację w waszej części Europy 20 lat temu. Równie ważna jest nasza obecna walka o przywrócenie przejrzystości i otwartości w Brukseli dziś – pięć lat po przystąpieniu Polski do UE.

Być może nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, iż celem zakorzenionych w strukturach europejskich partii i wysokich rangą urzędników w Brukseli jest zagłuszenie głosu obywateli państw europejskich. Właśnie dlatego trzeba zapewnić mieszkańcom Europy swobodę wypowiedzi. Internet się rozwija. Nie ma powodu, żeby idee nie docierały do nas z każdego zakątka kontynentu… a nie tylko z gabinetów na zapleczu brukselskich biur.

To właśnie mam na myśli, kiedy mówię, że ruch polityczny Libertas jest inny niż pozostałe ugrupowania. Zainicjowałem Libertas przed pięciu laty, bo przeraził mnie sposób, w jaki Bruksela zagarnia władzę. Władzę, której nie towarzyszy odpowiedzialność przed wyborcami.

Traktat lizboński jest tylko najświeższym dowodem, że niewybrane przez nikogo elity forsują własne plany w Brukseli wbrew woli ogółu. Chociaż Francuzi w referendum w sprawie traktatu konstytucyjnego (który potem, po kosmetycznych zmianach, nazywano lizbońskim) powiedzieli „Non”, chociaż to samo uczynili Holendrzy – to biurokraci z uporem forsują antydemokratyczną eurokonstytucję. Zamiast raczej troszczyć się o miejsca pracy, o bezpieczeństwo i kwestie klimatyczne, Bruksela skupiła się na gromadzeniu prerogatyw władzy.

Jedno tylko ugrupowanie stawiło czoła Brukseli i wygrało: Libertas. Ze skromniutkiego biura w Dublinie poprowadziliśmy irlandzką zwycięską batalię przeciwko konstytucji lizbońskiej. A teraz rozwijamy naszą kampanię w powszechny społeczny ruch na rzecz autentycznej reformy europejskich władz w Brukseli. Ponieważ UE jest bardzo podzielona, tylko jednolita paneuropejska siła może spowodować, że wasz głos zostanie w końcu usłyszany.

Nie oznacza to, że lekceważymy partie polityczne działające w poszczególnych krajach. Problem polega na tym, że nie są one zdolne do przeprowadzenia w Brukseli jakichkolwiek zmian. Jest ich w Europie tak wiele, że nawet gdyby w wyborach do Parlamentu Europejskiego jakaś partia zdobyła wszystkie głosy w Polsce, to i tak miałaby tylko bardzo mizerną reprezentację. I nic by nie mogła zmienić.

[srodtytul]Duch „Solidarności”[/srodtytul]

Trzeba więc, aby Europejczycy przemówili wspólnym głosem w zasadniczych kwestiach, które nas wszystkich dotyczą. Najważniejszą z nich jest kryzys gospodarczy. Nadszedł czas na wskrzeszenie ducha „Solidarności”. Polskie rodziny – ale także rodziny w całej Europie – coraz oszczędniej wydają każdy zarobiony grosz. Czy podobnie zachowuje się Bruksela? W czasach ekonomicznego kryzysu należy zrobić wszystko, aby Unia Europejska mogła wesprzeć obywateli swoich krajów.

Nie proponujemy rzecz jasna, aby europejskie władze na siłę wymyślały programy dotyczące każdego szczegółu codziennego życia w Europie. Unia musi się zajmować tylko tymi problemami, które dotyczą jeśli nie wszystkich, to większości mieszkańców Europy.

Bruksela rządzi dziś za pomocą dyktatorskich dekretów. Może tak się zachowywać z powodu obojętności i braku zainteresowania wyborców. Dlatego trzeba zachęcać ludzi ze wszystkich środowisk do aktywnego zaangażowania we wspólne sprawy. Należy korzystać z nowych mediów, choćby z petycji internetowych, aby wyborców europejskich wciągnąć w mechanizm podejmowania decyzji. Powinniśmy także się domagać referendów, w których rozliczymy reprezentujących nas polityków.

Europa potrzebuje dziś ludzi, którzy nie zamierzają dłużej znosić obecnej sytuacji w unijnych instytucjach. Którzy będą chcieli się zaangażować. Niektórzy nazywają to ruchem oddolnym. Moim zdaniem jest znacznie lepsze słowo na opisanie tego zjawiska. Brzmi ono: DEMOKRACJA.

W całej Europie gromadzą się miliony ludzi, którzy chcą odnowienia Europy. Od pięciu lat, od przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, nigdy głos obywateli jej krajów nie był równie ważny jak obecnie. Przyszłość Europy jest w rękach jej obywateli.

[i]Autor, irlandzki biznesmen i polityk, jest założycielem i przewodniczącym ruchu politycznego Libertas, który doprowadził do odrzucenia w referendum w Irlandii traktatu lizbońskiego. W tegorocznych wyborach do europarlamentu Libertas startuje w wielu krajach Europy, także w Polsce

[b]Tekst napisany specjalnie dla „Rzeczpospolitej”[/b][/i]

Pięć lat po akcesji Polski do Unii Europejskiej głosy Polaków liczą się bardziej niż kiedykolwiek. Coś nowego dzieje się bowiem na naszym kontynencie. Coraz silniejsze są ruchy, których celem jest przywrócenie Europy jej mieszkańcom. [wyimek]Polacy lepiej niż ktokolwiek rozumieją, jak ważna jest odpowiedzialność polityków przed ich narodami. Bo to wy przewodziliście walce o demokrację 20 lat temu[/wyimek]

Wielu ludzi widzi Unię Europejską jako wielką dobroduszną instytucję, nad której kształtem nie warto się zastanawiać. To wygodne podejście. Ale błędne. Bo po 52 latach od powołania do życia Unia i jej system rządów wymagają dziś więcej uwagi niż kiedykolwiek. Władze Unii przed nikim nie są odpowiedzialne i nikt ich nie rozlicza z efektów działania. To kosztowny system – zarówno z punku widzenia demokracji, jak i finansów.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?