[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/07/27/lukasz-warzecha-idealne-miejsce-dla-jerzego-buzka/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
W atmosferze powszechnego entuzjazmu wywołanego wyborem Jerzego Buzka na szefa Parlamentu Europejskiego umknęły gdzieś dwa pytania. Pierwsze – czy były polski premier może i potrafi odróżnić się od swojego poprzednika, Niemca Hansa-Gerta Pötteringa. Drugie – czy oczekiwania wobec Buzka nie zostały rozdęte do irracjonalnych rozmiarów oraz czego możemy realnie oczekiwać.
[srodtytul]Solidarność energetyczna[/srodtytul]
Na drugie pytanie można już dziś odpowiedzieć twierdząco. Wybór Buzka został przyjęty z takim entuzjazmem, jakby były szef polskiego rządu został samodzierżawcą Unii Europejskiej, a nie przewodniczącym jej ciała parlamentarnego. Od razu pojawiły się postulaty, co Buzek powinien zrobić. Wiele z nich powstawało na zasadzie kontrastu z postawą Pötteringa, który nie udawał, że zostając przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, swoją narodowość zostawił za drzwiami.
Są dwie ważne dziedziny, do których Jerzy Buzek mógłby podejść w nowy, sposób: solidarność energetyczna wewnątrz Unii i poszerzenie UE. Aby się zorientować, jakie znaczenie miały dla Pötteringa te sprawy, warto zajrzeć do oficjalnego podsumowania jego kadencji. Owszem, znajdziemy tam paragraf poświęcony energetyce, ale tylko jako część większego rozdziału o… zmianach klimatu. Przeczytamy w nim jedynie, że źródła energii UE muszą być zdywersyfikowane.