Inicjatywa wyszła od „Solidarności”, a pierwszym partnerem w rozmowach stało się Stronnictwo Demokratyczne. Obecna partia Pawła Piskorskiego i Andrzeja Olechowskiego liczyła wówczas ponad 100 tysięcy członków. Owo peerelowskie ugrupowanie skupiało głównie rzemiosło i inteligencję. W latach 1980 – 1981 podjęło próbę usamodzielnienia się, a bardzo wielu jego członków należało lub wręcz działało w „Solidarności”. – W terenie dominowały nastroje opozycyjne. Właśnie wtedy nawiązałem kontakt z Lechem Wałęsą i przekonywałem go, by „Solidarność” próbowała pozyskać SD do współpracy – wspomina Tadeusz Bień, w Sejmie kontraktowym przewodniczący Klubu Poselskiego Stronnictwa.
Ale później był stan wojenny (grupa posłów SD głosowała przeciwko ustawie o stanie wojennym, za co stanęła przed sądem partyjnym) i przez kilka lat o żadnej współpracy nie mogło być mowy.
[srodtytul]Najsłabsze ogniwo[/srodtytul]
Podwaliny pod powstanie nowej koalicji dał Okrągły Stół. – Prezentowaliśmy tam poglądy całkowicie odmienne od tych przedstawianych przez PZPR i ZSL – opowiada Krzysztof Kotlarek, wówczas działacz SD, reprezentujący Stronnictwo w podstoliku polityczno-ustrojowym. – Zresztą już w 1981 r. mówiliśmy, że w Sejmie większość powinna mieć nie sama PZPR, ale koalicja PZPR – ZSL – SD, a powtórzył to oficjalnie w marcu 1988 r. ówczesny szef stronnictwa Tadeusz Witold Młyńczak – dodaje.
I podkreśla, że uczestnicy Okrągłego Stołu, na przykład Jacek Kuroń i Karol Modzelewski, „ciepło odbierali SD”. – Byliśmy traktowani jako najsłabsze ogniwo opozycji. Było oczywiste, że SD nigdy nie oparłoby się pokusie opuszczenia PZPR – mówił. Jego zdaniem „Solidarność” była zainteresowana pomysłami Stronnictwa na okres przejściowy od rządów komunistycznych do demokracji.