Każdy badacz odczuwa satysfakcję, kiedy wyniki jego pracy wywołują dyskusje, są istotne dla opinii publicznej i zauważane przez ekspertów. Dlatego z uwagą przeczytałem publikację znanego historyka, profesora Andrzeja Nowaka, dotyczącą prezentacji w „Gazecie Wyborczej” wyników badań realizowanych na zlecenie Muzeum II Wojny Światowej.
[wyimek]Są to pierwsze badania, w których tematami tabu nie są już Katyń, losy zesłanych na Sybir, przymusowo wcielanych do armii niemieckiej, zmuszanych do przyjmowania sowieckiego obywatelstwa czy mordowanych na Wołyniu[/wyimek]
Nie jestem historykiem, dlatego nie wypowiadam się na temat wyrażonych przez pana profesora poglądów odnoszących się do ustaleń nauk historycznych oraz opinii na temat polityki historycznej. Jako socjolog od dawna zajmujący się pamięcią zbiorową i współautor badań chciałbym się odnieść do warsztatowych aspektów projektu.
[srodtytul]Stan wiedzy potocznej[/srodtytul]
Świadom jestem wszystkich ograniczeń, jakie ma każda metoda badań społecznych. Wiem też, że profesjonalnym historykom i socjologom nie zawsze łatwo się rozmawia. Swoje robią różnice teoretyczne, zainteresowanie odmiennymi aspektami badanych zjawisk i tradycyjne akademickie specjalizacje. Historycy często są zdziwieni tym, że tak wiele osób deklaruje obojętność wobec przeszłości, a to, co o historii mówią i myślą „zwykli ludzie”, bywa niezgodne z ustaleniami nauk historycznych, pełne uproszczeń i zbyt łatwych ocen.