Choroba reżysera, rozbicie próby generalnej przez burzę (rano trzeba było wypompować 400 t wody), ulewa w trakcie widowiska to tylko parę złośliwych szczegółów, które dodatkowo utrudniały osiągnięcie poziomu, którego można się było spodziewać po tak wybitnym artyście. Samo widowisko jednak – w moim przekonaniu – miało wiele momentów naprawdę dobrych, ale – to brak podstawowy – koncepcja nie była czytelna dla widzów.
Sukcesem natomiast było zgromadzenie w Stoczni ok. 30 tys. głównie młodych, bawiących się ludzi, bo dzisiaj „Solidarność” kojarzy im się głównie z kłótniami i upartyjnieniem. Bardzo dobrze, że przemówili do nich ludzie "Solidarności” – prezydent Bronisław Komorowski i bohaterowie Sierpnia ’80 Lech Wałęsa i Bogdan Borusewicz. Sukcesem też był fakt, że przemówienia te transmitowały i TVP, i TVN24.
[srodtytul]Niezależność instytucji kultury [/srodtytul]
Problem z koncertem, jak postaram się to pokazać, był problemem zastępczym. Od samego bowiem początku mojej pracy w Gdańsku zaczęło narastać napięcie pomiędzy powstającym Centrum a Urzędem Miejskim. Urząd bowiem chciał traktować ECS jako podległą mu jednostkę.
Trzeba dodać, że – na ile się orientuję – jest to praktyka nader rozpowszechniona w całej Polsce. Jest ona jednak całkowicie niezgodna z obowiązującą ustawą o instytucjach kultury (DzU nr 13, poz. 123 ze zm.). Traktowanie to przejawiało się, począwszy od takich drobiazgów, jak naciski na podpisywanie przez dyrektora listy obecności i występowanie do urzędu z wnioskiem o delegację służbową, poprzez arbitralne „wcielanie” dyrektora, z obowiązkiem uczestnictwa, do ciał powoływanych ad hoc przez prezydenta miasta, po znaczące różnice koncepcyjne dotyczące budowy budynku ECS oraz przyszłości Centrum. I – jak sądzę – z tego powodu narastających rozbieżności, we wrześniu 2009 r. prezydent Gdańska delegował sam siebie do Rady ECS i jednomyślnie został wybrany jej przewodniczącym (rada ta m.in. opiniuje dla prezydenta miasta działania dyrektora ECS).
O fundamentalnych problemach tyczących przyszłości ECS trzeba jednak będzie napisać odrębny artykuł, bo domagają się one obszernego omówienia i – jak sądzę – domagają się ogólnopolskiej dyskusji. „Solidarność” jest bowiem narodowym dobrem.
Ogólnonarodowej dyskusji domaga się także relacja instytucji kultury i władz samorządowych. I chciałbym, by była to podstawowa teza tego tekstu. Zagwarantowana bowiem ustawowo niezależność instytucji kultury w praktyce często okazuje się fikcją.
[srodtytul]Wyrok przed obchodami [/srodtytul]
Podstawowym problemem w minionych latach był więc spór ECS z UMG o gwarantowaną prawnie niezależność. Nie oznaczało to dążenia do całkowitej autonomii instytucji kultury. Ustawa przewiduje bowiem „zwierzchnictwo służbowe” organizatora, tzn. prawo do powoływania i odwoływania dyrektora oraz do czynności kontrolnych. Relacja ta zasadniczo jednak się różni od „podległości służbowej”, co parokrotnie podkreślał w swoim orzecznictwie Sąd Najwyższy.
Problem ten połączył się z problemem upolitycznienia etosu "Solidarności" pomiędzy koncepcję konfrontacyjną i koncyliacyjną rocznicowych obchodów. Z całą mocą angażując się po stronie koncyliacyjnej, gdyż jest ona wierna etosowi „S”, dokonaliśmy zarazem wyboru mającego w obecnej chwili wymiar polityczny.
Być może przypadkowo, jak twierdzi red. Kurski, do akcji włączyła się „Gazeta Wyborcza”. Na początku sierpnia zwrócił się bowiem do mnie Rafał Kalukin z prośbą o udzielenie dłuższego biograficznego wywiadu dla „Dużego Formatu”. Druk tekstu (treść wywiadu jest dostępna na stronie ECS) zatwierdzonego przez redakcję, złamanego i zaopatrzonego w zdjęcia wstrzymuje red. Kurski w dn. 23 VIII. Dwa dni później ukazuje się napastliwy całokolumnowy wywiad z Bogdanem Lisem atakujący mnie i ECS (żądając sprostowania podanych przez niego faktów dostaję prawo do krótkiej repliki, ale jedynie w dodatku lokalnym).
Na zjeździe „Solidarności”, w dn. 30 VIII zaczynają mnie dobiegać nieoficjalne głosy, że moje „dni są policzone”. Co ciekawe, znajomi pokazują mi później, pochodzący z tego samego dnia, wpis na jednym z blogów o otrzymaniu informacji o ojcu Ziębie, który „niezadługo ma zostać wyrzucony z ECS”. Zauważmy, że wszystko to dzieje się przed koncertem, w przeddzień obchodów 30-lecia "Solidarności" w Stoczni.
Chciałbym jeszcze tylko dodać, że cytowany wcześniej przez mnie, bardzo pochlebny dla ECS, komentarz z blogu prezydenta Adamowicza, opatrzył on – pozornie bez związku – filozoficzną uwagą: „Ludzie kultury słusznie walczą o swoją autonomię, choć skarb wolności i niezależności jest kruchy i tak trudno się z nim należycie obchodzić”.
Rzeczywiście, kruchy jest skarb wolności i niezależności. I – jak życie pokazuje – nie umiałem się z nim należycie obchodzić.
[i] Autor jest dominikaninem, filozofem, teologiem i publicystą. Od 2007 roku jest szefem Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku, we wrześniu 2010 oświadczył, że rezygnuje ze stanowiska.[/i]