Polska polityka ma nową konkurencję: jak przepraszać, aby nie przeprosić. A to głowa państwa przeprasza opozycję w taki sposób, że wygląda to na wyrafinowaną kpinę. A to liderzy partii rządzącej składają kwiaty pod biurem PiS w sobotni poranek, w asyście tłumu borowców, gdy nikogo z opozycyjnej partii nie ma na miejscu.
Z drugiej strony: lider opozycji zgłasza gotowość do rozmów z rządzącymi, ale stawia warunek, aby przedstawiciele władzy najpierw podpisali dokument wymieniający przykłady użycia mowy nienawiści wyłącznie wobec jego partii. A liberalny publicysta nawołuje, aby nie dać się zaszantażować – bo nikt nikomu nie jest winien żadnych przeprosin.
Jak na razie nie grozi nam więc żaden kicz pojednania. Raczej jednostronny piarowski spektakl Platformy z cyklu “my chcieliśmy jak najlepiej, ale oni – no sami popatrzcie...”.
[srodtytul]Spróbujmy inaczej[/srodtytul]
A gdyby tak spróbować inaczej? Wyobraźmy sobie na przykład, że pod łódzkim biurem PiS kwiaty złożyliby – razem – liderzy wszystkich sejmowych partii, wśród nich Jarosław Kaczyński... Politycy Platformy już głoszą, że Kaczyńskiego nikt i nic nie skłoniłoby do takiego wspólnego gestu. Ale czy wcześniej ktoś z PO wykonał realną – a nie pozorowaną – próbę porozmawiania na serio o tym, jak zapobiec najostrzejszym wystąpieniom w polskiej polityce?