Janke: zostawić finansowanie partii z budżetu

Likwidacja finansowania partii pewnie trochę utrudniłaby życie Platformie Obywatelskiej. Jednak de facto wzmocniłaby przewagę partii Tuska nad pozostałymi ugrupowaniami – pisze publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 06.12.2010 20:45

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Donald Tusk mówi o oszczędnościach, o zabieraniu partiom pieniędzy, a jednocześnie w trakcie kampanii samorządowej okleił cały kraj swoim zretuszowanym ogromnym zdjęciem z napisem "Z dala od polityki". Za darmo? Za swoje oszczędności? Nie, za nasze podatników pieniądze. Wydane na finansowanie partii politycznych.

Słuchając dyskusji polityków o finansowaniu partii, musimy mieć pełną świadomość, że wszyscy – bez wyjątku – wciskają nam, wyborcom, kit. Nikt nie myśli o tym, co jest lepsze dla Polski i dla systemu demokratycznego, każdy wyłącznie kalkuluje, co komu się bardziej opłaca. Na którym rozwiązaniu może dziś stracić, a na którym zyskać.

Co nie znaczy, że nie warto zmienić obowiązujących zasad. Warto, bardzo warto.

Obecny sposób finansowania partii to jedna z przyczyn utrzymujących obecny, patologiczny stan w polskiej polityce. Nie dlatego, że utrudnia wejście nowym ugrupowaniom na scenę, ale przede wszystkim dlatego, że powoduje gnuśnienie wielkich graczy zabezpieczonych przed atakiem z zewnątrz i ich koncentrację na działaniach propagandowych, na które mają ogromne środki – a nie wymusza pracy merytorycznej.

[srodtytul]Media są najważniejsze [/srodtytul]

Obecny system został wprowadzony w czasie, kiedy się wydawało, że wielką wartością jest stworzenie stabilnego systemu kilku, a najlepiej dwóch silnych partii politycznych. Ludwik Dorn, autor projektu tego systemu, miał oczywiście wówczas w głowie interes swojej ówczesnej partii Prawa i Sprawiedliwości. Ale jego pomysł był na rękę także Platformie, więc wspólnie go uchwalono.

A o co dziś chodzi poszczególnym graczom?

Platforma chce (a w każdym razie mówi, że chce) zlikwidować finansowanie partii z budżetu, bo to piękny komunikat dla ludu, pokazujący, jak to oszczędna jest rządząca partia. Nie jestem przekonany, czy Donald Tusk naprawdę chce likwidacji dotacji (PO dostaje najwięcej pieniędzy), bo to jednak trochę skomplikuje ludziom Platformy życie. Ale nawet gdyby przez przypadek udało się ustawę w tej sprawie uchwalić, PO byłaby w sytuacji o wiele lepszej od konkurentów.

Po pierwsze – powszechnie uważa się, że ma bardzo wiele zgromadzonych środków. Po drugie – jako partia rządząca ma naturalną przewagę nad innymi, może korzystać z narzędzi, które mają rządzący: podejmować decyzje i skupiać na sobie uwagę opinii publicznej, finansować przez państwo takie projekty, które będą się kojarzyć z partią, jak np. Orliki. Po trzecie – ma ogromną i powiększającą się przewagę w mediach, które ciągle w swej większości szczerze nie cierpią Jarosława Kaczyńskiego i jego partii. Po czwarte – ma znacznie lepsze kontakty z biznesem niż konkurencyjne ugrupowanie, łatwiej jej będzie stworzyć sobie alternatywne źródła utrzymania.

Dlatego likwidacja finansowania partii, choć pewnie trochę utrudniłaby jej życie, de facto wzmocniłaby przewagę PO nad pozostałymi partiami.

Prawo i Sprawiedliwość wręcz przeciwnie. Nie ma życzliwych sobie mediów. Nie ma dobrych relacji z biznesem. Nie miało nigdy większego wpływu na ośrodki władzy, a po wyborach samorządowych straciło i go jeszcze bardziej. Jedyny sposób na przekonywanie do opinii publicznej to docieranie do niej bezpośrednio, poza mediami. A na to potrzebuje dużych pieniędzy.

SLD i PSL mają ogromne aparaty partyjne, a ich utrzymanie kosztuje, więc dla nich najważniejsze jest utrzymanie stanu obecnego.

Polska Jest Najważniejsza i tak pieniędzy dziś nie ma, więc sytuacja, w której inni mają mniej niż teraz, byłaby dla niej bardziej korzystna od stanu obecnego, kiedy inni mają bardzo dużo, a oni nic. Przy okazji, zgłaszając radykalny pomysł w tej kwestii, PJN mogła być obecna w mediach. A dla ugrupowania Joanny Kluzik-Rostkowskiej dziś – ze zrozumiałych powodów – to media są najważniejsze.

[srodtytul]Demagogia o oszczędnościach[/srodtytul]

Jednak żadne z proponowanych rozwiązań nie jest dobre. Ani zupełna likwidacja dotacji, ani pozostawienie spraw takimi, jakimi są dzisiaj. Obecny sposób dotowania partii promuje bardzo mocno najsilniejszych i powoduje, że ich możliwości – tylko z powodu dostępu do pieniędzy – rosną, a konkurentów słabną. Nie mówiąc o tych, którzy by dopiero chcieli wejść do polityki.

Każde rozwiązanie prawne jest w jakiś sposób odpowiedzią na potrzebę chwili. Gdyby w Polsce utworzył się dobry dwupartyjny system, który oddawałby poglądy i dobrze reprezentował interesy poszczególnych grup społecznych, pewnie nikt by nie narzekał. Gdyby jakość życia publicznego i jakość polityki były dobrze oceniane, pewnie nie byłoby powodu, by grzebać w przepisach.

Ale tak nie jest. Widać, że winni chyba są nie tylko ludzie, ale i mechanizmy. Coś źle działa. Niezadowolenie z jakości polityki jest dość powszechne, trzeba więc tworzyć mechanizmy, które mogą tę politykę poprawić.

Czy likwidacja finansowania partii może być takim lekarstwem? Absolutnie nie. To czysta demagogia. Nawet jeśli mamy kryzys i musimy oszczędzać, to nie możemy oszczędzać w głupi sposób. Likwidacja finansowania polityki z budżetu z jednej patologii wpędzi nas w inne, być może jeszcze gorsze. Polityka szybko może zostać "sprywatyzowana" i poddana dyktatowi tych, którzy są bliżej rozmaitych lewych pieniędzy. Polityka może jeszcze pogorszyć swoją jakość. A to odbije się na nas wszystkich.

Bo dobra polityka musi kosztować. Tanie państwo jest mitem. Tanie państwo, to państwo byle jakie. To państwo ze źle opłacanymi urzędnikami, biedującymi politykami, których nie stać na zatrudnianie ekspertów mogących przygotować lepsze rozwiązania prawne, lepsze pomysły na pokonanie wielu polskich problemów.

[srodtytul]Atrakcyjne hasła[/srodtytul]

Ograniczanie liczby posłów, ograniczanie subwencji i dotacji dla partii to atrakcyjnie brzmiące hasła, ale niezwykle szkodliwe w realizacji. Co nam przyjdzie np. z tego, że będziemy mieć o stu posłów mniej? Jaka to oszczędność w skali budżetu państwa? Warto przeliczyć, ile by kosztowało samo przeprowadzenie takiej zmiany. Obawiam się, że nie mniej niż potencjalne oszczędności.

Pomijając to, że reprezentatywność parlamentu będzie jeszcze mniejsza i odległość posła od wyborcy zwiększy się jeszcze bardziej. Ludzie będą czuć, że polityka i państwo jest od nich jeszcze dalej i jest im coraz bardziej obce.

Parlamentarzystom trzeba zapewnić możliwość bardziej efektywnej pracy. Dać im pieniądze na zatrudnienie ekspertów i tworzenie znacznie lepszego zaplecza w Sejmie i Senacie. Trzeba ich zmusić do tego, by tworzyli ośrodki eksperckie i na to wydawali pieniądze. A nie na kampanie reklamowe.

Co więc trzeba zrobić, gdybyśmy naprawdę chcieli wprowadzić racjonalne zasady? Po pierwsze pozostawić finansowanie partii z budżetu państwa. Na jakim poziomie? To trzeba policzyć. Na takim, by parlamentarzyści mieli możliwość budowania znacznie lepszego zaplecza eksperckiego.

Oczywiście należy tak to sformułować, by te pieniądze mogły iść na konkretne i pożyteczne cele. Po drugie należy zakazać nie tylko płatnej kampanii billboardowej, ale także telewizyjnej, i ograniczyć ogólną pulę środków, które można wydawać na kampanię wyborczą. Należy zmniejszyć dysproporcje w finansowaniu większych i mniejszych graczy. Dziś te różnice są zbyt duże.

[srodtytul]Wyrównać szanse w samorządach [/srodtytul]

Należy doprecyzować przepisy dotyczące finansowania kampanii samorządowej. Obecnie de facto partie polityczne mają przewagę nad komitetami lokalnymi, finansując kampanie ogólnopolskie partii w trakcie trwania kampanii samorządowej. Dotyczy to zarówno kampanii billboardowych, jak i organizowanych wielkich konwencji. Taka sytuacja powoduje na starcie nierówne szanse kandydatów. A ta nierówność jest wbrew zasadom konstytucyjnym. Trzeba – jednak szczerze przyznam, że nie wiem jak – uszczelnić sposób finansowania kampanii, bo gołym okiem widać, że w zakończonej właśnie kampanii w wielu miejscach partie znacznie przekraczały dopuszczalne limity.

Należy też obniżyć próg, od którego refinansuje się środki poniesione na kampanie. Obecnie pieniądze otrzymują partie, które dostają 3 procent głosów w skali ogólnopolskiej. Moim zdaniem powinien on zostać obniżony po to, by także w przyszłości nie blokować wejścia na scenę polityczną nowym podmiotom.

Obecnie duże pieniądze z budżetu wydawane na partie polityczne służą przede wszystkim do utrzymania swojej pozycji, uprawiania kosztownych akcji reklamowych i blokowania dostępu innym. Uważam, że te pieniądze powinniśmy nadal wydawać. Jednak na zupełnie co innego. Na budowanie struktur i zaplecza merytorycznego, na realne podnoszenie jakości polityki. Akurat w tej dziedzinie Platforma miała dobry pomysł – aby 25 procent pieniędzy otrzymywanych z budżetu partie musiały wydawać na think tanki.

Oczywiście wraz ze zmianami finansowania należałoby rozpocząć prace nad zmianami w ordynacji wyborczej. Ale to temat na osobne rozważania.

Jedno nie ulega wątpliwości: warto wydawać pieniądze na politykę. Jeśli będziemy mieć bardziej kompetentnych polityków, z lepszym zapleczem, to pojawi się szansa, że nasz kraj będzie bardziej bezpieczny, będzie lepiej oszczędzał i wydawał. I może w końcu pojedziemy po dobrych drogach.

Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?