Z ciekawością przeczytałem artykuł redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” Pawła Lisickiego „[link=http://www.rp.pl/artykul/594134.html]Moje kłopoty z Asyżem[/link]” („Rz” 15 – 16 stycznia 2011). Muszę przyznać, że kiedy usłyszałem o zamiarze Benedykta XVI, by zwołać przedstawicieli wszystkich religii na wspólne modlitwy o pokój w Asyżu, byłem tym trochę zaskoczony. Wydawało mi się bowiem, że autor deklaracji „Dominus Iesus” nie był entuzjastą tego typu spotkań. Czyżby więc zmienił nastawienie?
Dziś myślę, że papież chce w ten sposób pokazać światu prawdziwe oblicze religijności jako takiej.
[srodtytul]Religia to nie fundamentalizm[/srodtytul]
Nie wydaje mi się, że spotkanie tego rodzaju można zakwalifikować jako przejaw relatywizmu, wręcz przeciwnie, jest ono gestem i rzeczywistością związaną z prawdą, która nas ogarnia, która wymaga od nas ciągłego poszukiwania. To nie my posiadamy prawdę, ale ona posiada nas. Wolność religijna związana jest z poszanowaniem prawdy.
Bo na czym właściwie polega prawda? Jest „adequatio rei et intellectus” (zgodą rzeczywistości z umysłem) – mawiali starożytni. By była zgoda, potrzebna jest jednak wolna wola, a zatem wolność bez wolności osobistej nie otwiera człowieka na prawdę.