22 marca 2011 r. weszła w życie nowelizacja kodeksu karnego z 26 listopada 2010 r. Jedną ze zmian jest uzupełnienie art. 25 k.k., dotyczącego obrony koniecznej, przez przyznanie ochrony prawnej, z jakiej korzysta funkcjonariusz publiczny, osobie, która „odpiera bezpośredni bezprawny zamach skierowany przeciwko cudzemu dobru chronionemu prawem".
Słuszna idea
W uzasadnieniu projektu rządowego wyrażany jest pogląd, że rozwiązania te podniosą poczucie bezpieczeństwa w społeczeństwie oraz autorytet prawa, zachęcając do przełamywania strachu i poczucia bezsilności wobec agresywnych zachowań w przestrzeni publicznej oraz udowadniając, że „szlachetne postawy podejmowane w interesie publicznym są doceniane przez prawodawcę".
Dalej podnosi się, że rozwiązania te będą oddziaływać korzystnie w płaszczyźnie generalnoprewencyjnej, zniechęcając potencjalnych sprawców przestępstw do ich popełniania, wobec świadomości, że „coraz więcej osób może czynnie i skutecznie przeciwstawiać się ich czynom, jak również że osoby te znajdować się będą w takich sytuacjach pod szczególną ochroną".
Sama idea, by obywatelowi działającemu jak funkcjonariusz służby powołanej do ochrony porządku publicznego przyznać taką samą ochronę prawną, jest ze wszech miar słuszna i odpowiada poczuciu sprawiedliwości społecznej, natomiast pokładane w niej nadzieje, iż zniechęci potencjalnych sprawców przestępstw i zachęci obywateli do aktywnego zwalczania przestępczości, zawierają – jak sądzimy – nadmiar optymizmu.
Nie istnieją żadne racjonalne, w tym poparte naukowymi i statystycznymi badaniami, podstawy do oczekiwania, iż przestępca wpadnie w panikę i zaniecha aktu agresji na widok interweniującego obywatela, ponieważ uświadomi sobie, że będzie ewentualnie skazany na karę pozbawienia wolności od roku do lat dziesięciu, a nie na karę niższą.