Warszawski ratusz w czynie wyborczym, bez konsultacji, przetargu i konkursu, zbudował na Podskarpiu Starówki, tuż przy Wisłostradzie, kiczowatą, amerykańską McFontannę w stylu „bidetowo-kafelkowym", niszcząc starodrzew romantycznego Skweru I Dywizji Pancernej i fantazyjną sadzawkę z wodotryskiem, która winna była być w ewidencji zabytków.
Skwer projektował w końcu lat 60. XX w. nestor polskiej architektury ogrodowej prof. Longin Majdecki – autor założeń ogrodowych przed pomnikiem Chopina w Łazienkach i przed Sejmem oraz unikalnego podręcznika „Historia ogrodów". Pod hasłem „modernizacji skweru z zaniedbanym oczkiem wodnym"! Zaniedbanym przez kogo?
Betonowa pustynia
Mostostal zdewastował romantyczne planty miejskie, budując wybrukowaną pustynię, która będzie patelnią latem, a pustkowiem zimą. Ratusz nazwał ją „błoniami"! Ludzi kultury, warszawiaków z krwi i kości, nikogo obdarzonego choć odrobiną smaku, szacunku dla dziedzictwa narodowego i przyrody, nie cieszy kamienno-stalowy bzdet rodem z Las Vegas na tle panoramy zabytkowych kościołów Nowego Miasta, postawiony kosztem nadwiślańskich plant, tego kruchego pasa drogocennej zieleni.
Usunięto stare drzewa, niektóre wbrew radom wybitnego dendrologa, dra hab. Jacka Borowskiego z SGGW. W dodatku ścięto pod kościołem Nawiedzenia NMP dwie wspaniałe, zdrowe, rosochate topole czarne, monumentalne baobaby nadwiślańskie, ponad 120-letnie relikty rodzimych łęgów wierzbowo-topolowych, które winny być pomnikami przyrody (największa miała ponad 635 cm obwodu), nie pytając o zdanie dendrologa dra Waldemara Kowalczuka, który zezwolił jedynie na ścięcie mniejszych topoli. Dendrolodzy amerykańscy nakazują sadzić topole w miastach (stąd ich tyle w Nowym Jorku i Bostonie), ponieważ najlepiej ze wszystkich drzew chłoną spaliny i chronią przed hałasem, ale dla urzędników warszawskiego ratusza są to chwasty! Wycinają je wszędzie (na Podzamczu kilkadziesiąt) głosząc, że spadają ich konary, a puch topoli wywołuje alergie. Tymczasem prof. Edward Zawisza udowodnił, że czynią to pylące się w tym samym czasie trawy.
Dla Renaty Kaznowskiej, dyrektor Zarządu Terenów Publicznych, park pod Skarpą nie jest żadnym zabytkiem, bo według niej powstał po II wojnie, choć wycięła tam wspomniane 120-letnie rodzime topole, które nazwała „samosiejkami"! Chętnie też serwuje bajeczki, że „w sekundy po przebiegającym dziecku spadł potężny konar", albo że „doszło do wyłamania drzewa przy bezwietrznej pogodzie". Nikt poza nią nie zna tych przypadków. Prof. Krzysztof Błażejczyk z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN, który od 1999 r. bada, jak zmienia się klimat Warszawy, głosi, że: „Pomysły usunięcia z centrum miast jakichkolwiek fragmentów starej zieleni wysokiej są zawsze fatalne i krótkowzroczne".