Ukraina Wiktora Janukowycza - w stronę UE?

To „niedemokratyczny” prezydent Janukowycz jest bliski podpisania umowy o strefie wolnego handlu z Unią Europejską, a jego „gra” z Brukselą jest w Rosji traktowana bardzo poważnie – pisze ekspert ds. wschodnich

Publikacja: 07.06.2011 01:02

Marta Jaroszewicz

Marta Jaroszewicz

Foto: Archiwum

Red

Ponurą diagnozę rozwoju sytuacji politycznej nad Dnieprem przedstawili Andrzej Brzeziecki i Piotr Andrusieczko w artykule „Na Ukrainie się ściemnia" („Rz", 25 maja 2011). O ile trudno się nie zgodzić z opisanymi przypadkami obniżenia standardów demokratycznych na Ukrainie, o tyle nietrafna wydaje się diagnoza dotycząca polityki zagranicznej ekipy rządzącej.

Bo to „niedemokratyczny" prezydent Janukowycz jest bliski podpisania umowy o pogłębionej i kompleksowej strefie wolnego handlu z Unią Europejską, a jego „gra" z UE jest w Rosji traktowana bardzo poważnie.

Rosyjski zwrot...

Implementacja tej umowy zajmie zapewne wiele lat, i jak to często na Ukrainie bywa, może być osiągana chwiejną drogą: jeden krok naprzód, dwa kroki do tyłu. Jednak dla tego kraju będzie to oznaczać poważny skok modernizacyjny, zarówno w sferze gospodarki, jak i funkcjonowania państwa. Ukraina zostanie powiązana z UE trwałymi więzami handlowymi; w założeniu aż 95 proc. wzajemnych obrotów będzie objętych strefą wolnego handlu. A jak dobitnie wskazuje historia procesu integracji europejskiej – zmiany zaczynają się od gospodarki. Daje to nadzieję na lepszą przyszłość dla naszego wschodniego sąsiada.

W lutym 2010 roku, gdy Wiktor Janukowycz doszedł do władzy, wszyscy oczekiwali zwrotu ukraińskiej polityki zagranicznej w stronę Rosji. Nowy prezydent, nie tylko pochodził ze wschodu kraju i był mentalnie bliżej związany z kulturą rosyjską/radziecką niż z ukraińską, ale również był w kampanii wyborczej jawnie popierany przez Rosję.

Oczekiwany zwrot nastąpił szybko. Już w kwietniu prezydenci Rosji i Ukrainy podpisali słynne porozumienia charkowskie. W zamian za obniżkę w cenie gazu Ukraina zgodziła się na przedłużenie stacjonowania rosyjskiej Floty Czarnomorskiej aż do 2042 roku. Wkrótce zawarte zostały inne porozumienia. W sumie w 2010 roku prezydenci obu państw spotkali się dziesięć razy, a opozycja ukraińska alarmowała, że Rosja zjada Ukrainę kęs po kęsie.

... i szybkie ochłodzenie

Po intensywnym miesiącu miodowym nastąpiła równie szybka separacja. Na początku przestali się spotykać prezydenci i premierzy. Coraz trudniej było im stawać w blasku fleszy i informować, że znowu nie osiągnięto istotnego porozumienia.

De facto kontakty zaczęły się ograniczać do wymiany wizyt szefów Gazpromu i ukraińskiego monopolisty gazowego Naftogazu, którzy mozolnie omawiali kwestię współpracy gazowej. Moskwa dążyła do połączenia obu monopolistów. Kijów zaś chciał, aby Naftogaz pozostał niezależny, a Rosja na stałe obniżyła cenę gazu dla Ukrainy i zagwarantowała tranzyt przez ten kraj.

Jednak kilka miesięcy temu przestano zachowywać pozory, że we wzajemnych relacjach następuje postęp. Współpraca energetyczna nie posuwała się naprzód, a tymczasem Ukraina odbyła kilka rzeczowych rund negocjacyjnych na temat stworzenia strefy wolnego handlu z UE. W kwietniu tego roku z niespodziewaną wizytą do Kijowa przybył premier Władimir Putin, który nie tylko nęcił Ukrainę perspektywą przystąpienia do tworzonej pod auspicjami Moskwy Unii Celnej Rosji, Białorusi i Kazachstanu, ale ostrzegał, że w przypadku przystąpienia Ukrainy do strefy wolnego handlu z UE Kreml może wprowadzić ograniczenia w handlu z Ukrainą. Dzień później z wizytą do Kijowa udał się polski premier i usłyszał od strony ukraińskiej, że Kijów nie zrezygnuje z integracji gospodarczej z Unią.

Apogeum przesilenia miało miejsce w maju. Rosja zdecydowała najwyraźniej, że słowne ostrzeżenia nie wystarczą. Podczas niedawnego szczytu głów państw Wspólnoty Niepodległych Państw głosami Uzbekistanu i Turkmenistanu zablokowane zostało podpisanie porozumienia o strefie wolnego handlu na obszarze WNP, które gwarantowałby Ukrainie stabilny dostęp do rynku rosyjskiego, a także rynków innych krajów Wspólnoty. Kilka dni temu zaś Gazprom zapowiedział, że w związku z uruchomieniem gazociągu Nord Stream Rosja zmniejszy tranzyt gazu przez Ukrainę o około 20 mld m sześc., co może pozbawić Ukrainę dochodów rzędu 600 – 700 mln dolarów rocznie.

Niepewny zysk

Trudno jednoznacznie wyrokować, co takiego się stało, gdyż relacje rosyjsko-ukraińskie nie należą do najbardziej transparentnych na świecie. Rządząca Ukrainą Partia Regionów to ugrupowanie oligarchów, biznesmenów i nomenklaturowych urzędników, dla których najbardziej zrozumiałą kategorią pozostaje zysk, także ten potencjalny. Najwyraźniej uznano, że w relacjach z Rosją zysku się nie osiągnie.

Wydaje się, że Wiktor Janukowycz i jego ekipa gorzko się rozczarowali co do możliwości rozwijania z Rosją korzystnej dla obu stron współpracy gospodarczej. Porozumienie charkowskie miało pokazywać Rosji, że Ukraina jest gotowa do ustępstw i liczy na wzajemność drugiej strony. Tymczasem Moskwa dalej naciskała na Kijów, nie zamierzając obniżyć ceny na gaz dla Ukrainy ani iść na inne ustępstwa. Ponadto rosyjska lekcja zniechęciła ukraińskie władze do szukania szybkiego, lecz niepewnego zysku. Zbiurokratyzowana i przewidywalna, Unia Europejska okazała się w cenie.

Dramatyczny brak inwestycji

Negocjacje w sprawie stworzenia strefy wolnego handlu z UE trwają od 2008 roku i przez dłuższy okres były traktowane jako dobro samo w sobie mające na celu poszerzenie pola manewru Ukrainy w polityce zewnętrznej.

Prawdopodobnie dopiero kilka miesięcy temu władze ukraińskie na serio zadały sobie pytanie o celowość integracji gospodarczej z UE. I doszły do wniosku, że choć w krótkiej perspektywie umowa o wolnym handlu przyniesie Ukrainie pewne straty finansowe związane ze zniesieniem ceł, to w dłuższym okresie ukraińscy eksporterzy uzyskają dostęp do największego jednolitego rynku na świecie, a UE może zapewnić Ukrainie stabilne kredyty i pomoc techniczną.

Elity ukraińskie, w tym także oligarchowie, uświadomiły sobie, że implementacja umowy o strefie wolnego handlu z UE jest dla Ukrainy jedyną realną szansą na skok modernizacyjny, bez którego ukraińskie przedsiębiorstwa nie będą mogły zwiększyć konkurencyjności i wygenerować stabilnego zysku. Ukraina dramatycznie potrzebuje zagranicznych inwestycji, a jej wzrost gospodarczy jest mało stabilny, gdyż zależny od zewnętrznej koniunktury na stal czy inne nisko przetworzone wyroby.

Sprzeciw dotychczas najbardziej nieprzychylnego wobec zawarcia umowy z UE lobby rolnego przycichł, natomiast coraz bardziej zauważalne stało się zdecydowanie prezydenta i rządu, by umowę jednak zawrzeć.

Pozostaje dylemat, czy UE powinna dać szansę państwu, które jest niedoskonałą demokracją o pogarszających się standardach. Wydaje się, że tak. Da to impuls tym licznym środowiskom na Ukrainie, które chcą modernizować swój kraj, skłoni władze do wdrażania minimalnych standardów, pokaże też inne sposoby prowadzenia biznesu.

Nie wiadomo jednak, na jak długo Ukrainie starczy determinacji, by opierać się coraz silniejszej presji rosyjskiej. Ponadto Unia Europejska oferuje tylko długoterminowe korzyści, a żmudne negocjacje wymagają uzgadniania stanowisk w nawet najdrobniejszych kwestiach, do czego ukraińska biurokracja nie jest gotowa. UE podnosi też kwestię praw człowieka i demokracji, co z oczywistych względów nie jest dla rządzącej ekipy zbyt wygodne.

Polska prezydencja

Polska prezydencja w Unii Europejskiej wydaje się być najodpowiedniejszym momentem, by w jakiś sposób zamknąć prace nad dokumentem o strefie wolnego handlu, nawet jeśli nie uda się go ostatecznie podpisać. Po pierwsze, Partnerstwo Wschodnie nabierze wreszcie wymiernej treści po latach dialogu i przygotowań. Po drugie, wzmocnione władze ukraińskie będą spokojniej szukać modus vivendi w relacjach z Rosją.

I co najważniejsze – łatwiej jest żądać od Ukrainy wypełniania już zawartego porozumienia, niosącego konkretne zobowiązania, niż odwoływać się do „wspólnych norm i wartości" i narzekać, że taka polityka nie przynosi efektów.

Autorka jest analitykiem w Ośrodku Studiów Wschodnich; kierownikiem Zespołu Ukrainy, Białorusi i Mołdawii

Pisał w opiniach

Andrzej Brzeziecki, Piotr Andrusieczko

Na Ukrainie się ściemnia

Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA