Wartość umów międzynarodowych ocenia się nie tyle w dniu ich zawarcia, ile dopiero po latach. 20. rocznica podpisania traktatu polsko-niemieckiego o dobrym sąsiedztwie stwarza okazję, by dobitnie powiedzieć – odegrał on kluczową rolę nie tylko w kontekście pojednania dwóch narodów i rozpoczęcia procesu powrotu Polski do Europy, ale także zjednoczenia naszego kontynentu i zamknięcia porządku jałtańskiego.
Opuścić szarą strefę
Po odzyskaniu przez Polskę pełnej suwerenności w 1989 roku głównym wyzwaniem dla przywódców „Solidarności" stało się, oprócz przeprowadzenia głębokiej reformy gospodarczej, jasne i wyraźne określenie miejsca Polski w Europie. Polska racja stanu wymagała jak najszybszego wyjścia z szarej strefy między Wschodem a Zachodem i zajęcia przez nasz kraj należnego miejsca pomiędzy narodami zjednoczonej Europy.
W kontekście dzisiejszego kryzysu zaufania i braku wizji w Unii Europejskiej jeszcze bardziej doceniam wagę tego, co wynegocjował dwadzieścia lat temu minister Krzysztof Skubiszewski
Dla Tadeusza Mazowieckiego, dla mnie i dla szefa polskiej dyplomacji Krzysztofa Skubiszewskiego było jasne, że obok wspólnego działania krajów naszego regionu na rzecz integracji z Zachodem kluczowe znaczenie będą miały stosunki polsko-niemieckie. Dlatego priorytetem polityki zagranicznej ministra Skubiszewskiego i premiera Mazowieckiego było zawarcie traktatu o ostatecznym uznaniu granicy na Odrze i Nysie. Stało się to w listopadzie 1990 roku.
Jednak już wtedy wiedzieliśmy, że to nie wystarczy. Bazując na odważnej jak na tamte czasy tezie Krzysztofa Skubiszewskiego o wspólnocie interesów między Polską a Niemcami – właśnie ze względu na bolesną historię – mój rząd uznał, że kluczowym zadaniem polityki zagranicznej jest podpisanie kolejnego traktatu, tym razem o dobrosąsiedztwie i współpracy.