Granice wolności w sztuce - Nergal i Rymkiewicz

Jak to jest, że artysta – poeta Jarosław Marek Rymkiewicz – zostaje skazany za opinię, a choćby i prowokację, a Nergal – także ponoć artysta – uniewinniony po spaleniu Biblii, gdyż ten akt stanowił jedynie wyraz dopuszczalnej w sztuce swobody ekspresji twórczej?

Publikacja: 29.08.2011 19:52

Krzysztof Świątek

Krzysztof Świątek

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Red

Publiczne spalenie świętej dla wszystkich chrześcijan Biblii przez Adama Darskiego posługującego się pseudonimem artystycznym Nergal jest zdaniem sędziego Krzysztofa Więckowskiego „swoistą formą sztuki". W ten sposób Polska stała się krajem podwójnej moralności w sferze publicznej. Bo jak to jest, że artysta – poeta Jarosław Marek Rymkiewicz – zostaje skazany za opinię, a choćby i prowokację, a Nergal – także ponoć artysta – uniewinniony po spaleniu Biblii, gdyż ten akt stanowił jedynie wyraz dopuszczalnej w sztuce swobody ekspresji twórczej? Artysta Rymkiewicz nie ma prawa ocenić, że redaktorzy dziennika Adama Michnika są „duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski" i „pragną, by Polacy przestali być Polakami", ale artysta Nergal bez skrępowania może już głosić, że „Kościół katolicki to zbrodnicza sekta".

Troskliwa ochrona poprawnych artystów

O granicach wolności artystycznej można debatować godzinami, ale w państwie prawa na jakieś rozwiązanie trzeba się zdecydować. Sędziowie wydający wyroki w imieniu Rzeczypospolitej powinni być konsekwentni. Jeśli artystom wolno więcej i odstępujemy od ich karania, nawet gdy szargają narodowe i religijne świętości, to ową zasadę stosujmy do wszystkich. Skoro natomiast artysta Rymkiewicz nie ma prawa wyrazić opinii, która – zdaniem sądu – obraża wąską grupę redaktorów jednego z dzienników, to z pewnością artyście Nergalowi nie można puszczać płazem tego, że obraził ponad dwa miliardy chrześcijan na świecie.

Tylko tak się dziwnie składa, że sądy obejmują troskliwą ochroną artystów, którzy promują swoje nazwiska przez prowokacyjne wobec chrześcijan instalacje, konstrukcje czy inne platformy. Gdy którykolwiek z ludzi kultury ośmieli się podjąć dyskusję z przedstawicielami grup chronionych parawanem politycznej poprawności, natychmiast mainstream kontratakuje. Dowody? Kiedy Katarzyna Nieznalska powiesiła na krzyżu męskie przyrodzenie, to mimo licznych skarg dotyczących obrazy uczuć religijnych artystka została oczyszczona z wszelkich zarzutów. Sędzia Marcin Kradziecki orzekał podług „moralności dualistycznej". Stwierdził co prawda, że „zestawienie świętego symbolu (sacrum) z męskimi genitaliami (profanum) może wydać się obelżywe i obrażać uczucia religijne", ale „nie ma także dowodów, że celem autorki było obrażanie innych osób. Wszystkie zaś wątpliwości trzeba rozstrzygać na korzyść osoby oskarżonej".

W przypadku Jarosława Rymkiewicza wszystkie wątpliwości rozstrzygnięto jednak na niekorzyść oskarżonego. Dlatego że ośmielił się nastąpić na odcisk jednej ze świętych krów III RP. A jak wolność wypowiedzi rozumie mainstream? W sierpniu na ulicach m.in. Warszawy pojawiły się plakaty rozklejone przez nieformalną organizację o nazwie Ruch Higieny Moralnej. Przedstawiały motyw fallusa z umieszczoną wewnątrz niego niewielkich rozmiarów korą mózgową. Na plakatach widniało hasło: „Jesteś homo – OK. Ale nie spedalaj nieletnich. Zwłaszcza za pieniądze". – Chcieliśmy poruszyć problem prostytuowania się nieletnich chłopców w okolicach dworców, miejscowości przygranicznych i przez Internet. To rodzaj apelu, aby bogaty pan zwyczajnie nie kupował sobie nastoletniego chłopca „do zabawy". Proceder ten trwa od wielu lat. Z zaufanych źródeł wiemy, że oprócz „turystów zagranicznych" korzystają z niego ludzie z tzw. establishmentu – wyjaśniał Wojciech Korkuć, grafik-projektant, plakacista, jeden z członków Ruchu Higieny Moralnej. Co ciekawe, niektórzy homoseksualiści przyznawali na dyskusyjnych portalach gejowskich, że w przeszłości zostali seksualnie wykorzystani, co wywołało ogromną traumę, ale także zaważyło na ich obecnej orientacji. Wojciech Korkuć został jednak brutalnie zaatakowany choćby przez Radio TOK FM (określiło akcję mianem „mowy nienawiści") i „Gazetę Wyborczą", w której pojawił się artykuł pod tytułem: „Homofobiczne plakaty". Na forach gejowskich zaiskrzyło od „siermiężnej tolerancji" okraszonej licznymi wyzwiskami. Organizowano bojówki, by plakaty zrywać. Z Korkuciem chcieli koniecznie się skontaktować radny Krystian Legierski i współpracownica prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Sam artysta odpowiadał spokojnie, że niektórzy nie zrozumieli przesłania akcji plakatowej: - Jeżeli artysta napisze na ołówku słowo „kluska" i ktoś potem tę „kluskę" zje, to pociągniemy do odpowiedzialności artystę? To kwestia odbioru sztuki – argumentował, gdy z nim rozmawiałem. To jak, salonowcy? Artyście wolno więcej czy nie? Na coś się zdecydujcie.

Sztuka a cienka prowokacja

Sprawy Nergala i Rymkiewicza różni jednak coś istotnego. Symbole wszystkich religii są bowiem w Polsce chronione prawem. Estyma Adama Michnika taką ochroną nie jest objęta, choć wczytując się w sentencje sądowych orzeczeń, można mieć wątpliwości. Jeżeli w państwie prawa ustalamy, że nie wolno szargać świętości żadnej religii, jest to wyrazem szacunku dla jej wyznawców. W przeciwnym razie dziś sędzia Więckowski orzekł, że w Polsce wolno palić publicznie Pismo Święte, a jutro sędzia Pindelski uzna – w imieniu Rzeczypospolitej – że nie widzi niczego obraźliwego w dewastowaniu krzyży na kościołach i to także stanowi „swoistą formę sztuki". Ale przy ochronie uczuć religijnych dochodzi i inna korzyść – pomaga to odróżnić sztukę od cienkiej prowokacji, której celem okazuje się wyłącznie zasłynięcie w publicznej przestrzeni albo podbicie słabnącej popularności artysty. Kultura powinna przynosić uwznioślenie ducha jej odbiorców, zmuszać do przemyśleń, także prowokować. Ale jako jej odbiorcy chcemy widzieć, że dzieło muzyka czy malarza faktycznie stanowi wynik jego zmagań twórczych. Spalenie Biblii albo zrobienie zdjęcia męskich genitaliów na tle krzyża jest – od strony artystycznej – rzeczą banalną, nie wymaga kolosalnych napięć intelektualnych czy duchowych. Nie nazywajmy więc tego sztuką. Trudno powiedzieć, jakim kanonom sztuki przyporządkował „występ" pana Darskiego sędzia Więckowski.

Ozdrowieńcze odruchy protestu

Publiczne niszczenie książek zawsze oznaczało wyraz pogardy wobec zawartych w nich treści bądź samych autorów. Sędzia Więckowski wprowadził nową kategorię oceny takiego czynu. Orzekł, że pan Darski występował na koncercie w Gdyni „jako wokalista, artysta i miał do tego prawo". Dlaczego więc sędzia Małgorzata Sobkowicz-Suwińska nie uznała, że także poeta Rymkiewicz, udzielając wywiadu „Gazecie Polskiej", wypowiadał się jako „literat, artysta i miał do tego prawo"? Odpowiadam od razu: dlatego że zasada równości wobec prawa jest w Polsce fikcją. Jest na to ogromnie wiele przykładów. O nierównym traktowaniu przekonał się z pewnością każdy „skromny obywatel", któremu przyszło się mierzyć w sądzie z dużą firmą ubezpieczeniową. Przekonali się o tym także prof. Andrzej Zybertowicz czy Rafał Ziemkiewicz wezwani przed oblicze wymiaru sprawiedliwości przez koncern Agora. Trudno zrozumieć redaktorów „Gazety Wyborczej", którzy mając do dyspozycji znaczący wciąż periodyk, nie podejmują polemiki z przeciwnikami na łamach. Czy to problem słabych piór? A może po prostu wygodnictwo, skoro sędzia i tak będzie spijał z ust słowa mecenasa Rogowskiego?

W przypadku Nergala i Nieznalskiej sędziowie wiedzieli, że artyści nie chcieli nikogo obrazić. Jeśli chodzi o Jarosława Rymkiewicza, orzekająca nie miała z kolei wątpliwości, że poeta miał takie intencje. On sam zaapelował po ogłoszeniu wyroku, żebyśmy pozostali wolnymi Polakami, bo „Gazeta Wyborcza" nie może nami rządzić. Ale jednak pozamainstreamowy dziennikarz, który chce dziś skrytykować Adama Michnika, trzy razy się zastanowi, jakich dobrać słów, by nie znaleźć się za chwilę na sali sądowej. „Musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce" – podrywa nas Rymkiewicz. A może my już jesteśmy na Rusi? Bo o „Gazecie Wyborczej" można mieć w Polsce tylko jedno słuszne zdanie i ja teraz je wygłoszę w imię zasady łubu-dubu. Mówię: „Gazeta Wyborcza" jest najlepszą, najświatlejszą, najbardziej opiniotwórczą i najgenialniejszą gazetą w Polsce. To mówiłem ja, Jarząbek. Jarosław Marek Rymkiewicz nie chciał śpiewać w tym chórze i teraz za to płaci.

Ozdrowieńczym zjawiskiem są zbiorowe odruchy protestu wobec polityczno-poprawnej mazi. Kibice domagają się przeprosin wobec powstańców warszawskich od ministra Sikorskiego. Młodzi zaczynają chodzić w koszulkach z charakterystycznym logo dziennika Adama Michnika. Tylko zamiast słów „Gazeta Wyborcza" umieścili inne: „Gówno prawda". Ocenili – przecież w zgodzie z zasadami wolności słowa – jaką wartość ma ich zdaniem cała pisanina drużyny redaktora Michnika. I na razie nikt ich po ulicach nie ściga. Podkreślam: „na razie".

Krzysztof Świątek, zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Solidarność"

Publiczne spalenie świętej dla wszystkich chrześcijan Biblii przez Adama Darskiego posługującego się pseudonimem artystycznym Nergal jest zdaniem sędziego Krzysztofa Więckowskiego „swoistą formą sztuki". W ten sposób Polska stała się krajem podwójnej moralności w sferze publicznej. Bo jak to jest, że artysta – poeta Jarosław Marek Rymkiewicz – zostaje skazany za opinię, a choćby i prowokację, a Nergal – także ponoć artysta – uniewinniony po spaleniu Biblii, gdyż ten akt stanowił jedynie wyraz dopuszczalnej w sztuce swobody ekspresji twórczej? Artysta Rymkiewicz nie ma prawa ocenić, że redaktorzy dziennika Adama Michnika są „duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski" i „pragną, by Polacy przestali być Polakami", ale artysta Nergal bez skrępowania może już głosić, że „Kościół katolicki to zbrodnicza sekta".

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Czy Donald Trump jest geniuszem, skoro pokonał tak wyśmienitą kandydatkę?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Sikorski – Trzaskowski: Czy ta rywalizacja zagrozi jedności PO i jej szansom w 2025?
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Ziobro nie może przyjść na komisję i liczy, że doprowadzą go siłą
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Nowe lęki Polaków. Jak wojna w Ukrainie zmienia polskie społeczeństwo
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Wybory prezydenckie w Polsce: Sikorski lepszy niż Trzaskowski
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni