Zbigniew Chlebowski w Senacie? Igor Janke

Afera hazardowa została wyciszona do tego stopnia, że gdy jeden z jej głównych bohaterów próbuje wracać dziś do gry, ze strony Platformy nie słychać gromkiego potępienia i protestów, a raczej ciche przyzwolenie

Aktualizacja: 06.09.2011 11:25 Publikacja: 05.09.2011 22:33

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

To była największa prowokacja ostatnich lat. Celem był Tusk" – mówi o aferze hazardowej Zbigniew Chlebowski, który kandyduje do Senatu. Były polityk Platformy nie został skazany, więc oczywiście ma pełne prawo startować w wyborach i w ten sposób poddać się weryfikacji. Jego prawo. A moje – przypominać, co robił, kiedy był szefem największego klubu parlamentarnego.

"Zbychu nigdy nie biegał i nie walczył dla jakiegokolwiek Rysia – mówi o sobie Chlebowski w wywiadzie dla portalu Onet.pl.  – Zbychu istotnie przez dziesięć ostatnich lat biegał i walczył w ważnych sprawach dla przedstawicieli różnych grup zawodowych. Nigdy nie ukrywałem swych kontaktów z przedsiębiorcami i zawsze stawałem po ich stronie w walce z biurokracją i różnymi barierami uniemożliwiającymi rozwój gospodarczy".

Wielką prowokację miał zmontować od początku do końca Mariusz Kamiński, ówczesny szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Rozumiem wobec tego, że Zbigniew Chlebowski, prowadząc swoje przedziwne rozmowy z panami od hazardu i umawiając się na stacji benzynowej, tylko odgrywał teatr po to, by Kamiński mógł swoją prowokację majstrować. Ewentualnie po to, by usuwać "bariery uniemożliwiające rozwój gospodarczy". W pewnym sensie to się nawet zgadza: Chlebowski z Mirosławem Drzewieckim mieli usunąć bariery, które blokowały rozwój firm hazardowych ich znajomych z "dzikiego kraju", jak to wdzięcznie określił później były już minister sportu.

Polityczny arcymistrz

Podobnie jak afera Rywina, afera hazardowa nie doprowadziła do skazania osób w nią zamieszanych. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że ta pierwsza, w której udział brał słynny producent filmowy, odsłoniła mechanizmy rządzące polityką, mediami i biznesem. W efekcie doprowadziła do politycznego wstrząsu i głębokich zmian na scenie politycznej.

Afera hazardowa w swej istocie była bardzo podobna do afery Rywina. Pokazała, jak nadal światy biznesu i polityki niebezpiecznie na siebie wpływają, jak polityka bywa na usługach biznesu, i to biznesu dość podejrzanego. Istotą obu spraw były próby nieformalnego, łamiącego wszelkie standardy wpływania przez ów biznes na legislację.

Warto przypomnieć słowa obecnego ministra rządu Donalda Tuska, Bartosza Arłukowicza, wypowiedziane zaledwie rok temu: "Afera hazardowa była faktem. Czym, jeżeli nie aferą, jest proces wpływania na grupę polityków przez branżę hazardową i próby zmieniania prawa na prywatnych spotkaniach, a może nawet na cmentarzu". Minister Arłukowicz mówił w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej": "[Komisja śledcza] Pokazała całej Polsce, czym jest branża hazardowa, jak wpływała na polityków i jakie standardy reprezentowali Drzewiecki i Chlebowski, czyli bardzo ważni ludzie PO". A w podsumowaniu prac komisji pisał: "Zbigniew Chlebowski, jako szef Klubu PO i przewodniczący Komisji Finansów, był "narzędziem" do prowadzenia nielegalnego lobbingu na rzecz branży hazardowej".

Donald Tusk, inaczej niż Leszek Miller w przypadku afery Rywina, znakomicie się wybronił. Premier rządu PO – PSL z dnia na dzień usunął Chlebowskiego z funkcji szefa Klubu Parlamentarnego Platformy i zwolnił kilku ministrów ze swojego gabinetu – wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych, ministra sprawiedliwości i ministra sportu. Najpierw, mając świadomość, jak poważna była to sprawa, uderzył głośno na alarm, wyraził możliwie największe oburzenie i zapowiedział wyjaśnienie sprawy do końca. A potem zrobił wszystko, by sprawa nie została wyjaśniona. Zgodził się na powołanie komisji śledczej, ale ta została zdominowana przez polityków partii, której afera dotyczyła. Jej przewodniczący Mirosław Sekuła w otwarty sposób blokował jej prace i robił wszystko, by sprawę zaciemnić. A na sam koniec śledczego, który najwnikliwiej walczył o wyjaśnienie afery, pół roku przed wyborami premier wciągnął do rządu, oferując mu stanowisko ministra w swojej kancelarii. Donald Tusk okazał się arcymistrzem politycznego PR.

W efekcie afera hazardowa poszła niemal w zapomnienie. Wyblakła do tego stopnia, że gdy jeden z jej głównych bohaterów próbuje wracać dziś do gry, ze strony Platformy nie słychać gromkiego potępienia i protestów, a raczej ciche przyzwolenie.

Brak pokuty

W publicznych wypowiedziach Zbigniew Chlebowski robi teraz wszystko, by pozyskać znów sympatię swego dawnego ugrupowania. Pokazać, że Platforma jest wspaniałą partią, a Donald Tusk, który go wyrzucał – fantastycznym przywódcą, na którego szykowano zamach. Szykowano zamach, bo sprawy nie było. Nie było rozmów, w których szef klubu parlamentarnego obiecywał hazardowemu graczowi: "Rysiu, na 90 proc., że załatwione", nie było pisma ministra Drzewieckiego w sprawie likwidacji dopłat dla hazardu, nie było wielu innych zdarzeń, o których rozpisywały się media.

Jestem w stanie uwierzyć, że były szef klubu parlamentarnego działał z naiwności albo głupoty. A może z obu tych powodów naraz. Jestem też w stanie uwierzyć, że jest uczciwym człowiekiem, który tylko wyrastał w świecie chorych standardów, wytworzonych przez współczesną polską politykę. Zrozumiałbym, gdyby przyznał, że wie, iż popełnił wielkie błędy i chciałby je odpokutować pracą dla kraju, chciałby pokazać, że jest porządny i uczciwy. Ale dziś Chlebowski, zamiast walić się z łomotem w pierś, próbuje zrobić z nas, obywateli, idiotów. I wmawiać nam, że całej afery nie było, a była tylko wielka prowokacja Mariusza Kamińskiego.

Obowiązkiem dziennikarza jest jednak przypomnieć, że afera była i o co w niej chodziło. I że jednym z jej bohaterów był Zbigniew Chlebowski, ówczesny szef klubu parlamentarnego największej partii.

To była największa prowokacja ostatnich lat. Celem był Tusk" – mówi o aferze hazardowej Zbigniew Chlebowski, który kandyduje do Senatu. Były polityk Platformy nie został skazany, więc oczywiście ma pełne prawo startować w wyborach i w ten sposób poddać się weryfikacji. Jego prawo. A moje – przypominać, co robił, kiedy był szefem największego klubu parlamentarnego.

"Zbychu nigdy nie biegał i nie walczył dla jakiegokolwiek Rysia – mówi o sobie Chlebowski w wywiadzie dla portalu Onet.pl.  – Zbychu istotnie przez dziesięć ostatnich lat biegał i walczył w ważnych sprawach dla przedstawicieli różnych grup zawodowych. Nigdy nie ukrywałem swych kontaktów z przedsiębiorcami i zawsze stawałem po ich stronie w walce z biurokracją i różnymi barierami uniemożliwiającymi rozwój gospodarczy".

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?