Benedykt XVI w Niemczech - Piotr Semka

Benedykt XVI zdecydował się na pielgrzymkę do Niemiec, mając pełną świadomość, że ma przeciw sobie dużą część mediów. Jedzie właśnie po to, aby wesprzeć katolików mieszkających w najbardziej zlaicyzowanych rejonach kraju – zauważa publicysta „Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 21.09.2011 19:34 Publikacja: 21.09.2011 19:31

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Polaków nawykłych do serdecznej atmosfery pielgrzymek Jana Pawła II nad Wisłą może zaszokować stopień niechęci wielu Niemców do wizyty Benedykta XVI w ich kraju. Wprawdzie nie są to pierwsze odwiedziny papieża w ojczyźnie, ale wobec dwóch poprzednich Niemcy stosowali pewną taryfę ulgową. W sierpniu 2005 r. Benedykt gościł na Światowych Dniach Młodzieży w Kolonii, a rok później odwiedził rodzinną Bawarię – najbardziej katolicki land RFN. Teraz wizyta ma charakter oficjalny i odbywać się będzie w większości na terenach dawnej NRD.

Papieżowi nikt nie musi tłumaczyć, jak bardzo zlaicyzowana jest jego ojczyzna. Przybywa do Niemiec rok po rozkręceniu medialnej histerii wokół przypadków molestowania seksualnego dzieci przez kapłanów w latach 70.

Organizacje homoseksualne i ateistyczne szykują agresywne demonstracje. Rozlegają się protesty przeciwko rzekomo wysokim kosztom wizyty. Wystąpienie Benedykta XVI w Bundestagu planuje zbojkotować ponad 100 deputowanych lewicy. Warto w tym miejscu przypomnieć za dziennikiem "Die Welt", że gdy w 2001 roku w Bundestagu gościł Władimir Putin, nikt nie zdobył się na bojkot, za to rosyjskiego gościa wspólnie oklaskiwali po wystąpieniu deputowani lewicy i prawicy. Wobec papieża stosuje się jak widać zupełnie inne standardy.

Peter Seewald, współautor wywiadu rzeki z Benedyktem XVI, wyjaśnia: "Papież jest prowokacją dla stylu życia wielu ludzi. To tak, jakby postawić przed nimi lustro, a to nie zawsze jest przyjemne. Dla innych papież jest największym wrogiem, który im pozostał. Sądzą oni, że jest to rzeczywiście wróg postępu. To, że przeciwnik nie daje im wystarczających argumentów do ataku, czyni ich jeszcze bardziej agresywnymi. Budują kukłę, fałszywy i wyimaginowany obraz, aby wróg był bardziej niebezpieczny, aby tym samym usprawiedliwić swoją wojenną retorykę i demagogię. Pokazują tolerancję "tolerancyjnych", którzy chcą nieograniczonej wolności, lecz nie chcą być tolerancyjni, jeśli chodzi o rzeczy, które im nie pasują".

Wesprzeć katolików

Benedykt zdecydował się na tę pielgrzymkę, mając pełną świadomość, że ma przeciw sobie dużą część mediów. Jedzie właśnie po to, aby wesprzeć katolików mieszkających w najbardziej zlaicyzowanych rejonach Niemiec. Podstawowym motywem tej wizyty ma być sens bycia chrześcijaninem w dzisiejszym świecie. Na motto pielgrzymki Benedykt XVI wybrał hasło: "Gdzie jest Bóg, tam jest i przyszłość". To cytat z jego przemówienia w austriackim Mariazell, gdzie zdefiniował on kryzys demograficzny Europy jako wynik braku zaufania współczesnego człowieka do przyszłości. Padły wówczas surowe słowa: "Ziemia będzie pozbawiona przyszłości jedynie wówczas, gdy wygasną siły ludzkiego serca i rozumu oświeconego przez serce, kiedy oblicze Boga nie będzie już jaśnieć nad ziemią, ale tam, gdzie jest Bóg, tam jest przyszłość".

Sacrum w megapolis

Berlin to dziś wręcz archetyp zlaicyzowanej metropolii, której większość mieszkańców nie traktuje zbyt serio nauk chrześcijańskich. Znaczący jest fakt, że papieża obok władz RFN powita lewicowy burmistrz Klaus Wowereit z SPD, jednocześnie zadeklarowany homoseksualista. "Wowi" – jak nazywają go zwolennicy – właśnie wygrał wybory na kolejną kadencję. Zdążył już w wypowiedziach prasowych poprzeć antypapieskie demonstracje. "To w porządku, jeśli obywatele wykorzystują wizytę papieża, aby zwrócić uwagę na to, że Kościół katolicki w swojej nauce prezentuje tezy pasujące do poprzednich stuleci, a nie do współczesności. Kościół musi z takimi demonstracjami żyć"  – głosi Wowereit.

Ale w tę samą niedzielę, która była dniem wyborczego zwycięstwa Wowereita, 2 tysiące berlińskich katolików protestujących przeciwko aborcji wzięło udział w marszu życia. Około 400 lewicowych demonstrantów usiłowało zakłócić jego przebieg, mieszając się w tłum, próbując rozdawać prezerwatywy i skandując obraźliwe hasła. A jednak demonstranci nie dali się sprowokować, a policja przywróciła porządek.

Ten przykład duchowej odwagi świeckich może być kolejnym zwiastunem odrodzenia religijnego w Berlinie. Wcześniej kuria berlińska wahała się, czy mszy papieskiej nie ograniczyć do katedry. Potem brano pod uwagę stosunkowo niewielki plac przed pałacem w Charlottenburgu. Dopiero pod presją świeckich katolików przeważył w końcu pogląd, że msza powinna się odbyć na stadionie olimpijskim mogącym pomieścić 75 tys. ludzi.

Znaczącym gestem była także spontaniczna inicjatywa ponad 100 berlińskich katolików na czele z Joachimem Jauerem, dziennikarzem stacji ZDF, którzy złożyli się i wykupili w prestiżowym dzienniku "FAZ" całostronicowe ogłoszenie pt. "Dlaczego wizyta Benedykta XVI w Niemczech jest niezwykle ważna". "To była reakcja na jednostronne nastawienie większości mediów przeciw wizycie papieża w Niemczech" – wyjaśniał teolog Winfried Lipscher. "Mass media redagują dziś ludzie niewierzący, którzy mają skłonność do banalizowania papieskiej wizyty. To coś w rodzaju matowej szyby oddzielającej odbiorców mediów od prawdziwego znaczenia tej pielgrzymki. Dlatego postanowiliśmy dotrzeć do czytelników z naszym własnym bezpośrednim przesłaniem wyjaśniającym wagę tego spotkania".

Mało kto spodziewa się jakiegoś przełomu w czasie oficjalnego spotkania w Berlinie z Angelą Merkel. Ponad rok temu pani kanclerz zasłynęła – wyłamującą się z obyczajów dyplomatycznych – publiczną krytyką papieża za cofnięcie ekskomuniki biskupowi Richardowi Williamsonowi. Wielu katolików uznało wówczas, że pani kanclerz, szukając popularności, wpisała się w bardzo nierzetelną kampanię mediów w tej sprawie.

Benedykt XVI spotka się także z byłym kanclerzem i szefem CDU Helmutem Kohlem. To opowiedzenie się za stylem niemieckiej partii chrześcijańskiej z lat Kohla i wskazanie, jak bardzo CDU odeszła od swej chrześcijańskiej tożsamości pod rządami Merkel. Dla Kohla osobiście będzie to zapewne gest papieskiego wsparcia w chwili, gdy bestsellerem jest książka oskarżająca Kohla o obojętność wobec postępującej ślepoty jego żony.

Jak podają media, papież ma w czasie wizyty w Niemczech spotkać się także z przedstawicielami ofiar wykorzystywania seksualnego przez kapłanów. Ma przed sobą również bardzo istotne spotkanie z niemieckimi muzułmanami w Berlinie. Może być tam rozliczany z swojego wystąpienia w Ratyzbonie w 2006 roku, gdzie zacytował słowa o skłonności islamu do przemocy.

Na neopogańskim Wschodzie

Zaplanowana po wizycie w Berlinie pielgrzymka do stolicy Turyngi Erfurtu i nieodległego sanktuarium w Etzelsbach będzie pierwszą wizytą papieską na terenach dawnego NRD (nie licząc przekroczenia przez Jana Pawła II Bramy Brandenburskiej w 1996 roku).

Papież nie ukrywa, że chce, aby doceniono rolę chrześcijan z dawnej NRD w oporze przeciwko komunistycznej dyktaturze. Ale pamiętajmy, że wejście wschodnich terenów w skład zjednoczonych Niemiec spowodowało wzrost liczby niewierzących w całym kraju do poziomu 38 proc. Jak odbudowywać wiarę tam, gdzie konsekwentna ateizacja trwała ponad 40 lat? Być może odpowiedzią Benedykta na to pytanie będzie wizyta w niewielkim Sanktuarium Maryjnym w Etzelsbach. To istniejące od XV wieku miejsce pielgrzymek było niszczone i opuszczane od czasów reformacji, ale wierni prędzej czy później zawsze do niego wracali. Tak samo dzieje się po upadku NRD – od ponad dekady słynąca łaskami drewniana figura piety znów przyciąga turyńskich katolików.

Wskrzeszanie znaczenia takich tradycyjnych centrów duchowych to efekt programu duszpasterskiego, który ma reaktywować miejsca konsolidujące wspólnotę. To odejście od dawnej koncepcji parafii jako jedynego miejsca integracji wiernych i sięgnięcie po tradycyjne punkty odpustów i pielgrzymek.

W Etzelsbach papież odprawi nieszpory. Ta wizyta gościa z Rzymu w niewielkim sanktuarium w celu odprawienia bardzo tradycyjnej formy liturgii godzin to wyraźne przypomnienie wagi tradycji katolickiej. I jakby rzucenie wyzwania tym wszystkim, którzy szantażują Kościół wyborem: albo modernizacyjne zmiany, albo popadnięcie w niebyt.

Niełatwy dialog

W Erfurcie odbędzie się spotkanie Benedykta XVI z przedstawicielami Kościołów protestanckich. Miejsce uroczystości – klasztor Augustianów – jest niezwykle symboliczne. To tu Marcin Luter został mnichem i stąd wyruszył w 1510 roku w brzemienną w skutki podróż do Rzymu. Widok upadku wiary, jaki ujrzał w Stolicy Apostolskiej, pchnął go ku hasłu reformy Kościoła.

Wizyta w Erfurcie przywodzi na myśl pierwsze spotkanie z biskupami protestanckimi w czasie wizyty Jana Pawła II w listopadzie 1980 roku w Moguncji. Wówczas sam fakt takiej uroczystości, podczas której używano formuły "bracie", wywołał ogromne nadzieje i entuzjazm po obu stronach. Potem ta euforia nieco opadła. Protestanci rozczarowali się tym, co uznali za konserwatyzm papieża, a katolików zasmuciła obojętność wielu ewangelików wobec ataków na papieża.

Do znaczącego kryzysu doszło ponad dekadę temu, gdy Jan Paweł II zadecydował, że katolicy w Niemczech pracujący w poradniach aborcyjnych nie powinni wydawać zaświadczeń o konsultacji, gdyż – w razie późniejszej decyzji kobiety o usunięciu ciąży – takie zaświadczenie umożliwiało przeprowadzenie aborcji. Wówczas tak pryncypialne stanowisko spotykało się często z niezrozumieniem ze strony protestantów.

Jak będzie tym razem? "Papież jest przekonany, że ekumenizm, aby mógł wzrastać, musi być zakorzeniony w głębokiej wierze" –  podkreśla kardynał Kurt Koch, szef papieskiej rady ds. popierania jedności chrześcijan. Benedykt XVI zajmował się ekumenizmem jeszcze jako profesor teologii, a potem jako kardynał Fryzyngii był współprzewodniczącym katolicko-luterańskiej komisji dwustronnej. Później jako szef Kongregacji ds. Wiary wniósł wielki wkład w powstanie deklaracji obu wyznań w sprawie nauczania o usprawiedliwieniu w 1999 roku.

Paradoksalnie są też w Niemczech ewangelicy, którzy są zaniepokojeni nowymi trendami w swoich Kościołach. Na przykład faktem, że w niemieckim protestantyzmie gwiazdą-celebrytką stała się kontrowersyjna biskup Margot Kässman. Liczą oni, że takie spotkanie jak w Erfurcie wpłynie także na powrót ewangelików do bardziej tradycyjnego myślenia o wierze.

Sam Benedykt w telewizyjnym wywiadzie dla stacji ARD delikatnie przestrzegł przed nadmiernymi oczekiwaniami.  – Prawdziwa wielkość tego wydarzenia polega właśnie na tym, że w tym miejscu możemy razem myśleć, słuchać Słowa Bożego i modlić się – w ten sposób będziemy głęboko bliscy sobie i tak przejawi się prawdziwy ekumenizm.

Głos, który coś znaczy

I wreszcie zasygnalizujmy dwa ostatnie ważne punkty wizyty we Fryburgu. Pierwsze to spotkanie z katolikami świeckimi. W warunkach niemieckich spotkania takie mają w tle postulaty modernizacyjne w rodzaju zniesienia celibatu czy dopuszczenia kobiet do kapłaństwa, jakie lansuje dość hałaśliwa mniejszość w tych społecznościach. Istotniejsze znaczenie ma spotkanie we Fryburgu papieża z sędziami Trybunału Konstytucyjnego. W ostatnich latach trybunał stawał wobec rozpatrywania legalności prawa do eksperymentów na zarodkach ludzkich i musiał reagować na postulaty legalizacji eutanazji. Jak można podejrzewać, papież odniesie się do pytań, jak dalece stanowione ludzkie prawo może naruszać zasady prawa naturalnego.

Wspomniany wcześniej Peter Seewald twierdzi, że Niemcy powinni wsłuchać się w nauki papieskie z wyjątkową uwagą. "To może być swoisty testament niemieckiego papieża, dla którego może to być już ostatnia wizyta w ojczystym kraju. Nie możemy dalej prowadzić błazeńskiej gry, kierować się niepohamowaną żądzą, tańczyć na wulkanie wraz z lansowaną przez wysokich kapłanów mediów "religią społeczeństwa obywatelskiego" będącą dziką mieszaniną konsumpcjonizmu, ubóstwienia kapitału i własnego ego. Chrześcijaństwo jest niebezpieczne – szepczą nam do ucha. Dlaczego nikt nie wskazuje, jak niebezpieczny jest ateizm. Czyż nie przeżyliśmy tak niedawno stulecia dalekiego od Boga?".

W podniosły ton wpada też arcybiskup Robert Zollitsch, szef niemieckiego episkopatu, który wskazał, że wiele wypowiedzi Benedykta miało w ostatnich latach wręcz cechy prorocze. Pytanie, ilu Niemców wsłucha się w głos tego proroka, który odwiedza własny kraj?

Polaków nawykłych do serdecznej atmosfery pielgrzymek Jana Pawła II nad Wisłą może zaszokować stopień niechęci wielu Niemców do wizyty Benedykta XVI w ich kraju. Wprawdzie nie są to pierwsze odwiedziny papieża w ojczyźnie, ale wobec dwóch poprzednich Niemcy stosowali pewną taryfę ulgową. W sierpniu 2005 r. Benedykt gościł na Światowych Dniach Młodzieży w Kolonii, a rok później odwiedził rodzinną Bawarię – najbardziej katolicki land RFN. Teraz wizyta ma charakter oficjalny i odbywać się będzie w większości na terenach dawnej NRD.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?