Narodowość śląska czy Ślązakowcy - Piotr Semka

Państwo polskie nie potrafi prowadzić konsekwentnej polityki nawet w tak kluczowej kwestii jak mniejszości narodowe – twierdzi publicysta

Aktualizacja: 29.01.2012 18:53 Publikacja: 29.01.2012 18:50

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Większość mediów nie poświęciła zbyt wiele uwagi decyzji Prokuratury Okręgowej w Opolu, która zaskarżyła zgodę sądu rejonowego na rejestrację Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej (SONŚ). To kolejny epizod w trwającym od 1996 roku sporze o to, czy istnieje naród śląski. Spór ten staje się jednak coraz bardziej istotny. Oto ze społeczności kaszubskiej wyłoniło się stowarzyszenie Kaszubsko Jednota, które chce uznania Kaszubów za mniejszość narodową. Kaszubsko Jednota powołuje się na żądania zwolenników uznania narodowości śląskiej. Okazuje się więc, że debata na temat narodu śląskiego może mieć spore znaczenie precedensowe dla polskiego prawa.

Ukłon w stronę  autonomistów

Spór o istnienie narodowości śląskiej pojawił się w 1996 roku wraz z pierwszym wnioskiem o rejestrację poprzednika SONŚ – Związku Ludności Narodowości Śląskiej. Wnioski te parokrotnie ponawiano, ale były odrzucane przez sądy kolejnych instancji. Sędziowie uznawali, że osobna narodowość śląska nie istnieje, a zgoda na jej uznanie byłaby fikcją naruszającą równość obywateli.

Gdyby został uznany osobny naród śląski, to w wyborach do Sejmu przedstawiciele tego "narodu" mogliby zostać objęci zapisami faworyzującymi realnie istniejące mniejszości narodowe. Także Trybunał w Strasburgu, do którego odwołali się działacze domniemanej mniejszości śląskiej, uznał w lutym 2004 roku (a potem raz jeszcze w 2007 roku), że wyroki polskich sądów nie naruszają prawa europejskiego.

Niewiele spraw zostało rozstrzygniętych tak dokładnie zarówno z punktu widzenia zdrowego rozsądku, jak i prawa polskiego oraz europejskiego. A jednak zwolennikom istnienia narodu śląskiego w sukurs przyszła PO, która rozpoczęła polityczny flirt z Ruchem Autonomii Śląska (RAŚ) w sejmiku województwa śląskiego. Politycy Platformy dopuścili, aby w trakcie spisu powszechnego w zeszłym roku ankieterzy byli zobowiązani do przedstawiania ankietowanym narodowość śląską jako jedną z opcji do wyboru. Dlaczego i na jakim szczeblu zdecydowano się na ten ukłon w stronę autonomistów? Jeśli na najwyższym – premierowskim, oznaczałoby to zlekceważenie wyroku Sądu Najwyższego. Jeśli przeważył lobbing lokalnej śląskiej Platformy przy desinteressment władz partii – oznaczałoby to, że w działaniach partii rządzącej bieżąca polityka prowadzona jest kosztem szacunku dla prawa i polskiej racji stanu. Obie możliwości są równie niepokojące.

Cała sprawa pokazuje, jak państwo polskie nie potrafi prowadzić konsekwentnej polityki nawet w tak kluczowej kwestii jak mniejszości narodowe. Dla porównania, w zeszłym roku byliśmy świadkami, jak w Niemczech zarówno lewica z SPD, jak i prawica z CDU zgodnie i konsekwentnie odrzucały postulat przyznania Polakom mieszkającym w Niemczech statusu mniejszości, choć w odróżnieniu od domniemanego narodu śląskiego – Polacy żyjący za Odrą mają wszystkie cechy mniejszości narodowej z odrębnym językiem na czele.

Rzecznicy Ślązakowców

Spis powszechny z 2006 roku wykazał, że osób uznających się za naród śląski jest 173 tysiące. Danych ze spisu z 2011 roku jeszcze nie znamy, ale z przecieków medialnych wynika, że z odrębnym narodem śląskim utożsamia się – według najbardziej optymistycznych rachub RAŚ – około 400 tysięcy osób. Porównajmy tę liczbę z populacją województw śląskiego i opolskiego, czyli 4 miliony 638 tysięcy ludzi plus 1 milion 29 tysięcy, co daje nam liczbę 5,6 miliona ludzi. Grupa 400 tysięcy osób uznających istnienie narodu śląskiego nie stanowi więc nawet  10 proc. mieszkańców obu śląskich województw.

Teoria o istnieniu osobnego narodu śląskiego nie jest nowa. Przed I wojną światową dla nazwania jej zwolenników Ślązacy wymyślili słowo "ślązakostwo". Używali go w czasie powstań i w okresie międzywojennym. Intuicja językowa nie myliła naszych dziadów. Trzeba było tego nowego słowa, gdyż używanie słowa "Ślązacy" w kontekście separatystów jest mylące. Większość Ślązaków nie utożsamia się bowiem z separatystami.

Ale cóż to znaczy, skoro "Polska – Dziennik Zachodni", jak i dodatki do "Gazety Wyborczej" (katowicki oraz opolski) z zapałem kibicują separatystycznym organizacjom jak RAŚ czy SONŚ, uznając je za rzeczników wszystkich Ślązaków. I odwrotnie, ten, kto atakuje śląskich autonomistów, musi – według tej tezy – czuć niechęć lub irracjonalny "strach" wobec wszystkich Ślązaków. Ta manipulacja stosowana jest nader często. Jej ofiarą padł jakiś czas temu Jarosław Kaczyński, który w "Raporcie o stanie Rzeczypospolitej" użył słynnej frazy: "zakamuflowana opcja niemiecka". Wyrwana z kontekstu zaczęła funkcjonować jako wyraz niechęci szefa PiS do wszystkich Ślązaków.

Dzięki takim zabiegom wszystkich – i Ślązaków czujących się Polakami, i autonomistów – wrzuca się do jednego worka i oswaja z ekstremizmem postulatów zwolenników tezy o istnieniu narodu śląskiego. A nowe hasła – jeszcze niedawno uznawane za dziwactwo – stają się elementem politycznej poprawności. Na surowy osąd naraża się każdy, kto głosi tezy sprzeczne z nowym kanonem. Oto metropolita katowicki arcybiskup Wiktor Skworc, Ślązak z dziada-pradziada, którego rodzina uciekła po powstaniu II RP z Bytomia na polską część Śląska, pytany o istnienie narodowości śląskiej, odpowiedział: "(To) chyba nadinterpretacja. Ani w domu, ani w tradycji rodzinnej nie spotkałem się z takim pojęciem. Owszem, żyjemy na Śląsku, ale jesteśmy Polakami". Publicysta "Polski – Dziennika Zachodniego" Michał Smolorz zatrząsł się z oburzenia, że katowicki duszpasterz wyklucza ze wspólnoty katolickiej ludzi uważających się za narodowość śląską.

Poręcznym wytłumaczeniem wątpliwości zgłaszanych wobec "narodowości śląskiej" stało się też stwierdzenie mówiące o rzekomej nieznajomości śląskich realiów. A kto według "Polski – Dziennika Zachodniego" i "Gazety Wyborczej" ma "pojęcie o Śląsku"? Hołubiony hiper-Ślązak Kazimierz Kutz. Bo choć reżyser od 25 lat mieszka pod Warszawą, to został namaszczony na "ślązakowskiego cysorza". Liberalny salon przyznał mu niemal monopolistyczne prawo do wygłaszania tyrad o krzywdach Śląska. Było w nich nieco świeżości i trafności historycznej, gdy Kutz poruszał ten wątek na początku lat 90. Z czasem zamieniły się jednak w roszczeniową mantrę. Ale dziś niewielu ośmiela się przypominać, że i w historii PRL były okresy (choćby za Gierka), kiedy Śląsk bywał uprzywilejowywany kosztem innych regionów kraju.

Powtórzmy, wiele skarg Ślązaków na krzywdy doznane w II RP i PRL mają podstawy, ale demagodzy w rodzaju Kutza zamieniają je w karykaturę.

Swoją drogą to ciekawe, że "Wyborcza", zazwyczaj tak nieufna wobec samookreślania się wspólnot według klucza narodowościowego, tak mocno kibicuje dziś śląskim autonomistom. Czyżby jej redaktorzy uznawali śląski nacjonalizm za mniej groźny od polskiego? Czy dlatego tak pobłażliwie traktują fascynacje "ślązakowców" na forach internetowych choćby niemieckim Freikorpsem czy Leo Schlageterem – protonazistą walczącym z powstańcami śląskimi? Czy dlatego też banery z nazwą "Oberschlesien" na stadionie w Chorzowie mniej rażą, bo reprezentują "słuszny" nacjonalizm śląski?

Kto ty jesteś?

Przy okazji "kwestii śląskiej" warto postawić pytania natury bardziej ogólnej. Czy uznawanie się za osobną narodowość rzeczywiście jest sprawą subiektywną i dowolną? Tak głosi współczesny liberalizm, akcentujący prawo każdego do niemal dowolnego kształtowania i zmieniania swojej tożsamości obywatelskiej, narodowej czy płciowej. Każdy może dziś wymyślić się na nowo,  zostać, kim chce, a inni mają to posłusznie akceptować. Tylko czy aby na pewno? Co to oznacza dla polskiej wspólnoty narodowej? I czy troska o to, by nie dzielić sztucznie Polaków, jest mniej ważna niż ambicje RAŚ?

Autor jest publicystą tygodnika  "Uważam Rze"

Większość mediów nie poświęciła zbyt wiele uwagi decyzji Prokuratury Okręgowej w Opolu, która zaskarżyła zgodę sądu rejonowego na rejestrację Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej (SONŚ). To kolejny epizod w trwającym od 1996 roku sporze o to, czy istnieje naród śląski. Spór ten staje się jednak coraz bardziej istotny. Oto ze społeczności kaszubskiej wyłoniło się stowarzyszenie Kaszubsko Jednota, które chce uznania Kaszubów za mniejszość narodową. Kaszubsko Jednota powołuje się na żądania zwolenników uznania narodowości śląskiej. Okazuje się więc, że debata na temat narodu śląskiego może mieć spore znaczenie precedensowe dla polskiego prawa.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?