Bartosz Marczuk o polityce prorodzinnej

Polityka prorodzinna kolejny raz może być tylko miłym dla ucha hasłem bez pokrycia - twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 10.07.2012 19:54

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Ofensywa na rzecz rodzin, którą zapowiada w wywiadzie dla „Polityki" Donald Tusk, skończy się tak samo jak plan legislacyjnego przyspieszenia zapowiedziany przez premiera jesienią 2010 roku. Wielkim fiaskiem. Nikt nad żadnym programem na razie nie pracuje, w szeregach rządu nie ma osób, które chcą i mogą podjąć się tego zadania, posłowie są zbyt zmarginalizowani, by móc przejąć w tej sprawie inicjatywę. Nie ma zresztą wśród nich wielu osób znających się i czujących tę tematykę. Podobnie jest z Kancelarią Prezydenta. Mimo deklaracji Bronisława Komorowskiego w sprawie polityki na rzecz rodzin na Krakowskim Przedmieściu nie dzieje się niemal nic.

Rząd w uśpieniu

W ministerstwach nie trwają w tej chwili żadne prace nad stworzeniem programu polityki rodzinnej. Co gorsza, w gabinecie Tuska nie ma nawet osoby, która się na tym zna, dla której jest to bliski temat i która ma wystarczająco silne zaplecze polityczne, by wywalczyć na rzecz rodzin fundusze u ministra finansów Jacka Rostowskiego. A Rostowski jest zaciętym przeciwnikiem wydawania pieniędzy na ten cel.

Formalnie sprawami rodziny zajmuje się Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. A tam za tzw. dział rodzina odpowiada wiceminister Jacek Męcina. Ten wybitny ekspert od prawa pracy nie zajmował się jednak nigdy zagadnieniami polityki prorodzinnej. Ponadto trzeba pamiętać, że został powołany na stanowisko sekretarza stanu w MPiPS dopiero w drugiej połowie kwietnia. Jest zatem w resorcie bardzo krótko, co utrudnia budowanie zespołu i własnej pozycji. Trudno także o wiceministrze Męcinie powiedzieć, aby miał realne zaplecze polityczne czy bliskie stosunki z szefem rządu. A takie argumenty są bardzo pomocne przy forsowaniu projektów, które wymagają pieniędzy, podejmowania trudnych decyzji, skutecznego lobbingu.

W tej sytuacji ciężko jest sobie wyobrazić, jak premier Tusk, który w wywiadzie dla „Polityki" mówi o „inwestowaniu w polską rodzinę" i wymienia ten postulat jako pierwszy punkt swojego programu, chce go realizować. Jeśli rzeczywiście miałby powstać spójny program na rzecz rodzin, który odpowiadałby na wyzwania, jakie czekają nas w zakresie polityki ludnościowej, musiałby już teraz zostać powołany do życia zespół do jego opracowania z mocnym liderem. Na razie brak takich działań.

Posłowie bezwolni

Także w parlamencie trudno jest zidentyfikować osobę, która miałaby możliwości i mandat rządu, by przygotować spójną koncepcję programu na rzecz poprawy sytuacji rodzin. Joanna Kluzik#Rostkowska, która mogłaby taki projekt udźwignąć intelektualnie i organizacyjnie (pod jej auspicjami powstał za rządów PiS program polityki rodzinnej, którego część została przyjęta później przez rząd PO) jest w Platformie od niedawna, nie cieszy się pewnie zaufaniem partyjnych kolegów i samego premiera.

Ponadto trzeba też pamiętać, o czym pisał w ubiegłym tygodniu na łamach „Rzeczpospolitej" Piotr Gursztyn, że prawdziwa polityka rozgrywa się w Alejach Ujazdowskich w Kancelarii Premiera, a nie przy ulicy Wiejskiej, w gmachu Sejmu. Tak było zawsze, ale obecnie system ten został w pełni wcielony w życie. Posłowie w kuluarowych rozmowach nie ukrywają, że zostali sprowadzeni do roli maszynek do głosowania -  decyzje podejmowane są bez ich jakiegokolwiek udziału.

Trudno się zatem spodziewać, aby od posłów wyszła inicjatywa w sprawie polityki na rzecz rodzin. Nawet gdyby formalnie tak było, „zamówienie" musiałoby pochodzić z Kancelarii Premiera.

Prezydent deklaruje

Podobne odczucia -  że mamy do czynienia z deklaracjami bez pokrycia w rzetelnej pracy -  nasuwają się, jeśli przyjrzymy się całemu tzw. obozowi rządowemu. Głośno o politykę na rzecz rodzin dopomina się prezydent Bronisław Komorowski. Ten głos jest słyszalny, ale na razie to tylko deklaracje.

W pałacu dopiero trwają „prace koncepcyjne", „studyjne", od ponad pół roku powoływany jest specjalny zespół, który miałby się tym zająć.  A szkoda.

Bo gdyby realne działania prowadzono w obu ośrodkach władzy, to sytuacja mogłaby przypominać piłkarskie okienko transferowe. Rywalizacja między rządem a prezydentem pobudzałaby do działania oba urzędy.

Gdzie jest projekt

W tej sytuacji projekt pod tytułem „rodzina" wydaje się bardzo wątpliwy. Najlepiej niech świadczą o tym dwa namacalne przykłady.

Pierwszy to ekstrapieniądze dla przedszkoli. Premier Tusk obiecał na początku marca tego roku dodatkowe 0,5 mld zł na te placówki. Odpowiednią ustawę, która wskazywałaby, jak podzielić te pieniądze, miał przygotować resort edukacji. Gdzie jest ustawa? „Trwają prace", „analizy", „studia". Gdyby rzeczywiście premierowi zależało na tym, by ulżyć rodzicom narażonym w ubiegłym roku na podwyżki czesnego w przedszkolach, zapytałby minister Krystynę Szumilas, gdzie jest projekt.

Przykład nr dwa: ustawa o uldze rodzinnej w PIT. Minister Jacek Rostowski wbrew deklaracjom premiera z exposé przygotowuje zmiany w podatkach, na których rodziny mają stracić ponad 150 mln zł. A resort pracy, który odpowiada za politykę rodzinną, w swojej opinii do projektu w ogóle nie podnosi tej kwestii!

Wszystko to nie nastraja optymistycznie. Wiele wskazuje na to, że polityka na rzecz rodzin kolejny raz pozostanie miłym dla ucha hasłem -  bez pokrycia.

Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę