Historia zakładniczką polityki

Spór o Powstanie Warszawskie powinien być żywy, bo takie spory dają narodowi niezbędny intelektualny ferment. Tylko czy dziś, w czasach, gdy wszystko jest upartyjnione, taka debata ma sens? - rozważa publicysta

Publikacja: 31.07.2012 18:44

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Wszystko wskazuje na to, że jeszcze przez lata będziemy zakładnikami absurdalnej dwuwartościowej logiki, zgodnie z którą wszystko musi być albo prorządowe, albo propisowskie. „Prawackie" albo „europejskie". Temu podziałowi została już podporządkowana właściwie każda dziedzina życia.

Wiadomo zatem, że żądania przywrócenia pełnowymiarowej nauki historii są „pisowskie", podobnie jak jakiekolwiek wątpliwości co do oficjalnej wersji katastrofy smoleńskiej. „Pisowskie" są wątpliwości co do stanu polskich finansów, harmonogramu budowy dróg czy bilansu Euro, a także żądanie, aby usunąć z warszawskiej Pragi pomnik wdzięczności armii sowieckiej.

Z kolei najzacieklejsi przedstawiciele obozu „prawdziwych Polaków" nie potrzebują wiele, aby uznać kogoś za zdrajcę sprawy czy może raczej Sprawy. Przy czym ta sprawa ogranicza się zazwyczaj do niekwestionowania geniuszu Jarosława Kaczyńskiego i nadchodzącego ponoć zwycięstwa PiS. Każdy, kto nie jest tu dość entuzjastyczny, może zostać szybko zakwalifikowany przez jednego z trybunów strony opozycyjnej do kategorii sprzedawczyków z kredytem na karku (jak wiadomo, kredyty biorą jedynie przedstawiciele obozu zdrady).

Obóz „europejski" dostrzega niebezpieczeństwo w samym pobudzaniu narodowej dumy - chyba że jest to duma z imprezy sportowej w rodzaju Euro

Dlaczego tak się dzieje to temat na inną i bardzo obszerną analizę. Przyczyn jest wiele: podatność znacznej grupy ludzi na medialne schematy, łatwość prowokowania emocji i łatwość posługiwania się nimi w tworzeniu własnych postaw. To znacznie prostsze niż szukanie argumentów i danych, na podstawie których buduje się następnie swój pogląd na daną sprawę. Zresztą postawa polegająca na tym, że posiada się przede wszystkim poglądy na sprawy, a nie partyjne sympatie, jest już dziś rzadkością. Poglądy na sprawy definiuje się poprzez przynależność do jednego lub drugiego obozu.

Siła schematu

Schematy są proste jak konstrukcja cepa, likwidują wszelkie niuanse, do czego zresztą przyczyniają się wydatnie rządowi propagandziści. To oni w swoich rozmaitych wypowiedziach przedstawiają jednowymiarową wizję polskiej sytuacji. Wystarczy przejrzeć twitty Radosława Sikorskiego (o ile ma się do nich dostęp, bo minister skwapliwie go blokuje, jeśli tylko ktoś nadepnie mu na odcisk), wiceministra rozwoju regionalnego Konrada Niklewicza czy podsekretarza stanu w Kancelarii Premiera Adama Jassera. Według nich sytuacja jest znakomita, nie ma żadnych problemów, wszystko się udaje, a krytycy rządu nie mają nigdy w niczym racji. Trudno się dziwić, że wobec takiej postawy druga strona obiera pozycję będącą lustrzanym odbiciem.

1 sierpnia, w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, nie sposób nie zauważyć, że ten absurdalny podział zaczyna sięgać obszarów bardzo wrażliwych, tożsamościowych. Nic nie jest w stanie od niego uciec, także polska historia. Generalny schemat pozostaje jasny i członkowie obu obozów nie muszą nawet sięgać po ulubione gazety, żeby go powielać. Obóz „patriotyczny" (nie sposób tego pisać bez cudzysłowu nie dlatego, żeby kwestionować patriotyzm jego członków, ale dlatego właśnie, że mówimy o nieznośnych schematach) jest zafiksowany na punkcie bezdyskusyjnego czczenia każdego polskiego zrywu, nie dopuszcza tutaj polemik.

Obóz „europejski" z kolei ma obsesję na punkcie rzekomego polskiego upodobania do martyrologii, do kultury „funeralnej", do umartwiania się. Jego przedstawiciele twierdzą, że to wyraz polskich kompleksów, w czym tkwi paradoks, ponieważ na kompleksy wskazuje raczej ich własna skłonność do samobiczowania się za wszelkie polskie winy - prawdziwe i wydumane. Członkowie tego obozu wiedzą, że „polityka historyczna" jest pisowska, podobnie jak „pisowskie" jest generalnie odnoszenie się do historii, a więc również pamiętanie o rocznicach.

Zakodowany schemat brzmi: „dość już martyrologicznego pochylania się nad klęskami". Nic to, że wśród świąt państwowych próżno szukać rocznic przegranych zrywów. 3 maja świętujemy przecież całkiem przyzwoitą konstytucję, 15 sierpnia - zwycięską wojnę z bolszewią, a 11 listopada odzyskanie niepodległości. Siła schematu jest przemożna.

Tylko dla specjalistów

Ten fatalny podział sprawia, że jakakolwiek sensowna dyskusja o polskiej przeszłości przestaje właściwie być możliwa, może poza bardzo wąskimi grupami specjalistów. Zaciętość sporu jest chyba intensywniejsza niż w drugiej połowie XIX wieku - gdy Stańczycy starali się szukać przyczyn polskich klęsk w nas samych ale jego merytoryczny poziom i zestaw argumentów są na dramatycznie niższym poziomie. Ma to oczywiście wiele wspólnego z demokratyzacją publicznego dyskursu za sprawą nowych technologii, ale to raczej poboczny czynnik. Główną przyczyną jest wtłoczenie całej dyskusji w opisany wyżej, absurdalny schemat.

Stąd pytanie: czy jest dzisiaj w ogóle sens próbować toczyć dyskusję chociażby o przyczynach, celach, przebiegu Powstania Warszawskiego? To jeden ze zwrotnych punktów polskiej historii, który zdeterminował sytuację całego narodu na dziesiątki lat. A zarazem lekcja, z której powinniśmy nieustannie wyciągać wnioski.

Fatalne decyzje militarne, utopijny cel, niesamowita wola wyzwolenia się spod okupacji i zaznaczenia własnej tożsamości wobec zbliżającego się nowego najeźdźcy, wreszcie nieprawdopodobna zdolność do zorganizowania na kilkudziesięciu kilometrach kwadratowych niemal normalnie funkcjonującego minipaństwa ze swoimi instytucjami, urzędami, życiem intelektualnym i prasą.

I nieuchronna klęska, zakończona bezpowrotnym zniszczeniem trudnych do oszacowania zasobów kultury materialnej. Jest o co się spierać, jest czym się zajmować. Spór o powstanie powinien być żywy, bo takie spory dają narodowi niezbędny intelektualny ferment. Tylko czy dziś taka debata ma sens i czy na pewno będzie pożyteczna?

Zamykanie debaty

Senacka Komisja Kultury wystąpiła z pomysłem, aby ogłosić rok 2013 rokiem Powstania Styczniowego. To właśnie Powstanie Styczniowe - nieprzemyślane, źle zaplanowane, z góry skazane na klęskę było jednym z impulsów, które doprowadziły do powstania krytycznej szkoły historycznej krakowskiej. Trudno jednak mieć wątpliwości, że w roku, gdy mija równo 150 lat od jego wybuchu, warto je w szczególny sposób uczcić. Co przecież wcale nie wyklucza krytycznej dyskusji i debaty.

Tymczasem jednak głos zabrał jeden z głównych przedstawicieli obozu „otwartego", Kazimierz Kutz, który stwierdził, że „teraz jest pora, aby odrywać się od polskiej martyrologii, zwłaszcza że jest jej w naszym życiu także dzisiaj za dużo. Przy tego rodzaju projektach trzeba myśleć o funkcjach wychowawczych, o młodzieży, która musi szukać dla siebie wzorców.

„To klasyczny dyskurs tego obozu. I nie chodzi przecież o to, że były senator PO jest tak zatroskany o młodzież. Trudno sobie wyobrażać, że główną nauką, jaką młodzi ludzie wyciągnęliby z Roku Powstania Styczniowego, byłoby, że warto bezmyślnie rzucać się w ogień. Nikt rozsądny nie może też sądzić, że to właśnie miałoby być naczelne przesłanie uroczystości rocznicowych.

Ale to nie ma znaczenia, ponieważ obóz „europejski" dostrzega niebezpieczeństwo w samym pobudzaniu narodowej dumy - chyba że jest to duma z imprezy sportowej w rodzaju Euro albo z tego, że potrafimy się kajać przed innymi. To specjalne, wyjątkowo dopuszczalne kategorie dumy. Ale duma z własnej historii - nawet jeżeli jest to duma krytyczna nie jest dozwolona.

Tymczasem, jak słusznie zauważył na stronach „Rzeczpospolitej" Piotr Skwieciński, „Najczęstszą alternatywą wobec polskiego, tradycyjnie rozumianego patriotyzmu nie jest żadna »pozytywna energia«. Alternatywą tą jest nihilizm. Taka jest logika współczesności.

„Rok temu w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego szef MSZ Radosław Sikorski na Twitterze napisał: „warto wyciągnąć lekcje także z tej narodowej katastrofy". Jego wpis wywołał oburzenie stołecznych radnych PiS, którzy uznali, że skandalem jest „podważanie sensu powstania.

„Zatem z jednej strony urzędujący minister nie rozumie, że z jego pozycji - nawet jeżeli prywatnie ma o powstaniu krytyczną opinię nie wolno mu wyrażać publicznie podobnego poglądu, zwłaszcza w rocznicę wybuchu walk. Z drugiej radni uznają za niedopuszczalną dyskusję o sensie powstania i posługują się absurdalnym argumentem, że powstanie krytykowali także komuniści. Czy to powinno zamknąć wszelką debatę?

Pochylić głowę

Jak zatem się zachować? Co zrobić, jeżeli z jednej strony mamy Kutza i Sikorskiego oraz masy lemingów z wbitymi do mózgów schematami o „uwielbieniu dla martyrologii, a z drugiej pewną grupę bezkrytycznych czcicieli, dla których kwestionowanie sensu naszych narodowych zrywów, nawet w najłagodniejszej i najbardziej merytorycznej formie, jest synonimem zdrady?

„Tu   co koniecznie trzeba zaznaczyć - nie ma równowagi. Obóz „antypisowski" podważa to, co niezbędne dla istnienia narodowej pamięci. A bez niej, jak wiadomo, żaden naród nie jest w stanie w dłuższym czasie utrzymać swojej tożsamości. Z tych dwóch postaw, gdyby stanąć przed ostatecznym wyborem, trzeba wybrać raczej bezdyskusyjną cześć niż magmowe i beztożsamościowe „fajnopolactwo (jak to określa Rafał Ziemkiewicz).

„Czy dziś przed takim wyborem już stoją ci, którzy z jednej strony chcą pielęgnować pamięć i okazać szacunek bohaterom, a z drugiej nie godzą się, że o polskich zrywach i historycznych klęskach nie wolno krytycznie debatować? Każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Może po prostu najrozsądniej jest w milczeniu pochylić głowę?

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?