Dziś podstawowym wrażeniem kogoś, kto ogląda jego ostatnie występy i czyta jego teksty jest poczucie zażenowania. Bo tylko zażenowanie może wywołać facet, z którego żądza bycia zaakceptowanym przez establishment wycieka wszystkimi porami do tego stopnia, że gdyby ta emocja świeciła można byłoby użyć go jako latarni morskiej.
Ale jak prawie wszystko na świecie, także i to ma swoją dobrą stronę. Były szef narodowców tak bardzo chce przekonać elity, że jest fajny, w ogóle zawsze był fajny i w podstawowym polskim konflikcie – między establishmentem a zagrażającym mu projektem IVRP zawsze był po stronie tego pierwszego, że momentami staje się szczery. I ujawnia sprawy, które elity wolałyby utrzymać poza społeczną wiedzą.
W opublikowanym w „GW" wywiadzie malowniczo opisuje, jak to w 2006 roku bohatersko przeciwstawiał się – ostatecznie niezrealizowanym – próbom doprowadzenia do rozwiązania parlamentu. PiS chciał wtedy drogą trików proceduralnych zasabotować terminowe uchwalenie budżetu, co umożliwiłoby prezydentowi podjęcie takiej decyzji. Giertych, przekonując czytelników „Wyborczej", jak to się zasłużył ich politycznemu obozowi, opowiada jak to wtedy ściśle współdziałał z Platformą, jak broniąc się przed nowymi wyborami (w których PiS zapewne zyskałby samodzielną większość) szykowali scenariusz rewolucyjny. „Myśmy mieli już dogadanego nowego marszałka, Bronisława Komorowskiego, miał być przegłosowany przez 300 posłów, ale trochę wbrew procedurze..." - mówi. I relacjonuje, że powiedział wtedy Kaczyńskiemu „panie prezesie, nowy rząd powołany zaraz po powołaniu nowego marszałka nie wydrukuje żadnego nielegalnego postanowienia o rozwiązaniu Sejmu".
Innymi słowy – Giertych zupełnie otwarcie stwierdza, że ówczesna opozycja szykowała Polsce pucz. Tylko tak można określić spisek, w ramach którego, broniąc się przed wyborami, demonstracyjnie łamie się prawo („trochę wbrew procedurze"), a potem wbrew konstytucji powołuje uzurpatorski rząd. Realizacja takiego scenariusza mogłaby oznaczać nawet wojnę domową, ale najwyraźniej spiskowców to nie odstraszało.
To informacja ciekawa, również w kontekście tego, że obecną politykę PiS (którą skądinąd niejednokrotnie krytykowałem) rząd i prorządowe media krytykują często jako rokoszową...