Sami mili ludzie. Felieton Piotra Zaremby

Mało co mnie tak zaskoczyło jak film „Uznajcie mnie za winnego”, który obejrzałem w I programie TVP.

Publikacja: 26.09.2012 20:37

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

To jedno z ostatnich dzieł Sidneya Lumeta, autora „Dwunastu gniewnych ludzi”. Bardzo odmienny od innych filmów tego gustującego w dramatach sądowych klasyka.

Rzecz dzieje się podczas trwającego dwa lata, autentycznego procesu kilkudziesięciu członków amerykańskiej mafii. Prokurator ma świadków, dowody. Jednak na drodze staje mu drobny gangster grany przez Vina Diesela. Chce się bronić sam, a jego rubaszna, odwołująca się do emocji retoryka staje się coraz trudniejsza do ugryzienia dla wymiaru sprawiedliwości.

Jego rzewne historyjki o ludziach, z którymi się wychował na jednej ulicy, ba, apele, aby nie ulegać narodowym uprzedzeniom (wobec Włochów), podbijają serca publiki. Gdy czekamy na zwrot akcji, nie doczekujemy się. Jack DiNorsio nie okazuje się mniej winny, niż sądziliśmy, ani nie rezygnuje ze swojej logiki, a jednak... mamy go lubić.
A gdzieś na marginesie antypatyczny prokurator, taki co to straszy świadków i szykanuje podsądnych, wścieka się, gdy rozanieleni przysięgli nie rozumieją niczego.

Bo przecież to ci „mili ludzie” z ławy oskarżonych każą wszystkim płacić korupcyjny podatek, a czasem kogoś zabijają.

Nie wiem, czy znany z antykorupcyjnych manifestów typu „Serpico” Lumet oszalał, albo chciał nas wystawić na przewrotną próbę. Ale byłem porażony finałem, gdy roześmiani mafiosi bratają się z przysięgłymi.

Decyzja Krajowej Rady Sądownictwa, aby pozwolić na odwołanie sędziego usłużnego wobec władzy, uchroniła nas przed podobnymi wrażeniami. A jednak coś z polskiej atmosfery w tym filmie było.

Przypomnijmy schemat z jakże ludzkim doktorem G. i strasznymi nadgorliwcami, którzy go prześladowali. Najświetniejsi dziennikarze wygłaszali mowy podobne do tych, które w filmie są produktem mafijnych adwokatów. O tym, aby nie nękać dobrych ojców rodziny.

Apogeum tego zjawiska to czasy PiS. Ale na małą skalę powtarza się to dzisiaj. Nowy „antypatyczny” bohater, minister Gowin, może mieć do siebie pretensję, trzyma się bowiem partii, która jest współtwórcą tej atmosfery. Ale i tak coraz częściej musi się tłumaczyć „miłym ludziom”.

Autor jest publicystą „Uważam Rze”

 

 

To jedno z ostatnich dzieł Sidneya Lumeta, autora „Dwunastu gniewnych ludzi”. Bardzo odmienny od innych filmów tego gustującego w dramatach sądowych klasyka.

Rzecz dzieje się podczas trwającego dwa lata, autentycznego procesu kilkudziesięciu członków amerykańskiej mafii. Prokurator ma świadków, dowody. Jednak na drodze staje mu drobny gangster grany przez Vina Diesela. Chce się bronić sam, a jego rubaszna, odwołująca się do emocji retoryka staje się coraz trudniejsza do ugryzienia dla wymiaru sprawiedliwości.

Opinie polityczno - społeczne
Marek Cichocki: Kluczowa dla Polski jest zdolność budowania relacji z USA
Opinie polityczno - społeczne
Hity i kity kampanii. Długa i o niczym, ale obfitująca w debaty
felietony
Estera Flieger: Akcja Demokracja na opak
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Szymon Hołownia w debacie TVP przeczył sam sobie
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Debaty, czyli nie chcą, ale muszą