Rosyjska gubernia

Surowe warunki pomocy narzucone Cypryjczykom to pochodna katastrofalnej polityki przekształcenia wyspy Afrodyty w raj podatkowy dla rosyjskich kapitałów, a nie wynik gorszego humoru niemieckiej kanclerz – pisze publicysta.

Publikacja: 27.03.2013 18:36

Red

Kryzys bardzo osłabił europejską solidarność. Gdy gospodarki pikują w dół, każdy kraj stara się ratować, co się da, nie myśląc zbytnio o interesie całej Unii. Ale Cypr przekroczył pod tym względem wszelkie granice. Można wręcz odnieść wrażenie, że wyspa bardziej poczuwa się do roli rosyjskiej guberni niż jednego z 27 państw Wspólnoty. Tym bardziej niesprawiedliwa jest ostra krytyka Niemiec i ich rzekomego „dyktatu" wobec małych państw południa Europy, która tak często powtarza się w ostatnich dniach.

Nawet w nocy z niedzieli na poniedziałek, na kilka godzin przed terminem odcięcia przez Europejski Bank Centralny (EBC) linii kredytowych dla Cypru i bankructwem kraju, prezydent Nikos Anastasiades groził w Brukseli dymisją, byle uchronić przed poważnymi stratami właścicieli wielkich funduszy zdeponowanych w cypryjskich bankach. Do ostatka bronił interesów często szemranych kapitałów rosyjskich za cenę ryzyka zupełnego upadku gospodarki własnego kraju.

Kto obroni cypryjskich emerytów

Załamanie po wielu godzinach negocjacji to odosobniony epizod. Dwa dni wcześniej cypryjskie władze były przecież gotowe poświęcić fundusze emerytalne własnych obywateli, byle pójść na rękę Rosjanom (w obronie emerytów wystąpiła Angela Merkel). Na tacy oddawały Kremlowi strategiczne złoża gazu i wszelkie inne atrakcyjne aktywa państwa za pożyczkę, która uratuje wkłady bankowe oligarchów. Cypryjski minister finansów udał się w upokarzającą podróż do Moskwy, aby prosić o rosyjskie kredyty. I choć wrócił z kwitkiem, wcale nie zmniejszyło to determinacji Anastasiadesa do obrony rosyjskich interesów.

W tym samym czasie sposób traktowania przedstawicieli Unii przez cypryjskie władze był radykalnie odmienny. Ten sam minister finansów nie wziął w ubiegłym tygodniu udziału w spotkaniu swoich kolegów ze strefy euro (tzw. eurogrupy), na którym rozstrzygano o losie Cypru. Później, już w Nikozji, przedstawiciele MFW, EBC i Komisji Europejskiej (tzw. trojka) czekali po kilkanaście godzin, aż ktoś z rządu zechce się z nimi skontaktować.

Cypryjskie media pełne są w ostatnich dniach opisów bezwzględnego sposobu, w jaki kanclerz Merkel miała negocjować z Cypryjczykami warunki pomocy. Znacznie ciszej jest o innym epizodzie: odmowie przez Grecję przekazania nawet niewielkiej części pomocy otrzymanej z Brukseli, choć cypryjskie banki największe straty poniosły właśnie na inwestycjach w greckie obligacje.

To prawda: Bruksela, a de facto Niemcy, narzuciły Cypryjczykom najsurowsze warunki pomocy, jakie od wybuchu kryzysu musiał znosić którykolwiek z krajów strefy euro. To jednak pochodna katastrofalnej polityki przekształcenia wyspy w centrum finansowe offshore dla rosyjskich kapitałów, a nie wynik gorszego humoru niemieckiej kanclerz. Rachunek jest słony, bo skala szaleństwa była ogromna: aktywa cypryjskich banków, w dużym stopniu wątpliwe, siedmiokrotnie przekraczały dochód narodowy wyspy.

Koniec „krajów-kasyn"

Przede wszystkim jednak trzeba zadać pytanie o alternatywę. Gdyby w poniedziałek nad ranem Anastasiades rzeczywiście zerwał rozmowy, a nie tylko groził, że to uczyni, cypryjskie władze miałyby do wyboru tylko dwie opcje. Mogłyby nakazać ponowne otwarcie banków, wywołując niekontrolowany odpływ kapitału za granicę i ruinę tych, którzy pierwsi nie uzyskaliby dostępu do własnych kont. Albo przekonwertować euro na funty cypryjskie, których wartość momentalnie by się załamała, także doprowadzając do ruiny całe społeczeństwo.

W kluczowym momencie, gdy Rosjanie i Grecy wystawili do wiatru siostrzany, prawosławny naród, Niemcy okazali się więc jedynymi, którzy byli gotowi wyłożyć realne pieniądze. Uchronili także przed utratą dorobku życia setki tysięcy zwykłych Cypryjczyków, którzy mieli zdeponowane w banku mniej niż 100 tysięcy euro.

W historii integracji cypryjski kryzys okaże się zapewne cezurą. Po raz pierwszy z taką siłą kanclerz Niemiec uderzyła w stół i powiedziała, że kto nie respektuje unijnych reguł gry, ten w momencie próby nie będzie mógł liczyć na pomoc Brukseli. Zresztą nie ona jedna. Francuski minister finansów Pierre Moscovici także oświadczył, że Unia nie może dłużej tolerować „kraju-kasyna", który najpierw wątpliwymi metodami przyciąga niepewne kapitały, potem równie ryzykownie je reinwestuje, a na koniec domaga się zapłacenia rachunku za całą operację przez europejskiego podatnika.

To było ostrzeżenie dla innych państw Unii, które jak Luksemburg, Malta czy Słowenia także rozbudowały ponad miarę swój sektor finansowy. Ale także sygnał pod adresem Kremla, że Unia nie da się dłużej wodzić za nos. Aż strach pomyśleć, jak bardzo umocniłyby się wpływy Rosji w Brukseli, gdyby tym razem Merkel nie podniosła głosu.

Kryzys bardzo osłabił europejską solidarność. Gdy gospodarki pikują w dół, każdy kraj stara się ratować, co się da, nie myśląc zbytnio o interesie całej Unii. Ale Cypr przekroczył pod tym względem wszelkie granice. Można wręcz odnieść wrażenie, że wyspa bardziej poczuwa się do roli rosyjskiej guberni niż jednego z 27 państw Wspólnoty. Tym bardziej niesprawiedliwa jest ostra krytyka Niemiec i ich rzekomego „dyktatu" wobec małych państw południa Europy, która tak często powtarza się w ostatnich dniach.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń