Frakcje nie cieszą się w Polsce dobrą opinią. Są synonimem rozbijactwa, partykularnych interesów, nieodpowiedzialności. Istotnie, nietrudno wskazać przykłady, które dobrze ilustrują ten pogląd. Gdyby jednak sprowadzać problem frakcyjności życia wewnątrzpartyjnego do aberracji, to trzeba by zauważyć, że jest to skłonność wyjątkowo trwała i uporczywa. Frakcje od zawsze towarzyszyły partiom, stanowiąc fragment ich krajobrazu, co więcej, to właśnie one dostarczały niejednokrotnie niezbędnego do ich powstania budulca.
Większość wielkich partii masowych zawiązała się wskutek porozumienia grup, organizacji, środowisk, które jednoczyły siły, aby odnieść sukces wyborczy i przejąć władzę. Tak działo się na różnych kontynentach, w partiach całego demokratycznego spektrum. Wystarczy wymienić amerykańskich demokratów i republikanów, brytyjskich konserwatystów i laburzystów, francuskich socjalistów i centroprawicę, japońską Partię Liberalno-Demokratyczną i indyjską Partię Kongresową.
Na tej długiej liście szczególne miejsce zajmują włoscy chadecy. Wyniszczająca walka frakcyjna w łonie Democrazia Cristiana wskazywana jest często jako powód rozpadu tej partii. Jednakże frakcje nie działały w próżni. Wpisywały się w szerszy proces degradacji całej włoskiej klasy politycznej i zarówno tworzyły, jak i odzwierciedlały jej patologie.
Interesy i wartości
Ugrupowania demokratyczne są żywymi organizmami. W każdej takiej organizacji dochodzi do stałej wymiany i konfrontacji poglądów, ścierania się interesów i racji, zderzenia koncepcji.
Rywalizacja wewnętrzna przebiega na dwóch płaszczyznach: interesów i wartości. W każdym ugrupowaniu konkuruje się o pozycję w hierarchii, dostęp do partyjnych funduszy, miejsca na listach wyborczych itp. Deszcz profitów spada zwłaszcza na partie, które biorą władzę. Życie partyjne od środka nie przypomina atmosfery franciszkańskiego klasztoru, a batalie, do jakich dochodzi przy podziale łupów, mają niekiedy ostry charakter.