Reklama

Alpejska wioska w cieniu wojny

Wielokrotnie nagradzana, włoska „Droga do Vermiglio” Maury Delpero jest opowieścią o tym, że nie można odgrodzić się od tragedii wojny.

Publikacja: 03.10.2025 04:45

Alpejska wioska w cieniu wojny

Foto: materiały prasowe

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jakie znaczenie ma "Droga do Vermiglio" Maury Delpero w kontekście włoskiej kinematografii?
  • W jaki sposób wojna wpływa na życie mieszkańców odizolowanej wioski Vermiglio?
  • Jak osobiste doświadczenia Maury Delpero wpłynęły na tworzenie scenariusza i realizację filmu?
  • W jaki sposób "Droga do Vermiglio" nawiązuje do współczesnych zagadnień społecznych i kulturowych?

To najbardziej utytułowany włoski film ostatniego roku. „Droga do Vermiglio” Maury Delpero zdobyła 14 nominacji do najważniejszej włoskiej nagrody David di Donatello. Siedem z nich swoje kategorie wygrało. Członkowie Włoskiej Akademii Filmowej uznali „Drogę do Vermiglio” za najlepszy film roku, a Maury Delpero dostała Davida za reżyserię i scenariusz. Film miał też nominacje do Europejskiej Nagrody Filmowej i Złotego Globu, a z festiwalu w Wenecji wywiózł Srebrnego Lwa Grand Prix Jury. Był również włoskim kandydatem do Oscara 2025 w kategorii zagranicznej. Nie zdobył nominacji, ale warto dodać, że dopiero po raz piąty w historii i po raz pierwszy od prawie 20 lat włoską kinematografię reprezentowało dzieło reżyserki–kobiety. 

Reklama
Reklama

„Droga do Vermiglio”: Wojna w alpejskiej wiosce

Jest rok 1944. Trwa druga wojna światowa, ale jej echa niemal nie docierają do małej wioski Vermiglio ukrytej głęboko w Alpach.

– Pisząc scenariusz opierałam się na wspomnieniach mojego ojca, który urodził się i całe dzieciństwo spędził właśnie w Vermiglio. A kiedy odchodził, miał na twarzy uśmiech. Wiem, że wracały wtedy do niego zapachy i obrazy odizolowanej od świata wsi, która była pełnym własnego ładu mikrokosmosem – mówi reżyserka.

Reklama
Reklama

Film zaczyna się od obrazów śpiącej rodziny. I już bardzo dużo wiadomo o tym świecie, gdzie siostry śpią razem w jednym łóżku, praktycznie pokotem, bo rodzina Graziadelli żyje skromnie. Cezare jest nauczycielem, który w jednej klasie uczy dzieci, dorosłych – każdego, kto chce składać litery, czytać, czegokolwiek się dowiedzieć. Puszcza też uczniom „Cztery pory roku” Vivaldiego, muzykę Chopina, narażając się na wyrzuty żony, która wolałaby, żeby pieniądze wydawał nie na płyty, lecz na jedzenie.

Cezare jest we wsi szanowany, ma mir tak duży jak miejscowy ksiądz. Może nawet większy. A jego żona nieustannie chodzi w ciąży. Rodzi kolejne dzieci. Ile ich jest? Ośmioro? Ale przecież jeszcze dwoje umarło, tak chciał Bóg. O przyszłości dzieci decyduje ojciec. To on zarządza, kiedy mają skończyć naukę i czym mają się zajmować. Jedną z córek, Flavię, najbystrzejszą, wybrał jako tę, która ma pojechać do miasta, żeby dalej się kształcić. 

Bardzo chciałam, żeby moje filmowe Vermiglio było jednocześnie lokalne i uniwersalne. Żeby widz poczuł specyficzną atmosferę tego miejsca, ale jednocześnie pomyślał, że to mikrokosmos, który można odnaleźć wszędzie

Maura Delpero

Życie upływa w Vermiglio między kościołem i szkołą, a jego rytm wyznaczają zmieniające się pory roku. Wojna tu nie dochodzi, choć z wielu domów poznikali młodzi mężczyźni. Ale jednego dnia świat wdziera się do małej wioski, ma postać dezertera z wojska, który zamieszkuje w szopie Graziadellich, jakby chciał chronić się przed oczami wieśniaków. Nie musi, tu ludzie żyją we własnym rytmie, z dala od zawirowań.

Między Lucią, najstarszą córką Cezare’a i Pietro rodzi się uczucie. Lucia spodziewa się dziecka. Jednak gdy wojna się kończy, jej mąż rusza do rodzinnej Sycylii, by załatwić domowe sprawy. Ma wrócić, ale nie odpowiada na żadne listy… 

Między Argentyną i Włochami

Maura Delpero studiowała literaturę na Uniwersytecie Bolońskim i na Sorbonie, potem trafiła na kursy filmowe w Buenos Aires. Zainteresowana literaturą faktu, w kinie najpierw zwróciła się ku dokumentowi. Za „Nadea e Sveta” dostała nominację do włoskiej nagrody David di Donatello. 

Reklama
Reklama

Jej fabularny debiut „Hogar” też był głęboko zanurzony w faktach. Pisząc scenariusz dużo czasu spędziła w prowadzonych przez siostry zakonne argentyńskich hostelach dla samotnych matek. Teraz zaś, w „Drodze do Vermiglio”, pieczołowicie odtworzyła realia odciętej od świata wioski rządzącej się własnymi prawami.

W jednym z wywiadów reżyserka mówiła: – Bardzo chciałam, żeby moje filmowe Vermiglio było jednocześnie lokalne i uniwersalne. Żeby widz poczuł specyficzną atmosferę tego miejsca, ale jednocześnie pomyślał, że to mikrokosmos, który można odnaleźć wszędzie, w każdej małej wiosce. Domy, kościół, twarze ludzi zawsze są tam podobne. Zwłaszcza w miejscach, które nie zostały opanowane przez turystów, lecz pozostają we własnym, intymnym świecie.

Czytaj więcej

Złote Lwy festiwalu w Gdyni dla „Ministrantów” Piotra Domalewskiego

A jednocześnie w tym lokalnym „mikrokosmosie” zaczynają już pojawiać się nuty, które tak silnie wybrzmiewają dzisiaj. Matka Lucii, która ma za sobą dziesięć porodów, rzeczywiście nigdy nie opuści swojej wsi i nie sprzeciwi się zasadom, wedle których ma być cieniem męża, a jedynymi chwilami szczerej rozmowy między nimi może stać się łóżko. Ale ten świat zaczyna pękać. Jedno z dzieci Cezare’a po cichu zagląda do szuflady, gdzie ojciec ukrywa „kompromitujące” zdjęcia, inne zapali po kryjomu papierosa. A Lucia już będzie wiedziała, że tylko ucieczka ze wsi może sprawić, że sama weźmie odpowiedzialność za własne życie.     

„Droga do Vermiglio”: Od Olmiego do Delpero

„Drogę do Vermiglio” krytycy chętnie porównują do kina Ermanno Olmiego, zwłaszcza jego „Drzewa na saboty”, bo ten reżyser też wrócił do doświadczeń dzieciństwa spędzonego na wsi u swoich dziadków. W obu filmach jest podobna uważność obserwowania świata ludzi skromnych, wiernych tradycji i rodzinnym więzom, a także dbałość o każdy szczegół scenografii. W obu pojawiają się naturszczycy mówiący swoim dialektem. I w obu jest podobna wstrzemięźliwość operowania obrazem, choć Maura Delpero pozwala sobie na użycie koloru. Ale jednocześnie w jej osadzonym w latach 40. XX wieku dramacie czuje się już elementy feminizmu – tego, że kobiety próbują wziąć swój los we własne ręce. Ba, delikatnie pojawia się nawet cień wątku transpłciowego. 

No i w „Drodze do Vermiglio” jest nie tylko próba spojrzenia na przeszłość, lecz również powiedzenia czegoś ważnego o współczesności. O tym, jak wstrząsające światem wojny wdzierają się nawet tam, gdzie nie trwają działania wojskowe i nie wybuchają bomby. Czy dzisiaj wszyscy tego nie czujemy?

Reklama
Reklama

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jakie znaczenie ma "Droga do Vermiglio" Maury Delpero w kontekście włoskiej kinematografii?
  • W jaki sposób wojna wpływa na życie mieszkańców odizolowanej wioski Vermiglio?
  • Jak osobiste doświadczenia Maury Delpero wpłynęły na tworzenie scenariusza i realizację filmu?
  • W jaki sposób "Droga do Vermiglio" nawiązuje do współczesnych zagadnień społecznych i kulturowych?
Pozostało jeszcze 94% artykułu

To najbardziej utytułowany włoski film ostatniego roku. „Droga do Vermiglio” Maury Delpero zdobyła 14 nominacji do najważniejszej włoskiej nagrody David di Donatello. Siedem z nich swoje kategorie wygrało. Członkowie Włoskiej Akademii Filmowej uznali „Drogę do Vermiglio” za najlepszy film roku, a Maury Delpero dostała Davida za reżyserię i scenariusz. Film miał też nominacje do Europejskiej Nagrody Filmowej i Złotego Globu, a z festiwalu w Wenecji wywiózł Srebrnego Lwa Grand Prix Jury. Był również włoskim kandydatem do Oscara 2025 w kategorii zagranicznej. Nie zdobył nominacji, ale warto dodać, że dopiero po raz piąty w historii i po raz pierwszy od prawie 20 lat włoską kinematografię reprezentowało dzieło reżyserki–kobiety. 

Pozostało jeszcze 89% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Film
Złote Lwy festiwalu w Gdyni dla „Ministrantów” Piotra Domalewskiego
Film
„Ministranci" i inni młodzi bohaterowie współczesności
Film
Holland, Smarzowski, Pasikowski w Gdyni, czyli mistrzowie trzymają się mocno
Film
Claudia Cardinale nie żyje. Była legendą włoskiego kina
Film
Claudia Cardinale nie żyje. Miała 87 lat
Reklama
Reklama