Gra ludobójstwem to nie kupczenie

Czy tragedia narodowa może być przedmiotem gry geopolitycznej? Etyka podpowiada, że w żadnym wypadku, praktyka, że jak najbardziej.

Publikacja: 21.06.2013 19:21

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

Nie inaczej mają się sprawy z zagładą Polaków na Wołyniu i w Galicji w latach wojny. Zbrodnię można rozegrać dobrze albo źle. Swoimi tragediami grają też Izraelczycy, Palestyńczycy, Niemcy, a nawet Amerykanie i nie czują z tego powodu szczególnego wstydu.

1

W Sejmie leży kilka projektów uchwał czczących pamięć pomordowanych, 11 lipca przypada bowiem 70. rocznica równoczesnego ataku oddziałów UPA na sto polskich wsi na Wołyniu. Po wielu latach badań wszystkie główne siły polityczne w Polsce oraz publicyści zgadzają się w ocenie tych wypadków, w czym zasługa zarówno emocjonalnie podchodzącej do tematu Ewy Siemaszko, a wcześniej jej ojca, jak i badającego sprawę na chłodno znakomitego historyka Grzegorza Motyki i jemu podobnych.

Co do faktów bowiem jest oczywiste, iż Ukraińska Powstańcza Armia i wspierające ją ruchawki w ramach czystki etnicznej na rozkaz, metodycznie wymordowały dziesiątki tysięcy naszych rodaków na Wołyniu i w Galicji tylko dlatego, że byli Polakami.

Nie ma znaczących różnic w interpretacji, są natomiast w tym, jak całą sprawę rozegrać, jak nazwać te wydarzenia – ludobójstwem, zbrodnią o cechach ludobójstwa czy po prostu masakrą, oraz w tym, kto powinien poczuwać się do odpowiedzialności i ewentualnie przeprosić. A to już nie jest ocena faktów, ale polityka zagraniczna, a ściślej geopolityka.

2

Stanowisko skrajne, wyrażane na przykład przez uchwały niektórych rad samorządowych, dowodzi, że na zachodniej Ukrainie doszło do ludobójstwa, którego sprawcy powinni zostać ukarani, Polska zaś powinna oczekiwać przeprosin, a nawet rekompensat. Na drugim biegunie jest twierdzenie, jakoby na Wołyniu i w Galicji wybuchała okrutna wojna domowa i doszło podczas niej do wzajemnych rzezi z przewagą ofiar polskich. Funkcjonowało ono w debacie publicznej w Polsce jeszcze w latach 90., obecnie rzadko spotykane.

I jedno, i drugie z punktu widzenia międzynarodowej rozgrywki jest nie do wykorzystania. Pierwsze bowiem wybija nam możliwości oddziaływania na Ukrainę i nastawia ją do nas wrogo, drugie zaś na dzień dobry odbiera nam argumenty polityczne, które moglibyśmy wykorzystać w sprzyjającym momencie.

Aby sprawę dobrze rozegrać, trzeba zadać kilka fundamentalnych pytań wynikających zresztą jedno z drugiego. Pierwsze – czy to dobry czas na mówienie o mordach? Drugie – jeśli tak, czy należy kierować jakiekolwiek oczekiwania wobec władz ukraińskich? Trzecie – jeśli tak, czy powinny to być oficjalne przeprosiny państwowe. Czwarte – czy wykorzystać niejednorodne stanowisko sił politycznych Ukrainy wobec UPA do ich rozgrywania przeciw sobie?

3

Oto odpowiedzi, które wydają się najkorzystniejsze w obecnej sytuacji geopolitycznej.

1. Przemilczanie zbrodni nie wchodzi w grę, bo jest o niej zbyt głośno, ponadto okrągła rocznica uniemożliwia przejście nad Wołyniem do porządku dziennego.

2. Włączenie władz ukraińskich wydaje się nieuniknione, ale na zasadach przyjacielskich, by ich nie antagonizować.

3. Oczekiwanie od nich przeprosin byłoby ze wszech miar szkodliwe i miało skutek kontrproduktywny, współczesna Ukraina nie jest kontynuacją OUN i UPA, wręcz przeciwnie – stawia na tradycje wrogie tym ugrupowaniom. Powinniśmy jedynie apelować do władz ukraińskich o pomoc w godnym uczczeniu ofiar. Nie ma też co wzywać ich do ukarania sprawców zbrodni, bo ci najzwyczajniej nie żyją, w większości wybici przez sowieckie organy bezpieczeństwa. A jeśli któryś przetrwał, przebywa na emigracji, nie na Ukrainie.

4. Zdecydowanie nie należy wykorzystywać rzezi z lat 40. do promowania jednych sił politycznych przeciwko drugim. Tradycje UPA czczą bowiem lub co najmniej akceptują siły prozachodnie, a więc te, na którym powinno nam teoretycznie zależeć, mit banderowski zwalczają zaś postkomuniści z Donbasu i południa kraju.

4

Wołyń możemy wykorzystać ofensywnie wobec Ukrainy dopiero, kiedy stanie się krajem ustabilizowanym, dostatnim i wciągniętym w zachodnią strefę wpływów. Dziś mijałoby się to z celem. Wszelkie apele o przeprosiny, ukaranie sprawców, ewentualne odszkodowania nic nie dadzą, a jedynie pogorszą relacje z Kijowem i to w czasie, kiedy decydują się losy umowy stowarzyszeniowej UE oraz Ukrainy. Za 20 lat może miałyby sens, obecnie byłyby tylko głuchym wołaniem. Do tego politycznie szkodliwym.

Nie inaczej mają się sprawy z zagładą Polaków na Wołyniu i w Galicji w latach wojny. Zbrodnię można rozegrać dobrze albo źle. Swoimi tragediami grają też Izraelczycy, Palestyńczycy, Niemcy, a nawet Amerykanie i nie czują z tego powodu szczególnego wstydu.

W Sejmie leży kilka projektów uchwał czczących pamięć pomordowanych, 11 lipca przypada bowiem 70. rocznica równoczesnego ataku oddziałów UPA na sto polskich wsi na Wołyniu. Po wielu latach badań wszystkie główne siły polityczne w Polsce oraz publicyści zgadzają się w ocenie tych wypadków, w czym zasługa zarówno emocjonalnie podchodzącej do tematu Ewy Siemaszko, a wcześniej jej ojca, jak i badającego sprawę na chłodno znakomitego historyka Grzegorza Motyki i jemu podobnych.

Pozostało 82% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?