Co znaczą słowa: gwiazda, patriotyzm czy autorytet, wie każdy, kto choć raz zajrzał do słownika i ma trochę oleju w głowie. Czyli większość Polaków. Większość wie również doskonale, co to faszyzm.
Niestety znaczenia tego i innych słów nie rozumie spora grupa polityków, naukowców i dziennikarzy. Może zresztą rozumieją i chodzi im tylko o manipulację językiem.
Tak czy owak, od kilku tygodni wysłuchujemy o groźbie „faszyzacji Polski”, a apogeum tego procesu możemy obserwować teraz, w związku z zajściami podczas wykładu prof. Zygmunta Baumana.
Jeszcze wcale nie tak dawno pierwszym faszystą kraju był Jarosław Kaczyński, nie raz i nie dwa porównywany do Hitlera. Teraz faszystami są ci, którzy w chamski sposób zakłócają wykłady znanych naukowców.
Na kogo padnie w przyszłości, trudno przewidzieć, ale wcale bym się nie zdziwił, jakby to byli np. słuchacze Radia Maryja albo i działkowcy. Bo przecież nie trzeba mieć żadnych argumentów, by w Polsce określić kogoś mianem faszysty. Owszem, nazywanie młodych ludzi, którzy pojawili się podczas wystąpienia prof. Baumana, chuliganami, kibolami czy nawet narodowcami, jest usprawiedliwione. Bo zachowują się jak chuligani, są fanatycznymi kibicami, a za narodowców się uważają. Ale czy to znaczy, że są faszystami?