Stąpanie po cienkim lodzie

Pesymiści okazali się realistami, prezes Rady Ministrów zaś w kwestii budżetu po prostu kłamał lub – nie wiemy, co gorsze – oszukiwał sam siebie – piszą polityk PiS i ekonomista.

Publikacja: 24.07.2013 19:10

Ryszard Czarnecki (PiS)

Ryszard Czarnecki (PiS)

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

Potrzeba nam fotografii. Rzetelnej fotografii sytuacji ekonomicznej Rzeczypospolitej. Prawda o stanie polskiej gospodarki i finansów publicznych staje się dziś coraz bardziej niezbędna. Nasza rzeczywistość gospodarcza i stan finansów publicznych coraz bardziej zaczyna się rozmijać, zarówno z realiami i prognozami, jak i z odczuciami zwykłych ludzi – 70 proc. Polaków podzielających pogląd, że kraj zmierza w złym kierunku, powinno być wyraźnym sygnałem dla rządzących.

Budżetowy Rów Mariański

Podstawowe wskaźniki makroekonomiczne, dane statystyczne GUS, urzędowe deklaracje i obietnice, a zwłaszcza wykonanie budżetu państwa po I półroczu tego roku są coraz bardziej niepokojące, nie tylko w odbiorze coraz większej grupy przedsiębiorców, analityków, ale przede wszystkim polskiej opinii publicznej. Są one, niestety, coraz bardziej księżycowe, mało wiarygodne i na pewno nie na miarę wyzwań kryzysowych czekających nasz kraj, zarówno w tym, jak i zwłaszcza w 2014 roku.


Ci, którzy zepsuli gospodarczy i finansowy zegarek, teraz raczej go nie naprawią

A przecież na podstawie oficjalnych rządowych prognoz czy publikowanych wskaźników makroekonomicznych, podejmowane są najważniejsze decyzje instytucji państwowych, samorządów, firm, inwestorów giełdowych, jak i zwykłych konsumentów. Niestety często błędne, nieprofesjonalne czy wręcz nieuczciwe prognozy służą manipulowaniu polską opinią.

Jeszcze pół roku temu minister finansów Jacek Rostowski zapewniał Sejm, Senat, rząd i Polaków, że bud- żet na 2013 rok. jest bezpieczny, stabilny, prowzrostowy i dobrze skonstruowany. Wzrost PKB miał wynieść 2,2 proc., inflacja aż 2,7 proc., bezrobocie miało zmaleć do 13 proc., a dochody z podatków wyraźnie rosnąć. Deficyt budżetu państwa miał się zamknąć na poziomie 35,6 mld zł, a deficyt sektora finansów publicznych miał spaść poniżej 3 proc. w relacji do PKB.

Uwagi krytyków, opozycji czy po prostu realistów były brutalnie tłumione i lekceważone. Minister finansów grzmiał z trybuny sejmowej, że nie będzie Budapesztu w Warszawie, tyle że to właśnie wobec Węgier Komisja Europejska zniosła procedurę nadmiernego deficytu, a nie wobec nas. A przypomnijmy, że nasza porażka w walce z nadmiernym deficytem może grozić odebraniem Polsce 50 proc. przyznanych już unijnych środków strukturalnych, szacowanych na blisko 73 mld euro.

Ostrzeżenia o nieuchronnej konieczności nowelizacji tegorocznego budżetu były wyszydzane. W zamian ze strony przedstawicieli rządu słyszymy oskarżenia o ignorancję ekonomiczną tych, którzy nie uwierzyli w wirtualny świat polskich finansów publicznych i nieco humorystycznego budżetu na 2013 rok (np. na 1,5 mld zł oszacowano dochody z mandatów).

Dzisiejsze realia są, niestety, dość pesymistyczne, mimo że premier na początku tego roku zapewniał nas, iż 2013 rok będzie dla Polski lepszy, niż sądzą pesymiści. Pesymiści okazali się realistami, prezes Rady Ministrów zaś po prostu kłamał lub – nie wiemy, co gorsze – oszukiwał sam siebie. Tegoroczny wzrost PKB może wynieść pomiędzy 0,8 a 1 proc., inflacja może się rozgościć na dłużej na poziomie zaledwie 0,5–0,8 proc., w czerwcu wyniosła zaledwie 0,2 proc., a deficyt sięgnie nie 35,6 mld zł, ale nawet 60–65 mld zł.
Tym bardziej że przecież już w połowie tego roku mamy ewidentną zapaść w dochodach podatkowych, zwłaszcza w VAT, CIT i akcyzie. Owa zapaść na razie zapowiada uszczuplenie dochodów budżetu państwa na poziomie 24 mld zł, ale równie dobrze może się okazać w drugiej połowie roku, że przy całkiem realnym braku ożywienia gospodarczego owych wpływów podatkowych może być jeszcze mniej. To już nie tyle „dziura Tuska”, wielka dziura budżetowa, ile ? jak ujął to satyryk Jan Pietrzak ? „Rów Mariański”.

Sztuczki magiczne

Nie ma co epatować opinii publicznej i sztucznie poprawiać sobie nastroju faktem, że po czerwcu deficyt budżetu państwa na ten rok obniżył się z 87 proc. do 70 proc., bo NBP przyszedł z odsieczą i wpłacił ekstraprezent 5,3 mld zł z tytułu tzw. wpłaty z zysku. Podobnie jak wpadać w dobre samopoczucie i przekonanie, że nowo wprowadzana reguła wydatkowa rozwiąże główne problemy polskich finansów publicznych.

Stąd decyzja premiera Tuska o konieczności nowelizacji budżetu, zmian w ustawie o finansach publicznych to umożliwiających i zapowiedź „manewrowania” z deficytem. „Manewrowania”, które ma ponoć nie zaboleć polskiego społeczeństwa. Z manewrowaniem trzeba być zawsze bardzo ostrożnym, przekonał się o tym boleśnie kapitan włoskiego statku wycieczkowego „Costa Concordia”, a zwłaszcza jego pasażerowie. Trzeba bardzo uważać z owym „manewrowaniem”, gdy paliwa zaczyna brakować, hamulce puściły, a droga to same serpentyny.

Czas więc najwyższy, by dokonać rzetelnego, profesjonalnego bilansu otwarcia. Jako społeczeństwo, podatnicy i przedsiębiorcy musimy wiedzieć, na czym naprawdę siedzimy. Choćby po to, aby nie okazało się za następne pół roku, że siedzimy nie tyle na pokładzie ekskluzywnego wycieczkowca, ile na beczce prochu.

Pamiętajmy, że nowelizacja tegorocznego budżetu, potencjalna likwidacja OFE, zapaść dochodów podatkowych już tego lata oznacza praktycznie nowe rozdanie w sferze finansów publicznych (w polityce też?). Skoro z tym budżetem są tak ogromne problemy koncepcyjne i proceduralno-prawne, to niemożliwe może okazać się przygotowanie realistycznego budżetu na 2014 rok do końca września.

A czy jego nieprzedstawienie parlamentowi nie mogłoby czasem skutkować rozwiązaniem Sejmu i przedterminowymi wyborami? Mogłoby to być traktowane jak próba ucieczki z tonącego okrętu i ratowania czego się da. Wyniki wyborów w konstytucyjnym terminie (2015) byłyby bowiem dla PO zapewne miażdżące.

Sytuacja robi się tym bardziej niebezpieczna, że nasze oficjalne dane i statystyka makroekonomiczna budzą coraz mniejsze zaufanie znacznej części ekspertów i analityków. Prezes GUS ostatnio dał lekko do zrozumienia, że wyniki wzrostu PKB za II kwartał mogą być nawet gorsze od tych za I kwartał.

A przypomnijmy ? wówczas przedstawiciele rządu i Ministerstwa Finansów zapewniali, że polskie PKB na poziomie 0,5 proc. to absolutny dołek i dno kryzysu. Kreatywna księgowość, sztuczki magiczne z długiem publicznym czy budżetem, czy też całkowicie błędne prognozy skutkują wcześniej lub później sytuacjami, jakie dziś znamy z Grecji. Polski GUS pod koniec ubiegłego roku zaliczył bardzo poważną wpadkę co do wielkości PKB za IV kwartał, wyceniając go na poziomie 1,1 proc., gdy w rzeczywistości spadł on do poziomu 0,7 proc. Była to pomyłka aż o 1/3!

Rostowski kontra Rostowski

Nie tylko obywatele muszą wiedzieć, czy już stąpamy po cienkim lodzie i czy dużo zamieciono pod dywan. Musi to wiedzieć również urzędująca władza, jak i jej następcy. Rozwiązywanie w makroekonomii stanów przedzawałowych wyłącznie poprzez budowę fiskalnego totalitaryzmu, legislacyjne bezprawie, agresywne wręcz łupienie przedsiębiorców, podatników i zwykłych obywateli, w tym np. kierowców, nie prowadzi do żadnych pozytywnych rozwiązań i prawidłowej oceny aktualnego stanu polskiej gospodarki i finansów.

Przypomnijmy słowa samego ministra finansów Jacka Rostowskiego: „bez wiarygodności nie ma bezpieczeństwa, ale co najważniejsze, bez bezpieczeństwa nie ma rozwoju gospodarczego”.

Widać wyraźnie, że zarówno polska gospodarka, jak i zwłaszcza finanse publiczne są dziś coraz mniej bezpieczne. Pytanie więc brzmi, czy tym razem zabrakło odpowiedniej dozy profesjonalizmu, wyważonej refleksji, czy krytycyzmu? Dalsze zaostrzanie przepisów ordynacji podatkowej, traktowanie spółek Skarbu Państwa jako wojennego łupu, a przede wszystkim traktowanie hurtem polskich przedsiębiorców i podatników jako dojnych krów i zarazem potencjalnych przestępców i oszustów nie przybliży nas do prawdy.

Kolejne obietnice i zaklęcia, brak koncepcji, co dalej robić, może się okazać szczególnie groźne, jeśli próby przeciwdziałania skutkom kryzysu będą się nadal opierać na życzeniowym myśleniu, błędnych prognozach, podrasowanych wskaźnikach, na zaklinaniu rzeczywistości i medialnej propagandzie, tym bardziej że strefa euro jeszcze długo pozostanie w recesji i błędnym kole cięć i oszczędności.

Prawdziwy obraz stanu polskich finansów publicznych i gospodarki powinien sprzyjać, a nie zagrażać bezpieczeństwu ekonomicznemu Polski i Polaków. Dlatego gruntowny remanent jest tak bardzo pożądany. A ci, którzy ten gospodarczy i finansowy zegarek zepsuli, raczej go nie naprawią.

RYSZARD CZARNECKI, europoseł PiS, był ministrem ds. europejskich w rządzie Jerzego Buzka. Obecnie jest koordynatorem z ramienia frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Komisji Kontroli Budżetu Parlamentu Europejskiego.
JANUSZ SZEWCZAK jest głównym ekonomistą SKOK

Potrzeba nam fotografii. Rzetelnej fotografii sytuacji ekonomicznej Rzeczypospolitej. Prawda o stanie polskiej gospodarki i finansów publicznych staje się dziś coraz bardziej niezbędna. Nasza rzeczywistość gospodarcza i stan finansów publicznych coraz bardziej zaczyna się rozmijać, zarówno z realiami i prognozami, jak i z odczuciami zwykłych ludzi – 70 proc. Polaków podzielających pogląd, że kraj zmierza w złym kierunku, powinno być wyraźnym sygnałem dla rządzących.

Budżetowy Rów Mariański

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?