Niestety, my współcześni chrześcijanie coraz częściej o tym zapominamy i z naszych kościołów coraz częściej czynimy – by posłużyć się określeniem z Ewangelii – „jaskinię zbójców".

Wydarzenia z kościoła św. Augustyna w Warszawie są tego najlepszym, ale wcale nie jedynym potwierdzeniem. I tylko to, że były one już całkowicie profaniczne, by nie powiedzieć, że były profanacją tej świątyni, sprawiło, iż rzeczywiście podniósł się szum. Sama kuria, nie mówiąc już o – zacnym skądinąd – proboszczu kościoła, nie dostrzegała bowiem nic złego w tym, żeby w świątyni odbywał się pokaz mody ślubnej. Oburzył ją dopiero fakt, że pokaz ze ślubami czy pierwszymi komuniami nie miał nic wspólnego.

Kłopot polega tylko na tym, że – z punktu widzenia tego, do czego świątynia została powołana i konsekrowana (a to oznacza: wyłączona z użytku świeckiego) – skandalem jest nie tylko pokaz, jaki odbył się w kościele św. Augustyna, ale każdy pokaz mody. I nie ma znaczenia, czy jest to moda ślubna, przedślubna, pierwszokomunijna czy plażowa (bo przecież i taką można by pokazywać). Kościół zwyczajnie nie jest do pokazów mody, ale do sprawowania eucharystii. To ona i eucharystyczny Jezus Chrystus mają być w centrum budynku kościelnego, który po to tylko istnieje, by w nim sprawować tajemnice wiary.

Ta sama zasada dotyczy nie tylko pokazów mody, ale także turniejów szachowych, walk kogutów, biletowanych koncertów rockowych, spotkań politycznych i każdej innej działalności, która nie ma nic wspólnego z głoszeniem słowa bożego i sprawowaniem liturgii świętej. Kościół, świątynia, jest bowiem powołany do tego, by stawać się dla nas miejscem, w którym spotykamy się z Bogiem, a więc – jak to pięknie ujmuje teologia Wschodu – wchodzimy w przestrzeń liturgii nieba, a nie miejscem, które wykorzystujemy do budowania sfery profanicznej. Nie, nie chodzi o to, że w sferze profanicznej jest coś złego, ale o to, że nie ona jest najważniejsza. A Kościół powinien być przestrzenią spotkania z tym, co najważniejsze.

Niestety, pragmatyczne poszukiwanie środków na utrzymanie pięknych kościołów sprawia, że zbyt często o tym zapominamy i pozwalamy, by nasze świątynie zostały skolonizowane przez świat i by stały się jedną z wielu sal wystawowych czy bankietowych.