Międzynarodowe testy PISA nie są jedynym miernikiem stanu edukacji, niemniej jednak nie należy ich lekceważyć. Badają stosowanie wiedzy teoretycznej i gotowość do samodzielnej pracy umysłowej na tyle kompetentnie, że uznało je kilkadziesiąt państw OECD. Ostatni wynik polskich 15-latków w tych testach jest doskonały. Szybki postęp to rezultat konsekwentnych ulepszeń i strategii szkolnej co najmniej od reformy Mirosława Handkego z 1999 roku. To sukces dzisiejszych uczniów, ale też pokłosie całego 24-letniego okresu zmian w edukacji.
Mówimy tu o dużym plusie na rzecz dzisiejszych gimnazjalistów, ale w szerszym znaczeniu to wygrana całej oświaty. Mamy więc święto wszystkich, którzy pracują dla polskiej edukacji: szkół publicznych i niepublicznych; nauczycieli, menedżerów i związkowców. Praktyków i strategów; oświatowych liberałów, lewicy i konserwatystów.
Teraz trzeba zrobić następne kroki – po to, żeby owoce szkolnych postępów mogły się przekładać na prawdziwy kapitał społeczny. O to właśnie toczy się gra. Żeby za kilka lat ci sami absolwenci zdali kolejny test – wygrywając na rynku, tworząc miejsca pracy jako przedsiębiorcy, menedżerowie, eksperci, naukowcy. Żeby wykorzystanie potencjału i czerpanie korzyści z wiedzy nie wymagało emigracji – tym szybszej dziś, im większe zdolności.
Dzisiejsi gimnazjaliści z Krakowa i Łodzi, ale też z Garwolina i Koluszek, powinni wyrosnąć na ludzi świadomych własnych atutów – nie na niby-magistrów, którzy dyplom z marketingu wieszają na ścianie, bo utrzymać się trzeba, pracując przy taśmie w brytyjskiej fabryce. Jak to osiągniemy?
Wstawać po porażce
1. Po pierwsze – trzeba dbać o trwałą równowagę w edukacji. Wtedy polski uczeń nie tylko rozwiąże testy – będzie wiedział, że wykształcenie to też kreatywność i odwaga. Będzie miał plan na siebie, szkoła pokaże mu, jak może stać się asertywny i odpowiedzialny. Będzie umiał dogadać się w grupie, pokonywać problemy społeczne, wstawać na nogi po porażce.