To jest ten moment. Bronisław Komorowski, na biurku którego leży już ustawa nacjonalizująca pieniądze emerytalne 16 mln Polaków, mógłby, kierując ją do Trybunału Konstytucyjnego, wybić się na faktyczną niezależność. I uwiarygodniłby się jako strażnik konstytucji i dobrych obyczajów legislacyjnych.
Więcej tak znaczących okazji może już nie mieć. Podpisanie przez niego ustawy o OFE będzie oznaczać, że mniej zależy mu na prawie, ustawie zasadniczej i państwie niż na interesie Platformy Obywatelskiej.
Przemknęła przez Sejm
Ustawa o OFE jak chyba żadna inna zasługuje na zbadanie przez Trybunał Konstytucyjny. Z dwóch powodów.
Pierwszym są wątpliwości natury konstytucyjnej dotyczące treści tego aktu prawnego. Przeciwnicy proponowanych przez rząd zmian mówią: ta ustawa to legislacyjny bubel. Prof. Leszkowi Balcerowiczowi i prof. Jerzemu Stępniowi udało się zgromadzić pokaźne grono ekspertów, sprzeciwiających się rządowym zmianom w OFE. Kilkudziesięciu prawników i grubo ponad setka ekonomistów podpisało się pod oświadczeniami przeciwko demontażowi reformy emerytalnej. Podkreślają niekonstytucyjność i ekonomiczne wady ustawy.
Wątpliwości natury konstytucyjnej zgłaszały też, w trakcie konsultacji projektu ustawy, instytucje rządowe: Rządowe Centrum Legislacji i Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji.